Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trans-Atlantyk i udany rejs we Współczesnym [recenzja]

Lucyna Jadowska
Lucyna Jadowska
Było śmiesznie i strasznie. Bociany lądowały na górze ekskrementów, a samolot rozbił się na widowni.

Młody Gombrowicz 21 sierpnia 1939 r. na statku "Chrobry" płynie z Gdyni do Buenos Aires (zobacz: Trans-Atlantyk, czyli co z tą Polską). Z niespokojnego kraju pisarz trafia do kolebki polskiej emigracji w Argentynie. Główny bohater ma wiele okazji do spotkania z rodakami. A kolejni Polacy na jego drodze to kolejne "gęby", postawy, podejścia do patriotyzmu, polskich symboli i rytuałów.

W "Trans-Atlantyku" Gombrowicz obnaża zaściankowość i głupotę naszych rodaków, ośmiesza ich. Stworzona przez pisarza groteska, odmienianej przez wszystkie przypadki polskości, to dobra okazja na zastanowienie się nad kondycją naszego państwa.

Za mało Gombrowicza w Gombrowiczu

Jarosław Tumidajski, reżyser wystawianego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym "Trans-Atlantyku", dobrze wstrzelił się ze swoją sztuką. Tematy polskości i patriotyzmu od kilku ostatnich miesięcy nie schodzą z pierwszych stron gazet. Kwestie katastrofy smoleńskiej czy walki o krzyż sprzed Krakowskiego Przedmieścia udowadniają dobitnie odrodzenie się problemów gombrowiczowskiego "Trans-Atlantyku". Nadużywanie symboli czy wykorzystywanie ich we własnym interesie to tylko dwa z problemów, które są aktualne i były podejmowane w książce Gombrowicza.

Ale czy Tumidajski poradził sobie z trudnym przypadkiem polskości? Moim zdaniem tak. Pojawiło się to, czego u Gombrowicza zabraknąć nie może, czyli przekąs, czarny humor i groteska. Może tylko sama postać Gombrowicza nie była dość "gombrowiczowska". Bez "puszczania oka" do widza. Grany przez Jakuba Kamieńskiego pisarz był niewyraźny, brakowało mu uszczypliwości i poczucia humoru pisarza. Młody artysta stał z boku tego całego przedstawienia, nie chcąc się w nie zbytnio angażować. Owszem, sprzeciwiał się napuszonej polskości, ale zamiast głośnego wyrazu sprzeciwu, było to cichutkie "nie".

Trans-AtlantykTrans-Atlantyk

W spektaklu znaleźli się też aktorzy, którzy świetnie wpisali się w przerysowaną rzeczywistość Gombrowicza. Duże wrażenie zrobili na mnie Maciej Tomaszewski, grający ministra Feliksa Kosiubidzkiego i Dariusz Maj w roli bogacza Gonzalo.

Gówniane bociany

Wspomnienia warta jest też scenografia. Scena na Strychu Teatru Współczesnego opanowana została przez stado bocianów. Część ptaków nie może odbić się od ziemi, a te którym się to udało, lądują w górze ekskrementów. Czy ma to być symbol upadku polskich ideałów? Chyba właśnie o to chodziło.

W spektaklu mamy do czynienia również z innym, bardziej dosłownym "upadkiem". W trakcie wychwalania Polski - męczennicy i cierpiętnicy, jeden z członków zbiorowej agonii pokazuje kartkę papieru, na której z pewnością napisana jest jakaś patriotyczna odezwa do narodu. Potem w ciszy robi z niego papierowy samolot i rzuca w publiczność. Może jestem przewrażliwiona, ale spadający samolot skojarzył mi się tylko z jedną rzeczą...

Poza tym jednym zgrzytem z papierowym, ale bądź co bądź samolotem, spektakl był udany. Warto go zobaczyć, pośmiać się z bohaterów gombrowiczowskiej groteski i zastanowić się, czy my przypadkiem też się tak nie zachowujemy.... Rozmowy Polaków o Polsce i polskości po spektaklu murowane!


Czytaj też:
Zmień swoje drogowe miasto
Jean Michel Jarre we Wrocławiu
Ale obciach! Czego wstydzi się Wrocław
Twórz z nami MMWrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto