W tym roku (22-23.08) impreza świeciła okrągły jubileusz i z tej okazji zaplanowano mnóstwo muzycznych atrakcji, które przeszły najśmielsze oczekiwania._
- Czuję, że w tym roku będzie świetnie. Przyjeżdżam tu od czterech lat, ale słyszałem, że teraz ma być najlepszy RDF w historii _– zwierzał się Gino, który do Bielawy przyjechał aż z Turynu.
Jak się okazało, jego przewidywania w pełni się sprawdziły. Gdy wszystkim festiwalowiczom udało się przebrnąć przez kolejki na polu namiotowym i w końcu rozbić namiot, można było śmiało przystąpić do zabawy. A tej na tegorocznym Reggae Dub Festivalu nie zabrakło.
Oficjalnie rozpoczął ją Hornsman Coyote, serbski wykonawca, który polskiej publiczności dał się poznać już w 2004 roku koncertując z grupą Soulfly. Jego dźwięki rozgrzały wszystkich, a potem w doskonały sposób pałeczkę przejęła roots reggae’owa formacja Nazaranes.
- Są rewelacyjni! Słyszę ich pierwszy raz, ale już ich kocham! – przyznała Marta z Poznania.
Tymczasem, gdy na scenie królowały gorące jamajskie rytmy, w innych festiwalowych miejscach było równie wesoło i głośno. Ludzie kłębili się przy stoiskach z jedzeniem, z zaciekawieniem oglądali także stoiska z pamiątkami. Oczywiście te ostatnie związane były z głównie muzyką i filozofią reggae. Warto tutaj dodać, że czas RDF to jedna z nielicznych okazji (o ile nie jedyna), żeby zakupić unikatowe płyty czy pamiątki związane z zespołami, o których pamięć dawno już zaginęła jak „Cela nr 3”, „Moskwa”, czy „Gedeon Jerrubal”.
Jednak zdecydowanie największym zainteresowaniem cieszyła się scena, na której królowali Ward 21, Groundation i Junior Reid.
_– Zobaczycie, Groundation to będzie największa sensacja tegorocznej imprezy. Jestem pewny, iż wszyscy się w nich zakochają _– zapewniał sprawca całego bielawskiego zamieszania, Marcin Barszcz. I jak się okazało, miał rację.
– Poczułem się mistycznie. Jadąc tu byłem zły, że nie ma Stephena Marleya i w ogóle nie znałem tego zespołu. Teraz mogę powiedzieć, że są magiczni – przyznał rozanielony Marcin, dla którego był to już 10 – ty pobyt na RDF.
Niestety, później było nieco gorzej. Awizowana jako największa gwiazda imprezy grupa ASWAD pokazała się z nienajlepszej strony. Wiele osób radośnie szalało pod scena, ale jednak przeważały negatywne opinie.
_– Widziałem ich kilka koncertów i stwierdzam, że ten był najgorszy. Wokaliści mijali się z melodią, a gitarzysta mylił się raz po raz. Odniosłem wrażenie, że ASWAD w pełnym składzie spotkali się dopiero tutaj, w Bielawie _– narzekał Marek, reggae maniak z Krakowa.
– Chyba nie wypadliśmy dziś najlepiej, ale z publiczności możemy być zadowoleni, była rewelacyjna. – skwitował Brinsley „Dan” Ford, członek grupy.
Potem nastąpił koniec koncertów i ludzie przenieśli się do klimatycznych soundsystemów, gdzie zabawa trwała do białego rana. Ludzie rozbujani muzyczną improwizacją wirowali jak w transie._
– Najlepsze soundsystemy są właśnie w Bielawie – _przekonywał Karol z Wrocławia. A gdy tam zabawa dobiegła końca, prawdziwa impreza przeniosła się na pole namiotowe i trwała do następnych koncertów.
Właśnie wtedy można było w całej krasie zobaczyć przygotowanie organizatorów. Cały teren Regałowiska został starannie wysprzątany i przygotowany do następnych szaleństw. A tych nie było końca. Wszystko zaczęło się od młodej i obiecującej kapeli Ragana, która swoim występem potwierdziła, iż rodzime reggae ma się w doskonałej formie.
- Są świetni i mają niesamowite duby. Czekam na ich płytę – przyznała Ewa z Poznania.
Następnie publikę rozgrzewali kolejno: Paprika Korps, Junior Stres i Ghetto Priest (w towarzystwie rewelacyjnego Tumbao Riddim Band) Zwłaszcza ten ostatni przypadł wszystkim do gustu. Artysta potraktował swój występ jak reggae mszę i co jakiś czas przerywał swój śpiew, by wygłosił swoje przesłanie. Mówił o fizyce atomowej ludzkich serc i energii słonecznej po to, by nagle znów porwać wszystkich do tańca.
_– Na co dzień nie słucham takiej muzyki, ale on jest genialny! _– wyznaje Maciek z Poznania. Swoim miłośnikom nie pozostał dłużny sam artysta.
_- Kocham was, jesteście wspaniałą publicznością i naprawdę czujecie, o co w tej muzyce chodzi _– przyznał z uśmiechem po koncercie.
To samo mogli powiedzieć po swoich koncertach Jamal i zespół Habakuk. Ten ostatni w Bielawie ukoronował swoją urodzinową trasę.
_– Obchodzimy 18 –te urodziny i cieszymy się, że możemy je świętować wraz z naszymi gośćmi właśnie tu, na RDF przy najlepszej publiczności _– stwierdził perkusista grupy. Kapeli towarzyszyli m.in. Mamadou Diouf, Ava Leigh i Renata Przemyk.
Nie można zapomnieć także o Tanyi Stephens. Była ona wielką tajemnicą festiwalu. – Zobaczycie, powali wszystkich na kolana, jej muzyka to petarda trafiająca w ludzkie serca – zachwalał artystkę Michał, jej fan. Miał chłopak słuszność, gdyż artystka dała koncert, jakiego w Bielawie nikt jeszcze nie widział. Energia, humor i piękny głos razem złożyły się na najlepszy koncert w 10 -letniej historii RDF, jak twierdzi Renata, stała bywalczyni festiwalu.
Na zakończenie fani mieli okazję podziwiać Vibronics i Dubllestandart, zespoły, które godnie podtrzymały poziom całego festiwalu, choć pod koniec występu tego ostatniego wielu osobom przyświecała smutna prawda – dwudniowy festiwal dobiegał końca i trzeba było wracać do domu. Mimo to na twarzach panował uśmiech i przeświadczenie, że za rok trzeba znów do Bielawy przyjechać.
– Ten festiwal to jedna z niewielu szans, żeby poznać coś więcej ze światowego reggae niż serwują nam nasze media, czy sklepy płytowe – stwierdza Krzysiek z Poznania, po czym dodaje z uśmiechem – Bielawa, dzięki!!!
Relacja: Adam Flamma
Zdjęcia: Dariusz Wieczorkowski
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?