Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Neony: Jarocin to prestiż - nic więcej

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Wrocławscy Beatlesi nie chcą zostać zaszufladkowani.

Już niebawem wystąpią na festiwalu Wrocławski Sound. W zamierzeniach mają też nakręcenie drugiego klipu. Zdjęcia miały się odbyć w Warszawie w klubie "Cud nad Wisłą", ale bardzo możliwe, że plan przeniesie się do Wrocławia.

Po sukcesie w Jarocinie skupiają się na rozmowach z wytwórniami, bo marzą o tym, by ich płyta ukazała się na rynku.

Skąd wzięła się nazwa zespołu Neony?

Dawid Zając: Są dwie wersje, ale opowiem tę dla prasy. Bo ta nieoficjalna jest tylko dla nas. Oficjalna brzmi tak, że chcieliśmy być w jakiś sposób związani z Wrocławiem. Dla każdego z nas to miasto znaczy coś innego. Ja na przykład jestem przyjezdny. Mieszkam już tutaj długo, odnalazłem się w tym mieście i chciałem, żeby nazwa była przede wszystkim miejska. Akurat neony są znane z... Stop! Inaczej - Wrocław jest znany z neonów. Może kiedyś będzie odwrotnie (śmiech). Jakoś zostaliśmy przy nazwie Neony. Było dużo propozycji. Ta akurat padła z zewnątrz.

To rzeczywiście wersja oficjalna, bo równie dobrze moglibyście się nazywać np. Mosty. Mówi się przecież, że Wrocław jest miastem stu mostów.

Dawid: Ale np. 112 Mostów też nieźle brzmi.

Grzegorz "Boro" Sawa-Borysławski: Akurat Neony chwyciło od razu. Długo graliśmy też bez nazwy. Ale przyszło co do czego, trzeba było zagrać pierwszy koncert i tak to wyszło.

Dawid: Jedną z takich śmieszniejszych nazw, przynajmniej dla mnie, były Gangi Rowerowe. Był też Dr Fritz, ale to mogłoby nieść ze sobą negatywne skojarzenia. Neony, tak jak światło, wzbudzają same pozytywne emocje.

neonyneony

Kiedy wjeżdża się do Wrocławia mamy neon "Dobry wieczór we Wrocławiu".

Dawid: Chcesz wiedzieć co mamy z nim wspólnego?

No pewnie.

Dawid: Jeszcze oficjalnie nie mamy z nim nic wspólnego, ale jest szansa, że zagramy tam koncert. Jak wiemy, teraz jest renowacja tego neonu i bardzo możliwe, że podczas jego ponownego uruchomienia wystąpimy na dachu. Ale to nieoficjalna informacja.

Grzegorz: Mieliśmy grać w połowie września, ale terminy się poprzesuwały.

Definiujecie się jako "neo indie hindu post pop punkową fantastyczną czwórkę". Dlaczego tak?

Grzegorz: Fantastyczna czwórka to wiadomo.

Dawid: Wrocławscy Beatlesi jak ktoś napisał.

Grzegorz: Generalnie jest to "antyszufladkowanie".

Dawid: Nie wiedziałem nawet, że to będzie miało taki wydźwięk i tak tym określeniem zainteresują się media. A to raczej tylko taka "zgrywa", kpina z szufladkowania i kwalifikowania do jednego gatunku.

Neo od neonów, indie kojarzy się z indie rockiem, post pop punk - też jasne. Skąd hindu?

Dawid: Wiesz, wiele osób uważa, że nasza muzyka to polskie indie, ale kiedy próbujemy wytłumaczyć o co chodzi, to niektórzy nie rozumieją i pytają: "To co, człowieku, hinduską muzykę gracie?"

Grzegorz: A indie wzięło się od "independent".

W piosence "Gorący styczeń" jest wiele nawiązań do Wrocławia: "wrocławski deszcz" czy nazwy miejskich klubów i pubów, takich jak Czeski Film czy nieistniejąca już Rura. Czy po sukcesie w Jarocinie nadal tak silnie utożsamiacie się z Wrocławiem czy wolicie wyjść w stronę ogólnopolskich trendów?

Dawid: Z Wrocławiem będziemy się zawsze utożsamiać, ale jak każda kapela chcielibyśmy zaistnieć szerzej. Sądzę, że nawet we Wrocławiu nie jesteśmy aż tak bardzo znani. Większość zapewne dowiedziała się o Neonach dlatego, że wygraliśmy Jarocin.

Czym jest dla Was wygrana w Jarocinie?

Grzegorz: Ja się bardzo cieszę, bo jest to chyba największy taki festiwal w Polsce.

Dawid: Jeżeli chodzi o prestiż, to na pewno.

Grzegorz: Jarocin zyskał odpowiednią markę. Nikt po tym festiwalu się nie "zeszmacił". Zawsze było to coś.

Dawid: Ale to tylko i wyłącznie prestiż. Możemy się cieszyć z tego powodu, ale to nic nie zmienia w zespole.

Grzegorz: W zespole zmieniło tylko tyle, że dostaliśmy kolejny impuls do pracy.



Nie posypały się propozycje?

Dawid: Rynek w Polsce jest trudny. W jednej wytwórni padło zdanie: "Nie interesuje nas Jarocin".

Grzegorz: Było to bardzo olewcze podejście, prawdopodobnie ten starszy pan nie przesłuchał naszego materiału.

Dawid: Natomiast w portfolio zespołu wygrana w Jarocinie to jest naprawdę dużo. Przez dwa czy trzy dni potem odzywały się do nas media. Promocyjne to zadziałało. Ale gdy chodzi o propozycje z wytwórni, nie zmieniło to nic. W lutym tego roku skończyliśmy pracę nad płytą, która jest już nagrana. Trzeba ją tylko wydać.

Grzegorz: Materiał jest gotowy i w rzeczywistości nikt nie musi za niego płacić. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a nikt nie chce tego wydać i to nas boli. Tymczasem piosenki są nagrane radiowo, mają polskie teksty.Zwykle zarzutem jest to, że są piosenki po angielsku. U nas naprawdę wszystko jest ok.

Dawid: Zresztą wspieramy się też tym, że to nie są tylko nasze opinie. Recenzje z występów czy z tego, czego można posłuchać na MySpace są bardzo pozytywne. A wygrana w Jarocinie jest tylko potwierdzeniem tego, że jesteśmy doceniani.

Grzegorz: Dopiero w 2010 zaczęliśmy grać, gdy tymczasem zespół istniał już pół roku. Jarocin to dla nas przełom. Szybko się rozwijamy.

Skoro nie ma zbyt wielu propozycji, to może takie nazwy, jak "Jarocin" już się trochę wyczerpały i lepiej iść w czystą komercję?

Grzegorz: Myślę, że w rzeczywistości nikt z branży muzycznej nie chce iść w komercję i robić muzykę tylko po to, żeby ją sprzedać. W naszym przypadku muzyka to wspólne dzieło czterech osób. Nigdy na próbie nie zastanawialiśmy się, co się sprzeda, co dla stacji radiowych okaże się hitem, a co nie. To nie na tym polega. Muzyka wychodzi z naszych serc, a potem posklejane kawałki zaczynają tworzyć jedną całość.

Dawid: Ale to też nie jest tak, że Jarocin nic nie znaczy.

Tego nie powiedziałam. Znaczy na pewno wiele, ale komercyjnego sukcesu Wam na razie nie dało.

Dawid: Mówimy przede wszystkim o dużych wytwórniach. Sądziłem, że w Polsce coś się zaczęło zmieniać po tym, jak UNIVERSAL wydał płytę Kumki Olik. To jest zespół, który gra muzykę alternatywną. Myśleliśmy, że świeża muzyka gitarowa ma w Polsce szanse bytu. Ale chyba jednak się pomyliliśmy. Natomiast nie ma powodu, żeby się łamać. Już dotąd zrobiliśmy naprawdę wiele. Czeka nas kilka rozmów z mniejszymi wytwórniami, z którymi być może nawiążemy jakąś współpracę. A dla zespołu najważniejsze jest, by grał koncerty. Bardzo chcielibyśmy, by powiodły się rozmowy z jedną z agencji koncertowych.

Nagrywaliście płytę przy współpracy z Perłą, byłym gitarzystą Acid Drinkers. Nie ciągnęło Was, by na krążku znalazło się więcej  hard rocka?

Grzegorz: Perła już długo nie gra z Acid Drinkers. Jest to człowiek, który słucha różnej muzyki. A wydaje mi się, że tej ciężkiej muzyki najmniej. Nieobce mu są chillout i alternatywa. My wiedzieliśmy, co chcemy uzyskać. Perła nam nie przeszkadzał, on nam pomógł. Pewne uwagi były, ale nie takie, żeby wywracać utwór do góry nogami. Zresztą, kiedyś przy okazji innej płyty też współpracowałem z Perłą i wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Dlatego wybraliśmy właśnie to studio.

Na razie jesteście na etapie rozmów, ale czy jesteście wstępnie w stanie określić, kiedy przypuszczalnie ukaże się Wasz debiutancki album?

Dawid: Są pozytywne sygnały, które - mam nadzieję - się sprawdzą i wtedy...

Grzegorz: Wtedy będzie Gorący Styczeń 2011.

Dawid: Raczej wątpię, że w grudniu tego roku, chociaż z tego cieszylibyśmy się najbardziej, bo wówczas przybilibyśmy pieczątkę zwycięstwa Jarocina 2010. Ale nie możemy też wspierać się tylko Jarocinem. Emocje już trochę opadły i trzeba zacząć zastanawiać się, co dalej.

A nazwa płyty?

Dawid: Niewolnicy weekendu. To od jednego z utworów. Właśnie ten wysłaliśmy na Jarocin.

Grzegorz: Przyjął się, choć przyszło aż 660 zgłoszeń. Zadzwonili do nas i powiedzieli nam już wtedy, że mamy bardzo duże szanse znaleźć się w konkursowej dwudziestce. A potem było jeszcze lepiej. Końcówka jest zresztą wszystkim znana.
Ten utwór dał nam wielki sukces, dlatego może okazać się idealnym pomysłem na tytuł płyty.

Dawid: Ta płyta jest pod względem tekstów bardzo... "imprezowa". Opowiada nasze historie, wzięte z miejskiego życia Wrocławia. 75 proc. tekstów to historie późnonocne i "Niewolnicy weekendów" wydaje się bardzo trafioną nazwą dla tego albumu.

Skoro miałby to być styczeń 2011, to warto pokusić się o zwrócenie oczu fanów na piosenkę "Gorący styczeń" i tak nazwać płytę? Nie rozważaliście tego?

Dawid: Może to rozważymy.

Grzegorz: Ale jak będzie opóźnienie w wydaniu i się wyda w lutym, to będzie klapa.

Dawid: To prawda (śmiech).

Grzegorz: A tak zwykle jest. Na przekór.

Dzięki za rozmowę.


Czytaj też:

Koszykarski Puchar Śląska Wrocław Avant Art Festiwal po raz trzeci [program, bilety]
Ale obciach! Czego wstydzi się WrocławPhoto Day 10.0 w Protramie - głosowanie na galerie

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto