Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nazwał strażników miejskich zbójami z... fotoradarem

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
"Przywrócenie społeczeństwu dawno zapomnianej postaci zbója przydrożnego, który za miastem, pod lasem, grabił podróżnych, jest ze wszech miar godne uznania" - pisze ironicznie o strażnikach miejskich z Białogardu mieszkaniec Poznania.

Fotoradar białogardzkich strażników zrobił zdjęcie jednemu z samochodów. Kierowca przekroczył prędkość. Samochód został sfotografowany od tyłu, strażnicy poprosili więc właściciela pojazdu, by wskazał kierowcę. Właściciel auta odpowiedział na tę prośbę w wyjątkowy sposób w liście do komendanta straży miejskiej.

"Korespondencja z Białogardu zawsze napełnia me serce radością, bo mam tu wielu Przyjaciół i nie zdarzyło się jeszcze, aby jakakolwiek przesyłka była niemiła" - zaczął na wstępie.

"Pozwolę sobie potraktować Wasze pismo jako sympatyczny żart, bowiem nikt poważny nie ustawiałby fotoradaru na pustej i bezpiecznej drodze za miastem, fotografując samochody od tyłu i jeszcze oczekując za to pieniędzy" - pisze dalej właściciel samochodu.

"Zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie zanikają rozmaite zawody - kapelusznika, połykacza ognia, kołodzieja... i tym bardziej godną dostrzeżenia jest Wasza dbałość o tradycję. Przywrócenie społeczeństwu dawno zapomnianej postaci zbója przydrożnego, który za miastem, pod lasem, grabił podróżnych, jest ze wszech miar godne uznania. Podkreślenia wymaga Wasz takt i delikatność - przecież moglibyście dodatkowo gwałcić i wyrywać ludziom złote zęby, a Wy zaledwie robicie zdjęcia fotoradarem "od tyłu".

Dalej autor tłumaczy, dlaczego nie poda nazwiska kierowcy.

"Odpowiadając na waszą sympatyczną prośbę o podanie danych kierowcy, muszę z żalem odpowiedzieć, że nie wiem. Za kierownicą naszego samochodu siada (oczywiście nie jednocześnie) kilka osób, które zmieniają się podczas jazdy. Nie prowadzimy ewidencji kto kiedy się przesiadł. Możliwym jest nawet, że za kierownicą zasiadł nasz gość (wizytówka w załączeniu), bo chciał się przejechać po polskiej drodze, ale nie jestem w stanie tego ustalić, bowiem nie znam języka koreańskiego, a tłumaczka odmówiła współpracy (takie babskie fochy)" - rozpędził się w dowcipkowaniu autor. Dodajmy, że w załączniku do listu rzeczywiście jest wizytówka napisana w języku koreańskim.

Na koniec autor pisze jeszcze tak: "Reasumując, z przykrością muszę odmówić Waszej prośbie, chociaż, jak Pan widzi, zrobiłem wszystko aby Wam dopomóc. Bardzo dziękuję za pamięć i z niecierpliwością oczekuję kolejnych przesyłek od Państwa".

- Potwierdzam, ten list rzeczywiście został do nas wysłany i mamy go w swoich aktach - mówi Jan Połuboczko, szef białogardzkich strażników miejskich.

- Czy jest zabawny? Owszem. Ale takie pisma nie zwalniają od odpowiedzialności. Jeśli właściciel pojazdu nie chce podać danych kierowcy, sprawa trafia do policji, a policja kieruje ją do sądu. I tam już kierowca będzie musiał wszystko powiedzieć. Tylko że jeżdżąc po sądach straci sporo czasu i pieniędzy. A w tym wypadku chodziło o mandat w wysokości 50 złotych - kończy komendant.


Źródło: Strażnicy to zbóje - pisze w liście do komendanta Straży Miejskiej kierowca, autor:

Jakub Roszkowski




Zima we Wrocławiu 2010/2011 [serwis specjalny]
Próbny egzamin gimnazjalny 2010
Sylwester we Wrocławiu
Twórz z nami MMWrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto