Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zając ogrywa Śląsk

Daniel Pecyński
Daniel Pecyński
Po ciekawym meczu Śląsk Wrocław przegrał z Ruchem Chorzów 2:1 w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Ekstraklasy. Rewanż w poniedziałek na stadionie przy ulicy Cichej.

Po porażce z Polonią Warszawa trener Tarasiewicz zarządził kilka zmian w wyjściowej jedenastce swojego zespołu. Na ławce usiadł, będący bez formy, Janusz Gancarczyk, a w jego miejsce od pierwszej minuty zagrał sprowadzony w przerwie zimowej Patryk Klofik.

To właśnie popularny "Kilof" był najjaśniejszą postacią WKS-u w pierwszej połowie. Do spółki z Sebastianem Milą stwarzał zagrożenie pod bramką rywali. Były pomocnik Zagłębia już w czwartej minucie mógł zdobyć bramkę, ale nie wykorzystał doskonałej sytuacji.

- Dam z siebie wszystko na treningu,  żeby przekonać do siebie trenera, chcę wrócić do dawnej formy i grać dla kibiców. Mam nadzieję, że niedługo dawny ''Kilof'' wróci. Oczywiście wierzę w awans Śląska do następnej rundy Pucharu Ekstraklasy - skomentował to spotkanie Patryk Klofik.

Swoich okazji nie marnował za to Marcin Zając. Napastnik Ruchu Chorzów w 10 minucie pięknym strzałem pokonał Wojciecha Kaczmarka i otworzył wynik spotkania. Od tego momentu Śląsk zdecydowanie przejął inicjatywę, ale nie potrafił trafić do siatki rywala.

W piłce często sprawdza się przysłowie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, tak było i tym razem. Najpierw strzał Sobocińskiego wybronił Perdijć, a dobijający Marek Gancarczyk trafił w poprzeczkę. Z tej sytuacji niebiescy wyprowadzili kontratak zakończony drugą bramką dla gości. Ponownie Kaczmarka pokonał Marcin Zając.

W drugiej odsłonie na boisku pojawili się Janusz Gancarczyk, Sebastian Dudek i Krzysztof Wołczek. Każdy z nich wniósł bardzo dużo do zespołu Śląska. Wrocławianie dłużej utrzymywali się przy piłce i głównie dzięki temu stwarzali sobie klarowne sytuacje bramkowe. Świetnie rzuty wolne bił Sebastian Mila, ale stojący w bramce Perdijć był w środowy wieczór nie do pokonania.

Ta sztuka udała się dopiero Kamilowi Bilińskiemu. Młody napastnik Śląska, który wyróżnia się w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy bardzo ładnym uderzeniem pokonał bramkarza rywali w 86 minucie. Niestety było to już za późno i wrocławianom nie udało się odrobić strat.

- Zabrakło nam trochę szczęścia, mieliśmy słupek i poprzeczkę, a także straciliśmy głupio dwie bramki, ale nie poddajemy się, udało nam się strzelić bramkę, która daje nam nadzieję przed rewanżem - powiedział po meczu strzelec bramki, Kamil Biliński.

- Nie mam obsesji na punkcie wyniku, nieraz się przegrywa po dobrej postawie zawodników i dzisiejsza ruchliwość graczy nastraja pozytywnie przed pojedynkiem z Bełchatowem. Także naprawdę uważam, że to był ciekawy mecz. Szkoda, że z tylu sytuacji co sobie stworzyliśmy, zdobyliśmy tylko jedną bramkę - podsumował spotkanie Ryszard Tarasiewicz.

Reasumując porażka w pierwszym spotkaniu nie przekreśla szans WKS-u na awans do półfinału tych rozgrywek. Wrocławianie byli wyraźnie lepszym zespołem, ale w rozgrywkach pucharowych nie liczy się styl, tylko zwycięstwo. W środę gospodarzom zabrakło skuteczności. Martwi również fakt, że po raz kolejny podopieczni Tarasiewicza tracą bramkę na początku spotkania.

Photo Day 3.0: Serwis specjalny
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto