Chęć bicia rekordu Guinnessa zrodziła się w głowie Forsztęgi jakiś rok temu. Wszystko przez soczek i nakrętkę, pod którą znajdowała się informacja, że najdłuższy film świata trwał 87 godzin. To sprowokowało go do działania.
- Chwilę się zastanawiałem, czy to ma sens. Z drugiej strony przy obecnej technologii taki film można zrobić o wiele łatwiej niż kiedyś - mówi Forsztęga. Postanowił, że może spróbować zrobić produkcję stu godzinną. Na pierwszy ogień poszli znajomi. - Poprosiłem ich, żeby usiedli przed kamerą i ich nagrywałem - mówi twórca. W ten sposób nakręcił pierwsze trzy godziny swojej produkcji.
Zostało jeszcze dziewięćdziesiąt siedem godzin do nakręcenia. Zamieścił ogłoszenia, ale chętnych do opowiadania historii nie było. - Zastanawiałem się, czy nie porzucić pomysłu - stwierdza. Sprawą zainteresowały się media i wszystko ruszyło - ludzie zaczęli się zgłaszać. Poza tym szukał chętnych na portalach społecznościowych.
Do tej pory nakręcił już około pięćdziesiąt osób. Najwięcej trzy jednocześnie. - Czasem, gdy ludzie przychodzili w grupach, jeden odradzał drugiemu występowanie w filmie. Zwykle nie można się było z nimi umówić, tak żeby wszyscy zgrali się w jednym czasie i miejscu. Wolę jak ludzie przychodzą na zdjęcia solo - opowiada autor produkcji.
Wrocławianin kręci najdłuższy film na świecie
Zwykle rozmowy przed kamerą trwają około godziny, choć zdarzają się też dłuższe. Nawet do kilku godzin. Najwięcej czasu zajmuje umówienie się z ludźmi. Na obróbkę jednego materiału poświęca około pięciu godzin.
Jak podkreśla, opowieści są różne: dziwne, zabawne, nieprzyjemne. - Jedna z dziewczyn opowiadała historię o tym, jak jej kolega potrącił dzika, jadąc samochodem służbowym. Przestraszony zadzwonił do szefa, co ma z tym fantem zrobić. Przełożony powiedział, że samochód się naprawi, a dzika upiecze na imprezie firmowej - opowiada.
Opowieści ludzi tworzą dokument o mieszkańcach Wrocławia, swoistą mozaikę. - Chodziło mi o to, żeby film, pomimo braku tematu przewodniego, był wielobarwny, to znaczy składał się z opowieści ludzi w różnym wieku i różnych profesji - tłumaczy Forsztęga.
Ludzi znanych w filmie nie będzie, choć pojawiały się takie pomysły. - Polska potrzebuje nowych twarzy - stwierdza. - Wydaje mi się, że każdy jednak znajdzie w nim coś dla siebie - dodaje.
Ostatni rekord wrocławianie wykozłowali w czerwcu
Jerzy Forsztęga swoją produkcję chciałby skończyć do końca września tego roku. - Mam nadzieję, że mi się to uda. Brakuje mi jeszcze około dziesięciu osób. Jeśli film będzie mieć 94 godziny, to też go wyślę do biura Guinnessa w Londynie - mówi.
Film będzie nosił tytuł "Help me!". - Dlatego, że przy jego zrobieniu pomogło mi wielu ludzi, którzy dali mi swoje historie - tłumaczy Forsztęga.
Gdzie będzie wyświetlany? - Prawdopodobnie w Ośrodku Capitol. Ludzie będą mogli wchodzić i wychodzić, a samo dzieło będzie oglądane piątym okiem - śmieje się Forsztęga.
Do filmu jeszcze można się zgłaszać, pisząc na e-maila [email protected]. Należy jednak pamiętać o kilku rzeczach:
- przesłaniu zdjęcia (choć wygląd się nie liczy)
- przychodzeniu solo
Czytaj również:
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?