Wrocław nie radzi sobie z zimą

Dojazd z Psiego Pola na Bielany Wrocławskie był rano jak wyprawa na Księżyc. Czas przejazdu samochodem to dwie godziny. Główne ulice były odśnieżane. Służby miejskie robiły co w ich mocy, ale tej mocy chyba zbyt wiele nie ma w naszym mieście. Tabor do walki z zimą to 35 pługopiaskarek i 10 pługów do odśnieżania chodników. To chyba jednak zbyt mało.

Trudne podjazdy

Wjazd na wiadukt na Psim Polu był niezwykle trudny, na wiadukcie Zakrzowskim z podjazdem miały problemy zarówno autobusy, jak i samochody ciężarowe. Na wiadukcie nad aleją Sobieskiego jakiś zdesperowany kierowca tira, nie mogąc podjechać odpiął i zostawił na jednym pasie przyczepę. Natomiast nowo wybudowany wiadukt na Psim Polu pokonywali tylko nieliczni, oblodzona jezdnia i ubity śnieg skutecznie zajmowały kierowców.

Na Grunwaldzkim tir blokował jezdnię, korek był dość spory. Problem sprawiał podjazd ze świateł przed samym mostem w stronę pl. Społecznego. Największy problem z podjechaniem mieli kierowcy w autach na letnich oponach.

Niestety, nie lepiej działo się za mostem Warszawskim. Jazda Jedności Narodowej szła jeszcze jako tako, ale już skręt w Nowowiejską lub każdą inną ulicę narażał na spore ryzyko utknięcia w zaspie śnieżnej brei. W długim korku stały auta od Wyszyńskiego, aż do mostu Pokoju. Ruch odbywał się z zawrotną prędkością 5 km/h. Nie lepiej było w innych dzielnicach Wrocławia.... korki, korki, korki.

Komunikacja miejska z opóźnieniami

Można powiedzieć, że skoro zawodziły samochody, to lepszym rozwiązaniem byłaby komunikacja miejska. Nic bardziej błędnego. Tłumy zmarzniętych, czekających na przystankach wrocławian potwierdzały, że auto poruszające się z prędkością 20 km/h jest chyba lepszym rozwiązaniem. Najlepiej byłoby nie wychodzić z domu, ale czasem niestety trzeba.

Powroty były równie koszmarne. Lepiej już wyglądały główne ulice, ale te boczne będą jeszcze musiały długo poczekać na odśnieżanie. Kto zaparkował auto przy chodniku, ten będzie musiał popracować łopatą. Komunikacja miejska zawodziła. Tramwaje jeździły stadami, jakby w grupie było im raźniej. Kierowcy MPK robili co mogli, ale mróz skutecznie sparaliżował miasto w kilku punktach. Wyobraźnią nie popisali się kierowcy posiadający letnie opony. Najczęściej dojeżdżali do pierwszych świateł i ich jazda się kończyła. Skutecznie blokowali ruch.

Zima paraliżuje, a może być gorzej

Pękają szyny, tramwaje spóźniają się, autobusy stoją w korkach i również się spóźniają, kierowcy stoją w korkach, które sami tworzą swoimi pojazdami. Nie działają automaty biletowe UrbanCard chyba w całym mieście. Dodzwonić się na infolinię nie można.
**
Cóż można rzec? Przyszła zima, spadło trochę śniegu, złapał mróz, tak w zimie bywa i chyba nikt nie spodziewał się innego scenariusza.

Pozostaje jednak pytanie: Gdyby śnieg padał np. przez trzy dni, a temperatura spadła do np. - 20 stopni Celsjusza, to co stałoby się z Wrocławiem? Zima dopiero się rozpoczęła, więc i taki scenariusz należy uznać za możliwy.

Mówią, że Wrocław to miasto spotkań, więc do zobaczenia w jutrzejszych korkach.

Czytaj również:

• Sprawdź opóźnienia na wrocławskim lotnisku
• 13 pociągów na Dolnym Śląsku unieruchomionych z powodu pogody
• Darmowa komunikacja we Wrocławiu z powodu zimy?