(LEGNICA) Nasza wczorajsza publikacja dotycząca podejrzeń o skandalicznym sprzeniewierzeniu części pieniędzy zbieranych na ulicach Legnicy w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi. Telefonowano do nas z całej Polski z tym samym bolesnym pytaniem: co się stało, jak mogło do tego dojść?
Przypomnijmy, że według naszych ustaleń z puszek czterystu wolontariuszy, którzy kwestowali przez całą niedzielę na ulicach Legnicy, do banku trafiło zaskakująco mało pieniędzy. Z naszych szacunków wynika, że przeciętny dochód z jednej puszki nie przekroczył... 10 złotych.
Główny organizator kwesty i szef miejscowego sztabu WOŚP Andrzej Kasperek - pomimo naszych nalegań - uchylił się od odpowiedzi na, wydawać by się mogło, najprostsze pytanie: ile pieniędzy zebrano do puszek?
- Nie wiem - odpowiadał bardzo zdenerwowany.
Rwano puszki
Podobnie reagował na pytanie, czy zna i czy sprawdził, kim są młodzi ludzie, którym wręczył identyfikatory uprawniające do zbiórki pieniędzy. Nie potrafił też przekonująco uzasadnić powodu, dla którego w siedzibie sztabu zlokalizowanej w Młodzieżowym Domu Kultury rozrywano tekturowe puszki, skoro - jak teraz twierdzi - pieniędzy... nie liczono!
- Jedynie je sortowaliśmy - przekonuje teraz Andrzej Kasperek.
Szkoda, bo niemal do 19.00 pracownice legnickiego oddziału Banku Zachodniego WBK nie miały praktycznie nic do zrobienia, a dysponują automatami do segregacji i zliczania monet, których najwięcej było w puszkach.
Jak tak można?
Ustaliliśmy też ponad wszelką wątpliwość, że nikt z zewnątrz nie nadzorował operacji rozrywania zaplombowanych puszek i - powiedzmy - sortowania pieniędzy. Robili to sami sztabowcy, do spółki z kwestarzami. Sugestie, by całość wsparły i nadzorowały profesjonalne kasjerki z legnickich instytucji kultury szef sztabu Andrzej Kasperek odrzucił jeszcze przed niedzielą.
- Jak tak można? - tak zareagowała w telefonie do redakcji dyrektor Spółdzielczego Centrum Kultury w Bielawie Bogumiła Deręgowska.
- My nie tylko doskonale znaliśmy wszystkich kwestujących, ale rozliczaliśmy zawartość każdej puszki z osobna. Wszystko odbywało się pod nadzorem osób z zewnątrz, nauczycieli, bankowców. Przecież takie są zalecenia sztabu Jurka Owsiaka - pani dyrektor nie kryła oburzenia i zdziwienia.
Policja bada
Wczoraj komendant miejski policji w Legnicy mł. insp. Jan Stanisławski powiadomił o naszych podejrzeniach prokuraturę, a ta z kolei zleciła policji podjęcie postępowania sprawdzającego.
- Musimy wyjaśnić, czy doszło do przestępstwa. Wtedy zdecydujemy, czy wszczęte zostanie śledztwo w tej sprawie - wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Leonard Michalak.
Wielki kłamca
Jedno wiemy ponad wszelką wątpliwość. Andrzej Kasperek jest kłamcą. Wczoraj, fakt niepoddania pod licytację złotej odznaki „Senat RP”, kupionej dla legnickiej Orkiestry (i zdeponowanej w jej sztabie) przez senatora Jerzego Lewickiego) tłumaczył tym, że... nie został wpuszczony na scenę w Rynku przez ochroniarzy.
Podobnie oszukał mnie (przy świadkach) zapewniając, że złote serduszko WOŚP za 4 tysiące złotych deklarował kupić jeden z piłkarzy lubińskiego Zagłębia. Potem wmawiał mi, że była to jedynie bardzo wstępna oferta, a nie gwarancja.
Śmiać się nie ma już z czego, trzeba płakać.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?