Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa MM. Paweł Małaszyński: To co gra nam w trzewiach

Redakcja
cochise
cochise mat. prasowe
- Rozwaliła mnie płyta Marii Peszek - mówi w rozmowie z MM Paweł Małaszyński, wokalista zespołu Cochise.

Koncerty we Wrocławiu

Muzyka Cochise to połączenie rocka, metalu i grunge’u. Ale przede wszystkim to wynik mieszaniny pasji czterech facetów, którzy robią to, co kochają. Mogą grać dla setek, dziesiątek, a nawet dla kilku osób. Za swój największy sukces uważają "własne trwanie" w muzyce.

Pierwsze płyty wydawali za własne pieniądze. Doceniła ich publiczność, ale również wytwórnia Mystic Production. Teraz to ona wyda ich kolejną płytę. Bo jak się okazuje, najlepiej na nic nie liczyć. Dobra płyta obroni się sama.

Kto teraz żyje z muzyki?

- Na pewno nie my...[śmiech]. Żyjemy zupełnie z czego innego. Muzyka to po prostu nasza miłość. Na placach jednej ręki można policzyć, ile zespołów tak naprawdę żyje w Polsce tylko z muzyki. Nie ma co ukrywać, to jest bardzo ciężki kawałek chleba. Wiele też zależy od tego, jak się muzykę traktuje. Ja gram od prawie 20 lat, tak samo koledzy z zespołu. Zakładając zespół, czy zdając do szkoły teatralnej, nie myślałem o czerwonych dywanach, wielkich pieniądzach, popularności i pełnych salach. Chciałem grać muzykę. I to się udało.

Za nasz największy sukces uważamy to, że do tej pory istniejemy i gramy. To, że cały czas chcemy to robić, że czujemy, że w naszych żyłach płynie muzyka. I tą muzyką staramy się zarażać innych. To, że ludzie przychodzą na nasze koncerty, śpiewają z nami, znają teksty utworów - to jest nasze wynagrodzenie. Poza tym, nie można myśleć o robieniu muzyki dla pieniędzy, i nie można robić muzyki pod publikę.

Bo każdy artysta to egoista...

Każdy artysta robi muzykę dla siebie, dlatego jest w pewien sposób egoistą. Przecież gdyby ktoś ci kazał robić muzykę pod publikę, to nie robiłabyś tego, co kochasz. Po co wtedy w ogóle tworzyć? Gdyby nagle przyszło wielkie "boom" w naszym muzycznym życiu, nie wykluczamy, że odrzucilibyśmy wszystko inne, z czego żyjemy, tylko na rzecz muzyki. Człowiek nigdy nie wie, co się wydarzy. Teraz cieszymy się jednak, że jesteśmy, że tworzymy i, że za chwilę otworzymy drzwi do "118".

"118"..?

To tytuł naszej kolejnej płyty, która pojawi się jesienią. Ale na razie nie chcemy o niej wiele mówić. Mamy nadzieję, że nasi fani mile się zaskoczą. Z pewnością będzie to mocna płyta, ciążka jednak do jednolitego zinterpretowania, może trochę tajemnicza. Czy jednak mocniejsza od poprzedniej? Ciężko to w tej chwili określić.

Najważniejsze dla nas jest nasze ciągłe dojrzewanie, które widzimy z płyty na płytę. Artysta, wydając płytę, już zastanawia się, co będzie na następnej. Czy wystarczy pomysłów, dźwięków i odpowiednich słów. Jesteśmy szczęśliwi, bo okazuje się, że na powstającą właśnie płytę, ciężko nam się zdecydować, które utwory mamy wybrać. "Spłodziliśmy" tyle pomysłów, że teraz sami musimy selekcjonować. To dodaje energii i umacnia nas w muzyce.

Muza zawsze i wszędzie?

Muzykę mamy w głowach. Czasem utwory, które piszę, powstają w pół godziny, czasem kawałek może powstawać miesiącami. Określam to mianem "pamiętnika". Spisuję na papier wszystkie swoje myśli, te całe i te "połamane", te powstające w momencie, i rodzące się z sytuacji. A potem wykorzystuję je w tekstach.

Wszystko, co zrobię, co zrobią chłopaki, z racji tego, że nie mieszkamy w tym samym mieście, na bieżąco sobie przesyłamy. W czasach Internetu nie ma z tym żadnego problemu. Koledzy mówią, co myślą o moich pomysłach, ja rewanżuję się tym samym. A kiedy już się spotykamy podczas weekendów, czy w przerwach między naszymi codziennymi zajęciami, lecą litry potu. Nie ma zmiłuj. Na maksa wykorzystujemy czas, który ze sobą spędzamy.

Nowa płyta będzie w języku angielskim?

Cała najnowsza płyta będzie anglojęzyczna, co nie znaczy, że uciekamy od języka polskiego. Absolutnie. Po prostu kiedy tworzymy kawałki, to wiemy, że ten czy tamten utwór będzie po angielsku. To się czuje. Tak nam gdzieś gra w trzewiach. Może to wynik naszych muzycznych korzeni? Nie mogę przecież uciec od tego, co mnie ukształtowało muzycznie. Po prostu jedni wolą śpiewać po polsku, drugim lepiej wychodzi po angielsku.

Muszę jednak przyznać, że ostatnia płyta Marii Peszek ("Jezus Maria Peszek") to coś fenomenalnego. Rozwaliła mnie ta płyta (i to polskiej wokalistki, śpiewającej w naszym języku), z fantastycznymi tekstami. Dla mnie to szok termiczny mojego organizmu.

Zespół Cochise powstał w 2004 roku w Białymstoku. W jego skład wchodzą: Paweł Małaszyński - wokal, Wojtek Napora - gitara, Radek Jasiński - bas, Czarek Mielko - perkusja. Muzyka Cochise to połączenie rocka, metalu i grunge’u.

Dorobek zespołu, poza debiutanckim demo "9", to album "Still Alive" z 2010 r. oraz cover Danzig’a "Lick the blood off my hands", który ukazał się na kompilacji "Tribute to Danzig - Dark side of the blues". W połowie maja 2012 roku światło dzienne ujrzała druga pełnowymiarowa płyta Cochise "Back to Beginning", której wydawcą jest Mystic Production. Na jesień zespół zapowiada kolejną płytę "118".

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto