Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roman Szmit - modelarz, który bombarduje życzliwością

Michał Potocki
Michał Potocki
Powietrzny policjant i weteran modelarstwa opowiada o swojej pasji.

Podobno miał pan bliskie spotkanie z Batmanem.

To był zwykły nietoperz. Strącił mnie, gdy latałem wieczorem na Ostrowie Tumskim przy gmachu biblioteki. Coś mu echolokacja wysiadła. Uderzył w prawą połówkę skrzydła i następnie w usterzenie kierunku. Zredukowałem obroty silnika i awaryjnie wylądowałem. Nietoperzowi nic się nie stało i sobie odleciał.

Jak się zaczęła pana przygoda z modelarstwem?
Mam już 53 lata. W szóstej klasie szkoły podstawowej ojciec zabrał mnie na ówczesne lotnisko Aeroklubu Wrocławskiego na Gądowie, gdzie z bliska mogłem zobaczyć szybowce. Przy aeroklubie był tam harcerski szczep lotniczy Błyskawica. Harcerze pozwolili mi pomóc przy wciąganiu szybowców do hangaru. Pierwszy raz poczułem zapach tego miejsca, oleju lotniczego i usiadłem w kabinie szybowca.

W rodzinie byli jacyś miłośnicy lotnictwa?

Jestem pierwszy z tej generacji. Od dzieciństwa nad moim rodzinnym domem w Ołtaszynie latały samoloty lądujące na Strachowicach i wymuszały podnoszenie głowy do góry. Teraz jesteśmy już lotniczą rodzinką. Mam syna, który rozgrzebał szczątki moich modeli i zainteresował się modelarstwem. Zapisałem go do modelarni w klubie Promyk, gdzie uczył go Józef Benedykt, który był również moim instruktorem sztuki modelarstwa. Czwórka z siódemki moich dzieci przeszła ze mną modelarstwo. Czas, który spędziliśmy na wspólnej pasji zaowocował scementowaniem rodziny.

Dużo ma pan modeli w domu?

Wszystkich modeli będzie koło 50.

Ostatnio lata pan głównie jednym.

Tak. Trzy lata temu latałem nim z zapowiedzią imprezy WOW, otrzęsin pierwszego rocznika akademickiego. Ktoś powiedział o moim modelu bzyk. Na drugi dzień w sklepiku dziecięcym zobaczyłem śliniaczek z radosną muszką. Znaczek nie był zastrzeżony, powiększyłem go, skopiowałem i teraz jest na ogonie modelu.

Nazwa pasuje?
Wystarczy polecieć i zobaczyć, co się będzie działo z dziećmi. Bzyk może latać nisko i wolno. To inspiracja dla dzieci do pościgu. W spokojnych warunkach pozwalam złapać model w locie, co jest powodem do triumfu dla maluchów. Podłączam też kamerkę. Dzieci na pamiątkę mogą dostać filmik z pogonią.

Modelarstwo to tylko hobby czy pracował pan w lotnictwie?

Na lotnisku spędzałem jako dziecko wolny czas. W ósmej klasie zacząłem szkolenie szybowcowe. Na terenie lotniska znajdowały się zakłady szybowcowe. Moim marzeniem była praca w tych zakładach. Po skończeniu ZSZ nie robiłem nawet wakacji, na końcówce roku szkolnego złożyłem papiery do pracy i pierwszego dnia wakacji zacząłem.


Model samolotu RCKrasnal Życzliwek i samolocik

Zakłady lotnicze, to chyba dobra szkoła dla modelarza.

Jasne. Produkowane były tam jeszcze szybowce drewniane. Zawsze panowało tam powiedzenie: "rób tak, żebyś mógł się wieczorem spokojnie położyć i żeby kiedyś na tym szybowcu mogło polecieć twoje dziecko". Kółko się zamknęło. Szybowiec Cobra 15, do którego wykonywałem elementy, lata w Aeroklubie Wrocławskim na Szymanowie. Jak dobrze pójdzie w przyszłym roku będzie na nim mógł polecieć mój syn.

Latanie modelem wciąga?

Latam bardzo dużo. Model w przez 7 lat był w powietrzu ponad 2 tys. godzin z czego połowę w centrum miasta. Uczę pilotażu tym modelem. Traktuję to jako pasję. Takie latanie to rozwój człowieka, również intelektualny poprzez obcowanie z techniką. Świat doznań emocjonalnych jest też przeogromny. Tym modelem nauczyłem latać niepełnosprawnego chłopca. Marzył o tym i robił proste modele, ale nie wierzył, że przy jego schorzeniu uda mu się coś więcej. W tej chwili mógłby mnie uczyć latać. Wykonuje też zaawansowane modele. To taka forma aeroterapii.

Jak reagują na model w Rynku policjanci i strażnicy miejscy?

Latałem w XV Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jako wolontariusz. Model przyozdobiłem grafiką. Puszki szybko się wypełniały. Przekonałem do siebie służby porządkowe, ponieważ latam bezpiecznie i odpowiedzialnie, a model powoduje uśmiech na twarzach przechodniów. Gdy zobaczyłem jego sukces, zacząłem się przyłączać do wielu innych wrocławskich imprez. Marką tego modelu są finały WOŚP i Dzień Życzliwości.

Czasem samolot pilotowany jest przez wrocławskiego krasnala.

Życzliwek dostał licencję pilota dwa lata temu.Teraz rozsiewa nad wrocławskim Rynkiem zarazki życzliwości.

Przy jakich imprezach pan latał?

Jest tego masa. 12 czerwca byłem na "Zaczarowanej piosence" Anny Dymnej w Krakowie. Ważne były dla mnie również Dolnośląskie Mistrzostwa Ratownicze w zeszłym roku. Latałem też w akcji "Mayday", rozdając ulotki informujące o potrzebie pomocy dla rodzin ofiar, które zginęły w katastrofie śmigłowca ratowniczego z Wrocławia. Kiedy tylko mogę, staram się promować idee krwiodawstwa.

Był pan podczas marszu ku czci ofiar katastrofy pod Smoleńskiem?

Tak, ta historia ma preludium 10 kwietnia podczas Photo Day'a na Dworcu Głównym, gdzie miałem latać modelem. Pojawił się dylemat, czy w obliczu takiej katastrofy latać modelem. Na marszu przyozdobiłem skrzydełko czarną wstążką i poleciałem, choć chciało się płakać. Wiele osób kręciło z ziemi, wykonywało zdjęcia. Ja zrobiłem ujęcia z powietrza. Było to też uhonorowaniem tych, którzy w marszu wzięli udział.

Model latał w pomieszczeniach?

Podczas festiwalu Survival latałem w Pawilonie Czterech Kopuł, byłem też w hali Dworca Głównego. O mały włos latałbym w Hali Stulecia. 1 czerwca miałem latać w niej na koncercie zespołu Golec uOrkiestra, jednak impreza została przeniesiona. Mam nadzieję, że we wrześniu już się uda. Jako nastolatek uczestniczyłem w Hali Stulecia w zawodach. To była kategoria mikromodeli. Jestem jednym z trzech wrocławskich modelarzy, którzy mają mikromodele.

Rzeczywiście są takie małe?

Małe nie są, ale ważą 2,5 grama. Zbudowane są z drewna balsa i folii. Kiedyś pokrycie wyrabiano według specyficznej receptury.

Nie chciał nan zostać pilotem?

Zakosztowałem samodzielnego latania w Aeroklubie Wrocławskim na szybowcach. Nigdy się tym nie nasyciłem. Niestety, latanie dużo kosztuje. Od czasu do czasu latam w akcjach szczepień lisów i rozrzucam szczepionki.

Roman Szmit na Dworcu GłownymModel samolotu i dzieci

Jest duża różnica w pilotażu?

Latając samolotem czy modelem jesteśmy w tym samym środowisku. Nawyki, które wpoimy w sterowaniu modelem, to połowa nauki latania szybowcem czy samolotem. Układ drążków jest identyczny, jak w szybowcu czy samolocie.

Jest pan jedynym modelarzem, który lata w centrum Wrocławia. Dobrze się pan czuje jako rodzynek?

Wolałbym latać z kimś, bo to niesie potężną gamę odczuć. Dotychczas modelarstwo realizowane jest poza granicami miasta. Często są to cięższe modele o napędzie spalinowym, które latają szybciej. Potrzebują więcej przestrzeni. Tym modelem startuję i ląduję z ręki. Nie da się nim zrobić krzywdy.

Zdarzają się powietrzne przygody?

Oczywiście. Filmując powódź przy moście Uniwersyteckim, przeleciałem niedaleko topoli, gdzie gniazdowały wrony. Para ptaków zaatakowała model, co mogło się skończyć rozerwaniem poszycia na usterzeniu, i zakończenia jego żywota w Odrze. Kilkaset złotych było zagrożone. Na szczęście udało mi się szybko wylądować.

Odegrał się pan na wronach?

Okazję do wcielenie się w powietrznego policjanta miałem przy stadionie Oławka któregoś późnego popołudnia. Zarejestrowałem katem oka czaplę z obfitym wolem, pewnie wracała do gniazda nakarmić młode. Zaatakowała ją wrona. Od ornitologów dowiedziałem się później, że to jest typowe dla wron, które zmuszają większe ptaki do zwrócenia pokarmu. Miałem przewagę wysokości i jak myśliwiec odwinąłem z komina powietrznego, nabrałem prędkości i wleciałem między wronę, a czaplę. Napastnik zgłupiał i uciekł, a czapla spokojnie poleciała dalej.

Bzyk radosny lata nisko, ale wysoko też potrafi?

Zasięg aparatury to 1600 metrów, a granica widzialności kilometr. Taka wysokość osiągnąłem w Gostyniu 1 maja tego roku. Wcześniej, 3 lata temu, na wysokości 700 metrów minął mnie AN-2 wyrzucający skoczków. Na ziemi pilot delikatnie minie obrugał, że mu się plątam w powietrzu.

Łatwo jest pilotować taki samolocik?

Dzieci z pierwszej klasy podstawówki już po 30 minutach radzą sobie z pilotażem.

Jakie są parametry pana modelu?

Wykonany jest z włókna węglowego pokryty folią mylarową. Napęd stanowi elektryczny silnik trójfazowy bezszczotkowy, podobny do tych z każdego napędu CD. Ma duży nadmiar mocy, co jest gwarancją bezpiecznego lotu, bo nie straszne są mocniejsze podmuchy wiatru. Zasilanie to akumulatorki litowo-polimerowe, napięcie wynosi 8,4 V a ich pojemność 800 mA, przekłada się to na 40 minut pracy silnika. Model waży 200 gram przy rozpiętości i długości 83 cm. Koło w samolocie "Antku" ma podobną średnicę.

Ile kosztuje taki zestaw?

Wartość tego modelu to około 1300 zł. Model jest moją modyfikacją fabrycznego systemu. Ulega uszkodzeniom, ale można go szybko i tanio naprawić

Gdzie można kupić solidny model?

Warto wszystkich uczulić, żeby nie kupować sprzętu byle jakiej jakości w marketach i na targowiskach. Sprzęt kupuje się w sklepie modelarskim. Aparatura działa na paśmie 35MHz jest to pasmo przeznaczone dla modeli latających. W Polsce jest chronione, nie zakłócają go inne nadajniki i nie sieje zakłóceń w eterze. Modele dalekowschodniej produkcji często pracują na częstotliwościach 27 czy 40 MHz. Latanie takim modelem w mieście jest rzeczą niedopuszczalną.

Kolekcjonujesz monety? Zbierasz znaczki? A może podróżujesz? Masz pasję, którą chciałbyś podzielić się na łamach naszego portalu? Czekamy na Wasze maile! Piszcie na adres: [email protected] W tytule maila wpiszcie: "Wrocławianie z pasją", a w treści opiszcie swoją pasję. Odpowiemy na każdy mail!

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto