Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pod Mocnym Aniołem. Mnie się film nie urwał [recenzja]

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
ddd
ddd Materiały prasowe
"Pod Mocnym Aniołem" warto zobaczyć. To dobry film, choć na pewno nie tak dobry, jak choćby "Wesele" Smarzowskiego. Trudno oprzeć się wrażeniu, że czegoś tu brakuje...

Zobacz też: Premiery kinowe tygodnia [trailery, repertuar]

Za nami przedpremierowy pokaz najnowszego filmu Smarzowskiego "Pod Mocnym Aniołem" w Multikinie w Pasażu Grunwaldzkim. We Wrocławiu z kinomanami miał się spotkać Andrzej Grabowski, aktor jednak nie dojechał. Po seansie niektórzy widzowie żartowali, że aktor pewnie się upił i dlatego nie dotarł.

Smarzowski znany jest z tego, że się z widzami nie patyczkuje. W swoich filmach pokazuje prawdziwy, czasem wręcz zbyt prawdziwy, a nawet przejaskrawiony obraz Polaków. Tak był np. w "Drogówce" czy "Domu złym". Tak miało być i tym razem. I było, ale tylko po części.

Nie za bardzo gorzka filmowa pigułka

Rzeczywiście, w filmie "Pod Mocnym Aniołem" reżyser bez skrupułów uzmysławia widzom, do czego może prowadzić alkoholizm. Alkoholowe ciągi, delirycy, wymioty, piana cieknąca z ust... - to wszystko mamy na ekranie, żadnej metafory.

I widz prawie już połyka tę gorzką pigułkę, którą serwuje nam Smarzowski, gdy okazuje się, że brak w niej goryczy. Moim zdaniem film byłby dużo bardziej poruszający, gdyby reżyser ubarwił go kilkoma komicznymi z pozoru sytuacjami. Takimi, w których widać jak na dłoni, do czego prowadzi pijaństwo. A prowadzi m.in. do tego, że człowiek staje się pośmiewiskiem innych. A jeśli nie pośmiewiskiem, to przynajmniej  trzeźwiejąc wspomina żenujące sytuacje, których sam był bohaterem.

Przykładów nie trzeba wcale szukać ze świecą. Wystarczy się rozejrzeć czy przejechać od czasu do czasu autobusem. Alkoholicy rozmawiający ze zwierzętami czy alkoholicy śpiewający w autobusie przeboje typu "Im więcej Ciebie, tym mniej" czy "Ona tańczy dla mnie". Szkoda, bo właśnie takie komiczne, z perspektywy trzeźwego, sytuacje w porównaniu z przedstawionymi przez Smarzowskiego ciągami alkoholowymi uczyniłyby film mocniejszym i jeszcze bardziej poruszającym.

Obraz powstał w oparciu o książkę Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", nagrodzoną Nike, ale mimo to można było przecież przemycić kilka wątków wziętych z życia, tak jak robi to wielu twórców.

Nie przekonała mnie też rola Adama Woronowicza - grana przez niego postać jest zupełnie niewiarygodna, a dialog głównego bohatera (Więckiewicz) ze swoim "moralnym symbolem upadku" przypomina majaczenia rodem z horroru.

Więckiewicz znów pokazał klasę

Skłamałabym jednak, gdybym stwierdziła, że film nie robi wrażenia. Robi, zwłaszcza, że widz uświadamia sobie, jak wiele zależy od tego, czy człowiek chce się zmienić, czy poddaje się, ulegając starym przyzwyczajeniom i nawykom.

Warto też zwrócić uwagę na doskonałą grę aktorską. Kolejną już rolę życia zagrał Robert Więckiewicz, który bezbłędnie wciela się w postać pisarza Jerzego, wspaniały popis swoich aktorskich zdolności dała też pochodząca z Wrocławia Kinga Preis (alkoholiczka Mania).

Szkoda tylko, że film mimo tak wysokich oczekiwań widzów, niczym nie zaskakuje. Szkoda, bo Smarzowski mógłby być naszym polskim Martinem Scorsese. Jednak takie porównania okazują się po tym filmie bezzasadne - "Wilk z Wall Street", chociaż się dłuży, dużo bardziej wciska w fotel i zdecydowanie bardziej wyraziście prezentuje kinomanom problem uzależnienia (tam jednak chodzi o narkotyki). Jednego jestem pewna, na nowym Smarzowskim nie wszystkim urwie się film...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto