Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Martyna Wojciechowska: Jestem fanką Polski

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Martyna Wojciechowska, kobieta na krańcu świata
Martyna Wojciechowska, kobieta na krańcu świata TVN/Małgorzata Łupina
Zostawiłam serce we Wrocławiu - ze znaną podróżniczką rozmawiamy o stolicy Dolnego Śląska, Etiopii i kolekcji kurtek przeciwdeszczowych.

Martyna Wojciechowska pomoże budować Przylądek Nadziei we Wrocławiu


Martyna Wojciechowska jest oficjalnym ambasadorem budowy Przylądka Nadziei, nowej siedziby wrocławskiej kliniki hematologii dziecięcej. Jak sama przyznaje, żyje na sto procent i w pełni angażuje się we wszystko, co robi. Wojciechowska jest pewna, że budowa Przylądka ruszy już na wiosnę przyszłego roku, choć wciąż potrzeba pieniędzy na realizację tego przedsięwzięcia**(zobacz: Martyna Wojciechowska pomoże budować Przylądek Nadziei we Wrocławiu).
Z Martyną Wojciechowską rozmawiamy o Leszku Czarneckim, kobietach na krańcu świata i chorych dzieciach.

Jako dziecko spędziła Pani dużo czasu w szpitalu. To dlatego wspiera Pani budowę Przylądka Nadziei dla dzieci walczących z chorobą nowotworową?**

Zawsze angażowałam się w tego typu akcje, a teraz - jako mama - jestem dużo bardziej wyczulona na wszelkie problemy związane ze zdrowiem dzieci. Trochę identyfikuję się z matkami, które borykają się z chorobami własnych pociech.

Fakt, że mam małą córeczkę, na pewno sprawił, że jestem bardziej wrażliwa. Patrząc na te maluchy, wyobrażam sobie swoje dziecko. Poza tym zawsze uważałam, że to ważny temat. Spędziłam w szpitalu połowę swojego dzieciństwa i pamiętam ten okres aż nadto dobrze. Chciałabym ulżyć dzieciom, które teraz muszą przez to przechodzić.

Martyna Wojciechowska to przede wszystkim znana podróżniczka, która nie może usiedzieć długo w jednym miejscu. Z drugiej strony często w wywiadach powtarza Pani, że jest fanką naszego kraju. Te dwie rzeczy da się pogodzić?

Oczywiście, jedno nie wyklucza drugiego. Jestem patriotką - zawsze wracam do naszego kraju. Nie planuję nigdzie się przenosić, bo moje miejsce jest tutaj i to właśnie w Polsce mam jeszcze dużo do zrobienia. Nie wyobrażam sobie jednak nie robić tego, co kocham najbardziej. Uwielbiam podróżować. Lubię o tym pisać i dzielić się swoimi wrażeniami, np. w programach dokumentalnych, które realizuję. To jest moja praca i mój styl życia. A potem zawsze wracam do domu.

Jedną z bardziej znanych Pani książek jest "Etiopia. Ale czat!". Czy właśnie to miejsce lubi Pani najbardziej?
Tak, wyjątkowo lubię Etiopię. Cenię ten kraj za architekturę, co nietypowe w Afryce. Lubię ją też za to, że jest ojczyzną kawy, że jako drugi kraj na świecie przyjęła wiarę chrześcijańską i jako jedyny kraj afrykański nigdy nie była kolonią. Jest wiele miejsc, do których wracam. Ale rzeczywiście, w 90 procentach leżą one w Afryce.

W czasie pobytu w Etiopii pracowała Pani w lokalnym szpitalu. Warunki są tam pewnie zgoła inne niż w Polsce, mimo że my też przecież borykamy się z różnymi problemami ochrony zdrowia.

Warunki, które są tutaj, na terenie Etiopii byłyby prawdopodobnie uznane za luksusowe. Ale to nie ma znaczenia, bo wszystko jest w pewnym sensie relatywne. Jesteśmy w Polsce i troska o nasze dzieci jest dla mnie ważna, więc w miarę możliwości pomagam na terenie swojego kraju. Nie zapominam oczywiście o innych ludziach, którym też trzeba pomagać.

Co jest dla Pani krańcem świata? Co chciałaby Pani jeszcze zwiedzić, zobaczyć, odkryć?

Nie ma takich miejsc. Do tej pory odwiedziłam już chyba ponad 90 krajów, ale lista miejsc, które chcę zobaczyć, jest o wiele dłuższa.

Po lewej Martyna Wojciechowska podczas kręcenia programu, po prawej Martyna wspiera budowę Przylądka


Dla wielu Polek jest Pani symbolem kobiety niezależnej. Podczas realizacji programu "Kobieta na krańcu świata" sama spotkała Pani wiele kobiet, na których można się wzorować. Któraś z historii była szczególnie poruszająca?
Każde spotkanie jest dla mnie ważne. Każda z tych kobiet zostawiła we mnie kawałek siebie. Trudno jest mi np. porównywać kobiety pracujące na polach minowych w Kambodży do Carmen Rojas, która pięściami walczy o utrzymanie rodziny. Te historie nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym, że wszystkie spotkane przeze mnie kobiety, są po prostu silne.

A Polki są silne?

Tak, zawsze były. Mamy jedynie problem, żeby głośno mówić o swoich problemach i sukcesach. Tego jeszcze nie potrafimy.

Kobiety mają różne zachcianki. Jedne wydają pieniądze na buty, inne na torebki, a co jest Pani słabością?

Uwielbiam różne gadżety podróżnicze. Ultralekkie, nowoczesne menażki, kuchenki wyprawowe czy noże. Mam całą kolekcję butów trekkingowych i kurtek przeciwdeszczowych. Ale moją największą pasją są książki. W księgarniach zostawiam majątek. Kupuję głównie książki podróżnicze oraz z dziedziny literatury faktu, reportaże.



Zobacz też: Wybierz z nami Książkę Roku 2011! [konkurs]



A jakie są Pani ulubione książki?

Wracam do książek, która są dobrze napisane. Mówię tutaj choćby o dziełach Anthony'ego de Mello. Czytam przede wszystkim nowości w dziedzinie literatury podróżniczej. Jestem też fanką Ryszarda Kapuścińskiego. Teraz czytam "Karawanę kryzysu" Lindy Polman i kończę "Duchy dżungli" Janusza Kaszy. Przy moim łóżku leży jeszcze kilka publikacji związanych z wychowaniem dzieci. Zwykle czytam kilka książek naraz.

Sama też pisze Pani książki. Czy w planach są kolejne publikacje?
Szóstą, pt. "Automaniaczka", wydałam w listopadzie tego roku. Teraz, mam nadzieję, trochę odpocznę, bo mam już na swoim koncie dużo tytułów. Wiosną przyszłego roku w księgarniach pojawią się "Kobieta na krańcu świata. Część trzecia" oraz "Zapiski podróżne". Przygotowuję też książkę o Koronie Ziemi.

Rozstanie z Leszkiem Czarneckim, nie spowodowało, że trochę się Pani zniechęciła do Wrocławia? Zwykle nasze osobiste porażki mają wpływ na to, jak kojarzą nam się poszczególne miejsca...

W najmniejszym stopniu nie zniechęciło mnie to do Wrocławia. Po pierwsze, nie chciałabym się odnosić do osoby znakomitego wrocławianina, Leszka Czarneckiego (zobacz też: Leszek Czarnecki pobił rekord świata w nurkowaniu). Myślę, że on sam dużo zrobił dla tego miasta, co zresztą widać na przykładzie niesamowitych budynków, które tutaj powstają (zobacz też: Sky Tower we Wrocławiu).

Zostawiłam serce we Wrocławiu i to nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek osobistymi udanymi bądź nieudanymi historiami. To jest cudowne miasto. Gdybym miała wymienić najlepsze miejsca w Warszawie, to trudno byłoby mi stworzyć taką listę, a we Wrocławiu są miejsca, gdzie lubię robić zakupy, chodzić do restauracji, spotykać się z przyjaciółmi. Prawdę mówiąc, mam więcej przyjaciół we Wrocławiu niż w Warszawie.

Dziękuję za rozmowę.


Czytaj też:




Koncerty i festiwale w 2011 roku


7 z Garażu: Wygraj telefon komórkowy


Wrocław: Sylwester 2011


Konkurs na zdjęcia z wrocławskiego zoo

**

**

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto