Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Kamiński: Kończę z dalekimi podróżami

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
"Teraz jestem kimś dla świata, a nikim dla rodziny. Lepiej być nikim dla świata, a kimś dla rodziny" - mówi Marek Kamiński. Zdobywca biegunów chce zrezygnować z dalekich wypraw.

Marek Kamiński 14 grudnia odwiedził Wrocław. W Empiku Renoma promował książkę "Dotykanie świata Marka Kamińskiego".

MMWroclaw.pl rozmawiało z podróżnikiem o wyprawie na biegun z Jasiem Melą, ulubionych miejscach na Ziemi, podróży w kosmos oraz o tym, co będzie robił, jeśli rzeczywiście zrezygnuje z podróżowania.** Jest Pan głównie znany z wypraw na bieguny, ale odbył Pan również wiele innych podróży. Które miejsce na Ziemi najbardziej Pana zafascynowało? **

To wszystko zależy od momentu w życiu. W tej chwili najbardziej fascynuje mnie Trójmiasto. Tam mam rodzinę, dzieci, tam się urodziłem, do tego miejsca wracam. Gdybym miał cokolwiek wybrać, wskazałbym właśnie na Trójmiasto i okolice.

Ale miałem też chwile, kiedy interesowały mnie bieguny. Chcę jednak zaznaczyć, że nie miejsca są same w sobie fascynujące, ale historia, która nas z nimi wiąże. Nasza własna historia, która splata nas z danym miejscem. Nie wydaje mi się, żeby na świecie były jakiekolwiek absolutnie najlepsze albo najgorsze zakątki. Nie możemy rozpatrywać tego w takich kategoriach. Wszystko zależy od nas samych.

Takie podróże oznaczają długie rozstania z rodziną. Jak przyjmują to Pana żona i dzieci?

Coraz gorzej. Dlatego w przyszłym roku mam zamiar przestać podróżować.

W ogóle?

Tak, w ogóle. Ograniczę się do minimum. Chciałbym, żeby moją najdłuższą podróżą była podróż wokół domu. Przyszły rok przeznaczę na pewno dla rodziny.

Wygłasza Pan również wykłady. Czy byłby Pan w stanie całkowicie się temu poświęcić?

Teraz właśnie nad tym myślę. Zastanawiam się, jak przestawić sobie życie, żeby podróżować jednocześnie nie ruszając się z miejsca zamieszkania.

Forma spotkania jest osobistą formą. I myślę, że bardziej nawet jestem w stanie spotkać się z ludźmi poprzez pisanie książek niż takie spotkania autorskie jak dzisiaj, które trwają przeważnie godzinę. Podczas tych ostatnich spotkań jestem w stanie przekazać tylko garść informacji. Książka jest dużo pełniejszym obrazem mnie samego. Zresztą czytelnik ma możliwość dokładniejszego przyjrzenia się mojej osobie w książce, która powstaje miesiącami czy latami.

Czy fascynacja podróżami nie wynika przypadkiem z charakteru, osobowości? Są ludzie, którym trudno jest przebywać cały czas w jednym miejscu.

Trudno mi powiedzieć. Dużo rzeczy wynika na pewno z nawyków. Robimy coś, co nam sprawia przyjemność. Odnajdujemy jakąś drogę i nią podążamy. Oczywiście trudno jest nam zmienić pewne przyzwyczajenia. Niełatwo jest wyrzeźbić nową formę w życiu.

Teraz zdaję sobie sprawę, że to co udało mi się niezwykłego w życiu osiągnąć, wynika z umiejętności odnalezienia nowej drogi. Myślę, że odszukanie swojego miejsca przy domu, przy rodzinie, to też jest wyzwanie.

Są w ogóle miejsca na Ziemi, które uważa Pan teraz za niewarte zobaczenia?

Staram się niczego nie żałować. Uważam, że wszystko w życiu ma swoje znaczenie. Być może w niektóre miejsca nie pojechałbym jeszcze raz, na przykład nawet na biegun. Byłem tam tak wiele razy, znam go z licznych perspektyw i wolałbym przeżyć coś innego, na przykład podróż z moim dzieckiem na Kaszuby czy na Hel. W życiu ważne jest poznawanie świata, nie tylko fascynacja. Powtarzanie swoich osiągnięć to nie jest sposób na życie.

Jedną z wypraw na biegun odbył Pan wspólnie z Jaśkiem Melą. Sam Jaś Mela miał przed sobą dużo więcej przeszkód, niż gdyby był w pełni sił.

Trudno powiedzieć. Z perspektywy Jaśka mogło być całkiem inaczej. Może gdyby był w pełni sił, to nie miałby motywacji, żeby podjąć taką próbę. Ważne, żeby wczuć się w perspektywę innego człowieka.

Kiedy ja staram się wczuć w sytuację osoby niepełnosprawnej, to wydaje mi się, że takie umożliwienie podążania za marzeniami daje ogromną motywację do realizowania pewnych celów. A często motywacja jest dużo ważniejsza niż siła fizyczna.

To znaczy, że nie ma żadnych barier? Każdy może wyruszyć w tego rodzaju podróż?

Bariery oczywiście są. Natomiast można starać się je pokonywać. W przypadku Jaśka trudnością było bardziej przezwyciężenie jakichś społecznych barier, typu wykluczenie, skazanie na wegetację, odmawianie prawa do tego rodzaju rzeczy.

Nie uważam natomiast, żeby wszystko było możliwe. Takim ograniczeniem jest moralność. Trzeba umieć rozróżniać dobro i zło.

A wyprawy w jakie miejsce by się Pan nie podjął?

Na pewno nie chciałbym odwiedzić domów publicznych. Idąc tym kluczem, nie poszedłbym też do kasyna. To są tego typu miejsca, których zobaczyć bym nie chciał.

A chciałby Pan polecieć w kosmos?

Myślę, że tak. To na pewno byłoby ciekawe doświadczenie.

Mówił Pan kiedyś, że podróżowanie jest związane z szalonymi pomysłami. Jaki był Pana najbardziej szalony pomysł?

W pozytywnym znaczeniu tego słowa na pewno właśnie wyprawa z Jaśkiem. Kiedy zaczynaliśmy to realizować, było to niewątpliwie szalone. Inna szalona rzecz? Jak miałem czternaście lat, popłynąłem statkiem do Afryki bez rodziców, choć za ich zgodą oczywiście. Byłem wtedy przez miesiąc sam. Być może wariackim pomysłem była też wyprawa z moją żoną Katarzyną, wtedy jeszcze narzeczoną, na biegun północny. Ona była wtedy po ciężkiej operacji, a wybraliśmy się najpierw na Kilimandżaro, potem na biegun. Mogę przyznać, że to był nawet wstęp do tej wyprawy z Jaśkiem.

Do jakich miejsc najchętniej Pan wraca?

Tak jak mówiłem na początku, do Trójmiasta. Coraz bardziej podoba mi się też Wisła. Ostatnio przepłynąłem ją całą kajakiem. Teraz chciałbym to zrobić jeszcze raz, tylko że zimą.

Trochę to zaskakujące. Po zobaczeniu tylu ciekawych miejsc na świecie wymienia Pan miejsca znajdujące się w Polsce.

Są miejsca na Ziemi, w których nie byłem, na przykład Himalaje. Ale jak myślę, dokąd chciałbym teraz wracać, to pierwsza myśl to Trójmiasto. To nie jest chyba takie zaskakujące. Zwykle szczęścia szukamy gdzieś daleko. Potem się okazuje, jak to bywa w baśniach, że ono znajduje się gdzieś obok nas.

Podróżuję już około trzydzieści lat i teraz mogę stwierdzić, że te najciekawsze miejsca mamy tutaj pod ręką, a przynajmniej są one porównywalne z tymi supermiejscami na świecie.

Trzeba przyznać, że coraz więcej pojawia się ofert biur podróży do egzotycznych krajów i cieszą się one ogromnym powodzeniem. Tajlandia, Meksyk, Kuba...

Na pewno są to miejsca, które warto odwiedzić. Polecam poznawanie świata w różnych odsłonach. Ale ten świat obok nas też jest piękny. Jedno drugiego nie wyklucza.

A jakie ma Pan plany na przyszłość?

Na pewno potrzebuję właśnie tej zmiany nawyków, o której mówiłem. Chcę odkrywać ten świat, który jest blisko. Myślę, że skupię się na pisaniu książek. Chciałbym napisać trochę o strachu, o motywacji, oczywiście pod kątem tych doświadczeń, które mam za sobą. Jest parę pomysłów. W głowie powstało mi już pięć książek. Teraz muszę to wszystko przelać na papier. I tak jak wspomniałem, wyprawa-Wisła zimą. Jeśli będę jeszcze potem podróżował, to już z rodziną. Najbliższy rok chciałbym poświęcić tylko im.

Ostatnio córka powiedziała mi, że wolałaby, żebym był "nikim", niż podróżnikiem. Jeżeli będę "nikim", to nie będę podróżował. Pomyślałem, że rzeczywiście coś w tym jest. Teraz jestem kimś dla świata, a nikim dla rodziny. Lepiej być nikim dla świata, a kimś dla rodziny.

Dziękuję bardzo za rozmowę.


Czytaj też:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto