Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak pomóc, ale nie odebrać duszy Cyganowi?

Michał Potocki
Michał Potocki
Taniej jest pomagać Romom, niż zostawić ich samym sobie.

Tak twierdzą scpecjaliści. Przy okazji 30. posiedzenia Komitetu Ekspertów Rady Europy ds. Romów i Osób Wędrujących we Wrocławiu spotkali się ludzie zaangażowani w sprawy romskie. Przez cztery dni będą poznawać tę społeczność. Żeby przekonać się, czy urzędnicy mówią prawdę o sytuacji Romów we Wrocławiu, wyjdą na ulice.

Uczestnicy spotkania 19 października odwiedzą studio nagraniowe Stowarzyszenia Romów i Centrum Kultury Romskiej na Brochowie oraz świetlicę integracyjną przy ul. Ruskiej. Później w XII LO poznają przedstawicieli lokalnych organizacji i instytucji współpracujących z Romami. Na godzinę 15. zaplanowano wernisaż wystawy fotograficznej RomaRisingPL.

O sytuacji Romów we Wrocławiu rozmawiamy z Małgorzatą Różycką, przedstawicielem RP w Komitecie Ekspertów Rady Europy ds. Romów i Osób Wędrujących.

Dlaczego spotkaliście się właśnie we Wrocławiu?

Stolica Dolnego Śląska to świetne miasto na organizację takiego spotkania. Nie mówię tego jako wrocławianka. Kiedy zaczęłam tutaj pracować w roku 2002, próbowałam przygotować grunt pod program krajowy, który współtworzyłam w MSWiA. Okazało się wtedy, że na terenie Dolnego Śląska nie ma żadnej organizacji romskiej, że jest sporo miejscowości, gdzie mieszkają Romowie, ale nic się tam nie dzieje.

A co się zmieniło w ostatnich latach w sprawie Romów?

W 2004 roku, gdy ruszaliśmy z programem na rzecz społeczności romskiej w Polsce, mieliśmy tylko strategię rządową i małe środki, milion złotych na cały kraj - teraz pieniędzy jest znacznie więcej, bo 10 milionów. Po siedmiu latach doszliśmy we Wrocławiu do kilku działających organizacji pozarządowych, sieci fantastycznych asystentów edukacji romskiej i nauczycieli szkolnych wspierających edukację dzieci romskich. Zaczynaliśmy na spalonej ziemi, dziś jest o wiele lepiej.

W programie spotkania jest wyjazd na wrocławski Brochów. Nie obawia się go pani?

Nie, nie takie rzeczy widziałam. Taki wyjazd wynika ze zwyczaju Rady Europy. Teraz spotykamy się na części oficjalnej. Pokazujemy ciekawe rzeczy, które mają u nam miejsce, ale chcemy poznać problemy społeczności, bo tylko z nich możemy się czegoś nauczyć. Tutaj opowiadamy sobie rożne rzeczy, a potem idziemy na ulicę i patrzymy, jak wygląda rzeczywistość. Wiadomo, że nie jest ona łatwa, ale pozwala nam zweryfikować sądy przedstawiane przez administrację z tym, co mówią Romowie.

Mówicie o Romach, a gdzie Ci wędrujący?

W tej części Europy nie mamy do czynienia z ludźmi, których się zwykło nazywać osobami wędrującymi, to jest kwestia raczej Wielkiej Brytanii i Irlandii. To często nie są Romowie, ale inne grupy. Nasi polscy Romowie już tak nie wędrują.

Podobno największe problemy Romów to edukacja, praca i integracja ze społecznością lokalną.

Przeciętnemu człowiekowi trudno w to uwierzyć. Jeśli chodzi o Romów to praktycznie każda sfera życia publicznego jest dla nich z różnych przyczyn trudna. Część jest niewykształcona, nie brakuje analfabetów. Mają niskie kwalifikacje. Nie wchodzą na rynek pracy, zaczynają być klientem opieki społecznej, mają problemy ze zdrowiem. Wszystko, co dotyczy Romów, musi obejmować szeroki zakres normalnych zjawisk życiowych. Nam się to nie mieści w głowie, ale dla nich jest dużym problemem.

O Romach w Oratorium MarianumO Romach w Oratorium Marianum

Dzieci romskie nie mają obowiązku chodzenia do szkoły?
Nie, tak jak każde dziecko w Polsce, mają taki obowiązek. Problemem jest wyegzekwowanie od rodziców konieczności posyłania dzieci do szkoły.

Część z nich  wciąż nie umie pisać i czytać.

Pokolenie dziadków czy nawet rodziców obecnych uczniów romskich, to w części analfabeci. W PRL-u był obowiązek edukacji, ale nikogo wtedy nie obchodziło, czy Romowie potrafią pisać czy nie. Zresztą samych Romów to nie obchodziło, mówili "jakoś sobie damy radę". Teraz jest inaczej. Romowie najbardziej ucierpieli podczas transformacji ustrojowo-ekonomicznej, ponieważ pozbawieni kwalifikacji nie radzą sobie na rynku pracy.

Nie pomagacie im trochę na siłę?

Przygotowując program, zastanawialiśmy się czy nie będzie to narzędzie asymilacji, czy nie odbierzemy Cyganowi duszy? Robiliśmy wszystko, żeby tak nie było. To może być jednak odebrane jako rodzaj uszczęśliwiania na siłę. W zamian za ten romski kod kulturowy, mało funkcjonalny w dzisiejszym świecie, oferujemy im nasz kod, który uznajemy za lepszy, ale czy jest lepszym, to tego nikt nie wie.

Czyli wątpliwości były.

Najważniejsze było uświadomić sobie niebezpieczeństwa. Czy można sobie pozwolić, z punktu widzenia państwa, obywatela czy chrześcijanina na to, że kilkuletnie dzieci nie umieją czytać lub pisać? Pomyślmy, co z nimi będzie za kilkanaście lat, jeśli nic nie zrobimy.

Romowie mają silne poczucie tożsamości?

Tożsamość Romów jest na tyle silna, że im nie zagrozimy, ale trzeba ich nauczyć tego, by umieli z nią funkcjonować w dzisiejszym świecie.

Dużo jest Romów na Dolnym Śląsku?
Około pięciu tysięcy osób. We Wrocławiu połowa z tego, ale to dane sprzed kilku lat. Wielu z nich wyjechało do Wielkiej Brytanii.

Co zyska Wrocław na takim zjeździe Rady Europy?

Miasto staje się otwarte na inne kultury. Pokazuje również skuteczne podejście administracji do problemów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto