Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ET Tumason i Peter J. Birch w CIA [foto]

rakabo
rakabo
We wrocławskiej siedzibie CIA zobaczyliśmy na żywo muzyków, którzy reprezentowali dwa skrajne energetycznie bieguny muzyczne.

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto" dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze.

Zawsze miałem wrażenie, że bardzo ciężko jest porwać publiczność w nurt swoich dźwięków samym śpiewem i grą na gitarze, ale ci panowie - jak to się dzisiaj mawia - dali radę.

Jako pierwszy w Centrum Inicjatyw Artystycznych wystąpił Peter J. Birch. Jeśli ktoś myśli, że to obcokrajowiec, to muszę go wyprowadzić z błędu. To pseudonim artystyczny Piotra Brzezińskiego. W tym roku ukazała się debiutancka EP’ka wokalisty, która zawiera cztery utwory: "Morning Bird", "Private Ocean To Drift", "Recluse's Guide" i "In My Island". Piosenka "Morning Birds" miała swoją premierę w radiowej Trójce.

Moim zdaniem to dobrze zapowiadający się młody piosenkarz. Mocnym punktem jego gry są wolne nastrojowe utwory. To jednak nie znaczy, że było nudno. Nawet ballady, szczególnie w takim wykonaniu, potrafią wprowadzić człowieka w miły, kojący trans. Słuchając jego koncertu zastanawiałem się, z jakim innym wokalistą kojarzy mi się jego głos i nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. Naprawdę trudno go porównać do innych artystów, co bardzo dobrze rokuje. Żałuję jedynie, że nie usłyszeliśmy żadnej piosenki w języku polskim. Szkoda, bo z takim głosem utwór w naszym ojczystym języku z pewnością by się obronił. Pozostaje nadzieja, że Piotr Brzeziński nie da się wciągnąć w bezlitosne tryby polskiego showbiznesu i znajdzie własną drogę na pokazanie się szerszej publiczności. Ja osobiście widzę jego grę w towarzystwie akustycznej gitary basowej i kwartetu smyczkowego, ale to tylko taka moja muzyczna fantazja. Po niespełna godzinie dryfowania wśród nastrojowych piosenek, nurt dźwięków doprowadził nas do piętnastominutowej przerwy.

Drugim muzykiem, który oczarował zgromadzoną w CIA publiczność był pochodzący z Rejkiawiku ET Tumason. Muzyka z krainy gejzerów i gorących źródeł nie jest mi obca, ale ostatniej rzeczy, jakiej bym się spodziewał, to usłyszeć islandzkiego bluesa. Artysta rozpoczął właśnie kolejną trasę po Polsce, a Wrocław był miejscem, w którym dał pierwszy wytęp.

Et Tumason czerpie inspiracje z rdzennej muzyki bluesowej znad Missisipi. Aż dziw bierze, ile ognia można wykrzesać z gitary akustycznej. Wokalista nie oszczędzał strun i głosu, doprowadzając ludzi do żywiołowych reakcji. Jego utwory pozbawione były zbędnych w tej muzyce estetycznych ozdobników. Nieraz widziałem archiwalne filmy o czarnoskórych muzykach, którzy siedzieli na ganku swojego domu z gitarą w ręku. Grali i śpiewali. Pragnąłem wtedy, by móc tam być, usiąść obok jednego z nich i wsłuchać się w te rdzenne bluesowe dźwięki. Dzisiejszego wieczoru nie potrzebowałem biletu lotniczego relacji Polska - USA. To, o czym skrycie marzyłem, spełniło się tu, we Wrocławiu. Islandzki muzyk wydaje się być nieuwikłany w sztucznie wytworzone przez człowieka konwenanse. To osoba wolna, która moim zdaniem opanowała sztukę bycia na innym poziomie - poza światem, w którym dominującą rzeczą staje się standaryzacja, pieniądze i uniformizacja. To wszystko powoduje, że grany przez niego blues jest szczery. Gdyby było inaczej, to jego muzyka z pewnością straciłaby na wartości.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto