Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

buszującyWpolsce: Uwaga na miny w umowach [felieton dziennikarza obywatelskiego]

buszującyWpolsce
Regulaminy bywają bardziej skomplikowane niż dramaty Szekspira - ...
Regulaminy bywają bardziej skomplikowane niż dramaty Szekspira - ... sxc.hu
Regulaminy bywają bardziej skomplikowane niż dramaty Szekspira - pisze nasz użytkownik.

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze.

Chłopcy wyłudzający pieniądze od starszych pań metodą "na wnuczka". Naciągacze ze Świnoujścia, sprzedający miejsca na bezpłatnym parkingu. Niekończące się konkursy SMS-owe, w których na pewno jesteś zwycięzcą… Innymi słowy – Polak potrafi. W tym przypadku – oszukać. Jednak istny kryminał może kryć się w zwykłych umowach telekomunikacyjnych.

Uwaga, na miny!

Operatorzy przymilają się i kuszą. Zatrudniają gwiazdy, by swoją twarzą promowały ofertę, dając jej rozgłos i zwiększając wiarygodność. Tymczasem na starcie z konsultantem w salonie najlepiej zabrać ze sobą prawnika. W ten sposób możemy uniknąć regulaminowych min, którymi umowy są dosłownie najeżone.

Szczęście mają ci, co podpisują umowę za pośrednictwem kuriera – przysługuje im bowiem dziesięciodniowy okres, w którym mogą jeszcze odstąpić od już podpisanego cyrografu. Stoi za tym dokument, który – na ironię – nazywa się "Ustawą o ochronie NIEKTÓRYCH praw konsumenta oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny". Ale ten, kto zawarł umowę w salonie (mówiąc w duchu ustawy – w siedzibie przedsiębiorcy), zerwać jej bez niepłacenia kary umownej nie ma prawa. Chyba że…

I właśnie tu pojawiają się schody. Możemy skarżyć się i sądzić. Ale np. sam Departament Polityki Konsumenckiej przy UOKiK to zaledwie klika osób, więc nie każdym przypadkiem się zajmie, choćby z braku czasu.

Reszta jest… regulaminem

UOKiK, który prowadzi stały monitoring umów na świadczenie usług telekomunikacyjnych (i nie tylko), w każdym raporcie wykrywa szereg nieprawidłowości. O niedozwolonych klauzulach można by napisać powieść, lecz nie o tym dziś będzie. Diabeł, jak wiadomo, tkwi w szczegółach takich umów. I to niezwykle zawiłych, pisanych językiem natchnionego prawnika bądź też, co tu dużo mówić, krętacza.

Tragikomedia polega na tym, iż wiele zapisów, które budzą wątpliwości klienta, jest zgodnych z literą prawa. Na przykład brak w umowie zapisu o wysokości abonamentu. Wystarczy, że będzie nazwa planu taryfowego. Reszta jest… regulaminem.

A te bywają znacznie mniej zrozumiałe niż dramaty Szekspira. Coraz częściej jednak dorównują im pod względem ilości stron. Umowa zwykle to jedna kartka, lecz regulamin na 15 stron oraz cennik na 20 nikogo już nie dziwią. Dlatego coraz trudniej być mądrym nawet po szkodzie. O wielu konsekwencjach tego, co podpisaliśmy, dowiadujemy się dopiero w trackie przykrego spotkania z fakturami. Co wówczas zrobić?

Podręcznik wojownika z operatorem
1. Reklamować! Jeśli poczujemy się niezadowoleni, oszukani przez operatora albo wykryjemy nieścisłości, pisemna reklamacja ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru to podstawowa broń. Nawet gdy nie budzi nadziei, odpowiedź na nią może przydać się później.

2.
Rzeczniku kochany, wyliż moje rany… Kiedy reklamacja nie poskutkuje, należy zwrócić się do właściwego swojemu miejscu zamieszkania rzecznika praw konsumenta. Zajmuje się on naruszeniem tzw. indywidualnych interesów konsumenta. Na tym etapie można też napisać do UOKiK (sprawdzi, czy nie doszło do naruszenia interesów zbiorowych).

3. W przypadku, gdy rzecznik/urząd nas zawiodą, a nadal będziemy mieć podstawy, by podważyć zgodność z prawem działań operatora, możemy użyć działa największego kalibru, czyli sądu. Niech sprawiedliwość zatriumfuje!

4. Punkt ten powinien być w zasadzie punktem numer 1. Jeżeli nie rozumiesz zapisów w umowie/regulaminie/cenniku, albo budzą one twoje wątpliwości, nie podpisuj niczego lub skonsultuj się z prawnikiem. Hasło "no risk, no fun" nie jest w tym przypadku dobrym doradcą.

Ku przestrodze!

Sądzę, iż najwspanialszym podsumowaniem tego tekstu, a zarazem przestrogą, będzie niniejsza rozmowa, którą odbyłem niedawno z konsultantką w jednym z wrocławskich salonów pewnej sieci telefonów komórkowych:

- Dzień dobry. Czy podpisując umowę, płaci się za aktywację? - spytałem.
- Nie. Aktywacja jest całkowicie darmowa - odpowiedziała konsultantka.
- A są jakieś haczyki? - drążyłem temat.
- Nie ma.
- A czy podpisując umowę, nie trzeba przypadkiem kupić jednorazowego, ale obowiązkowego pakietu internetowego za 29 złotych? - zapytałem.
- Trzeba.
- Czyli haczyki są...?
- Są.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto