Wrocław: Po zieleni zostały tylko ślady opon

Samochody rozjechały pasy zieleni przy Wybrzeżu Wyspiańskiego. Okoliczni mieszkańcy obwiniają o to studentów i pracowników Politechniki Wrocławskiej. Narzekają też, że straż miejska nie interweniuje, mimo zgłoszeń.

Naprzeciwko budynku A1 po zieleni rosnącej wzdłuż Odry zostało tylko wspomnienie. Dziś to rozjechane przez pojazdy błoto i zdewastowane tereny spacerowe. Codziennie stoi tam kilkadziesiąt samochodów, w większości należących do studentów uczelni. Mieszkańcy mają już dosyć tej sytuacji.

- Bezczelność kierowców, którzy dewastują naszą okolicę, mnie przeraża - mówi Karolina Lehmann-Ziaja, mieszkająca przy ul. Curie-Skłodowskiej. I wskazuje palcem, jak jeżdżą studenci. Obok miejsc, gdzie postawiono specjalne słupki, by zagrodzić wjazd, widać rozjechane błoto między drzewami i ślady opon.

W uczelni rozkładają ręce: - Podejrzewam, że część tych samochodów należy do mieszkańców. Nie mamy obowiązku zapewniać im miejsc do parkowania - mówi Agnieszka Niczewska, rzecznik Politechniki.

- To nieprawda! - mówi Lehmann-Ziaja. - Wystarczy przyjść tu, gdy nie ma zajęć, wtedy nikt nie parkuje na zieleni - stwierdza. I dodaje, że straż miejska też ignoruje problem.

- Codziennie interweniujemy tam bardzo wiele razy - odrzuca zarzut Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej we Wrocławiu. - Jednak gdy patrol odjeżdża, pojawiają się nowi kierowcy parkujący na zieleni.

Studenci nie obawiają się mandatów: - Parkuję tu codziennie, bo wszyscy tak robią. Jeszcze nigdy nie dostałem mandatu - mówi Piotr Matuszek, student automatyki i robotyki.

- Przecież można tu parkować. Mandat grozi jedynie za wjazd na chodnik - dodaje inny student Politechniki.

Strażnicy są zdziwieni takim myśleniem. - To jakaś bzdura, parkować na zieleni nie można - podkreśla Chełchowski.