Mężczyzna twierdzi, że dostał łóżko na wprost otwartych drzwi swojej sali. Miał zrobić badanie, które się nazywa bilans płynów, więc co godzinę musiał oddawać mocz. - Pierwszej nocy naliczyłem pięć trupów wiezionych korytarzem! - opowiada zdenerwowany. - Drugiej - cztery. Gdy zrelacjonował to swoim współlokatorom z sali, usłyszał, że pechowo trafił, bo na jego łóżku dwóch niedawno zmarło.
Pan Kazimierz jest postrzegany przez personel szpitala przy Ołbińskiej jako bardzo wymagający pacjent. Jarosław Buczek zapewnia, że wszyscy pracownicy z wielkim szacunkiem podchodzą do śmierci pacjentów, jeśli do nich dochodzi. Statystycznie może być ich jednak więcej, bo oddział chorób wewnętrznych jest największy we Wrocławiu - jest tam aż 70 łóżek. - Jeśli dochodzi do zgonu, ciała są transportowane dyskretnie. Jeśli ten pan się przebudził w nocy, mógł, niestety, natknąć się na taki widok - tłumaczy. Według rzecznika służby zdrowia MSWiA, szpital nie umie wpływać na subiektywne odczucia starszej osoby, jaką jest pan Kazimierz.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?