Wrocław: Kolej odda dworce

PKP chcą, by gmina Wrocław zainteresowała się czterema wyremontowanymi dworcami kolejowymi w mieście. Chodzi o budynki na Mikołajowie, Praczach, Kuźnikach i Leśnicy.

Choć obiekty te zostały odnowione, stoją zamknięte dla pasażerów. Jacek Prześluga, członek zarządu PKP SA, w ubiegłym tygodniu mówił we Wrocławiu, że ich nie otworzy. Przyczyna? Nie ma chętnych, którzy uruchomiliby tu sklepiki czy lokale gastronomiczne.

To niejedyny problem kolei. Na Mikołajowie, Praczach, Kuźnikach i Leśnicy żaden z przewoźników nie chce sprzedawać biletów.

To paradoks. Okazuje się, że zanim PKP wydały 10 mln zł na poprawę wizerunku tych budynków, pytały Przewozy Regionalne, spółkę Koleje Dolnośląskie i Intercity, czy otworzą tam swoje okienka. Już wtedy firmy te nie były tym zainteresowane.

Czytaj także: Kiedy legalnie wjedziemy rowerem na rynek

Dzisiaj PKP rozpaczliwie szukają wyjścia z tej patowej sytuacji. Ich przedstawiciele rozmawiali już na ten temat z wrocławskimi urzędnikami. Byli nawet na tzw. "wizji lokalnej" i oglądali dworce.

- PKP zaproponowały nam dzierżawę albo pomoc przy komercjalizacji tych budynków - wyjaśnia Julia Wach z wrocławskiego magistratu. - Ale żadna decyzja jeszcze nie zapadła.

Wrocławski samorząd to dla kolei ostatnia deska ratunku. PKP od miesięcy próbowały przekonać drobnych przedsiębiorców, by zainwestowali i zorganizowali tam swoje biznesy. Jak widać, bez skutku. Jacek Prześluga na konferencji "Region - Miasto - Kolej" nie krył, że niechciane przez nikogo dworce zostaną przekształcone w cokolwiek, np. w sklepy albo mieszkania. Ba, nawet w stacje benzynowe.

To nie pierwsze kolejowe budynki, które kolej z ochotą powierzyłaby samorządowi. Z propozycją przejęcia zabytkowego, ale zaniedbanego Dworca Nadodrze wyszła już dawno. Na razie powstała tylko koncepcja zagospodarowania tego obiektu.

Pewne jest jedno. Tracą na tym pasażerowie. Na zapuszczone dworce nie chcieli wchodzić, na wyremontowane - nie mogą. A PKP wciąż nie wiedzą, co z nimi zrobić...