Wojna na mazaki, czyli Paint Club Battle Tour 2010

Battle Tour to nic innego jak plastyczny pojedynek streetartowców, którzy używając markerów, improwizują na dany temat. Była to pierwsza impreza z tego cyklu, zorganizowana we Wrocławiu. Po stolicy Dolnego Śląska przyjdzie pora na Kraków i jeszcze kilka innych miast europejskich. Finał w Berlinie w 2011 r.

Na Łokietka 5 dotarliśmy o czasie. Na miejscu trwały jeszcze przygotowania do pojedynku. W miarę upływu czasu przybywało ludzi, chcących popatrzeć na zmagania artystów lub po prostu im kibicować. W szranki stanęły trzy dwuosobowe drużyny. Po krótkim przedstawieniu zawodników przystąpiono do losowania tematu. Po chwili było już wszystko wiadomo - tematem markerowych improwizacji zostało "piekło''.

Raz, dwa, trzy, ruszyli! Po kilkunastu sekundach, na płótnach zaczęły pojawiać się pierwsze kreski. Jedno jest pewne, to bardzo dynamiczna sztuka, zmieniająca się z sekundy na sekundę. O ziewaniu i nudzie nie było więc mowy. Każdy był ciekaw, jaki będzie efekt końcowy. Nie zabrakło też oprawy muzycznej w wykonaniu dj Kobster. Po półtorej godzinie usłyszeliśmy - trzy, dwa, jeden, STOP!

Przyszedł czas na wybór najlepszej pracy. Użyto w tym celu urządzenia do pomiaru decybeli. Ludzie oceniali je klaszcząc, tupiąc, gwiżdżąc, wrzeszcząc, każdy sposób był dozwolony. Po chwili poznaliśmy juz streetart'owych szczęśliwców. Zwycięskie dzieło zlicytowane zostało za zawrotną sumę 220 złotych.

Spojrzałem na pracę, na której w centralnej części namalowana była diabelska głowa, i powiedziałem - to jest niezłe, a Basia, siedząca koło mnie dodała: Boskie!

Czytaj też:

• Śladami Banksiego, czyli urban art po wrocławsku
• Mail Art we Wrocławiu
• Brave Festival 2010: Sztuka pansori