Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WIRUS EBOLA WE WROCŁAWIU? Licealiści wrócili z Liberii. Nie przebadano ich [wideo]

Redakcja
Grupa wrocławskich licealistów z Prywatnego Liceum ...
Grupa wrocławskich licealistów z Prywatnego Liceum ... Woopidoo2/sxc.hu
Grupa wrocławskich licealistów z Prywatnego Liceum Salezjańskiego przez miesiąc przebywała z misją w Liberii, gdzie opiekowała się dziećmi. 3 sierpnia wrócili do Polski, ale nikt ich po powrocie nie przebadał.

Sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.

- Sprawa zostanie zbadana urzędu na podstawie doniesień medialnych. Sprawdzamy czy doszło do przestępstwa z artykułu 165 kk. dotyczącego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego lub szerzenia się choroby zakaźnej - informuje rzecznik prokuratury Małgorzata Klaus.


- Świadomość epidemii i zagrożeń była obecna zarówno we mnie, jak i w uczestnikach oraz przede wszystkim w rodzicach. Nikt nie był przymuszony - powiedział w programie "Po przecinku" w TVP Info salezjanin ks. Jerzy Babiak, organizator misji.

Grupa chętnych razem z księdzem, który jest jednocześnie dyrektorem liceum, pomagała zorganizować półkolonie dla 400 najbiedniejszych dzieci. Do Liberii pojechali z powodu zakończonej niedawno wojny domowej. W Monrowii znajdował się główny ośrodek dzieci-żołnierzy. Salezjanie chcieli pomóc najmłodszym mieszkańcom Liberii.

Jak się okazuje obóz, w którym przebywali Polacy zamknięto dwa dni po wyjeździe grupy. Uczniowie wrócili do Wrocławia 3 sierpnia. Od tego czasu nikogo nie przebadano.

Czytaj:

Wolontariusze przebywali przede wszystkim w stolicy kraju Monrowii, gdzie z powodu eboli zmarło już siedem osób. Jeden z uczniów na swoim profilu na Facebooku napisał: "Boże, pomóż nam".

- Gdybyśmy przyjęli takie myślenie, że kraje afrykańskie to miejsce wielu chorób, nie tylko eboli, ale też malarii, gruźlicy i febry, to musielibyśmy powiedzieć, że nie ma sensu tam jechać, bo się zarazimy. W Afryce co 30 sekund umiera dziecko. Jest przekonanie, że mimo wszystko trzeba tam jechać - mówił w programie ks. Babiak.

TVP/-xnews

Lekarze: nie ma zagrożenia

Jak powiedział dla Gazety Wrocławskiej prof. Andrzej Gładysz z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu organizator powinien natychmiast sprawdzić, czy licealiści mogli w Liberii mieć kontakt z jakąkolwiek spośród osób zakażonych wirusem ebola. Tłumaczy, że każda osoba, która miała lub mogła mieć kontakt z kimkolwiek spośród zakażonych wirusem, powinna być traktowana jako osoba potencjalnie zakażona. "Trzeba zebrać dokładny wywiad, przeprowadzić badania, a w razie konieczności obserwację w izolatce. To wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa."

Z drugiej strony dr hab. n. med. Włodzimierz Gut z Zakładu Wirusologii Państwowego Zakładu Higieny przyznaje, że w tej sytuacji nie ma praktycznie możliwości, żeby licecaliści zostali zarażeni.

Czytaj:

- Wirus ebola rozwija się od 2 do 9 dni. Objawia się biegunką, krwawieniem i błyskawiczną utratą wagi. Jeśli ktoś przeżył dwa tygodnie, to nie powinien się obawiać. Bada się osoby z podejrzeniem zachorowania, a ty nie wystąpiły żadne objawy. Nie ma profilaktyki - tłumaczy Gut. - Do zarażenia dochodzi najczęjściej podczas przygotowania ceremonii pogrzebu, podczas bezpośredniego kontaktu z wydzieliną oraz podczas opieki nad pacjentem bez odpowiednich zabezpieczeń.

"Ebola jest wśród nas"

Grupa wolontariuszy z liceum salezjańskiego prowadziło dziennik z podróży. Jedna z uczestniczek napisała 16 lipca:

"Jak wiadomo ebola jest tutaj problemem. Stąd w wielu miejscach można spotkać różne ulotki i komunikaty. Codziennie spotykamy je w naszym ośrodku, na ulicach, a także na drzwiach odwiedzonej ostatnio Masonic Templum. Można się z nich dowiedzieć między innymi czym jest wirus eboli, jak można się nim zarazić, czego unikać oraz jakie są najczęstsze objawy choroby. Do akcji profilaktyki włączyło się wiele organizacji. Wśród nich między innymi UNICEF. Nawet lokalne radio, jak słyszeliśmy jadąc ostatnio samochodem emituje specjalnie piosenki, które mówią o tym jak chronić siebie, swoich bliskich, podkreślając dobitnie: „Ebola jest wśród nas”.

O eboli wspominał także fr. Raphael w czasie przywitania nas na jednej z pierwszych mszy. Mówił wtedy do wszystkich, że doskonale wiedzieliśmy o panującej sytuacji w Liberii, a jednak zdecydowaliśmy się tu przybyć. Wzbudziło to jeszcze większy podziw wśród zgromadzonych ludzi, co zostało podkeślone gromkimi oklaskami."

"Wirus wymknął się spod kontroli"

W sobotę, 9 sierpnia, na oficjalnej stronie internetowej Don Bosco Matadi Monrovia pojawił się wpis dotyczący eboli. Organizatorzy Salezjańskiego Ruchu Młodych podkreślają, że zamknięto szkoły i odwołano wolontariuszy.

"W niedzielę, 3 sierpnia, podczas dwóch mszy św. lekarz tłumaczył wiernym jak powinno zapobiegać się zarażeniem wirusem eboli. Wszyscy mieszkańcy są zmobilizowani. Przed wejściem do sklepów, kościołów czy stacji benzynowych stoją wiadra z wodą, chlorem i mydłem. Wszyscy muszą przed wejściem do budynków obowiązkowo myć ręce. Niestety infekcja, która rozpoczęła się w Liberii w marcu wymknęła się spod kontroli. [...] Zamknięto Szpital Katolicki z powodu śmierci administratora spowodowanej kontaktem z wirusem, u dwóch innych współbraci wykryto chorobę. Zamknięte są również szkoły i oratoria. Odwołano również wolontariuszy z Salezjańskiego Ruchu Młodych."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto