Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Turandot na Stadionie Olimpijskim [recenzja]

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Kilometrowy Mur Chiński i pięćset terakotowych żołnierzy - scenografia superprodukcji Opery Wrocławskiej "Turandot" robi wrażenie.

"Turandot" to historia pozbawionej uczuć, okrutnej, chińskiej księżniczki, która rozkazuje zabić każdego, kto nie zna odpowiedzi na trzy wymyślone przez nią zagadki. Stawką jest ręka pięknej Turandot.

W superprodukcji na Stadionie Olimpijskim wystąpiły operowe gwiazdy. Rolę tytułowej Turandot otrzymała Georgina Lukacs, oklaskiwana wcześniej przez publiczność takich scen, jak La Scala, Metropolitan Opera czy Covent Garden. W obsadzie znaleźli się również: Anna Lichorowicz, Luis Chapa oraz David Righeschi.

Ale to nie światowe gwiazdy zrobiły na mnie największe wrażenie. Doskonale swą partię zaśpiewała Anna Lichorowicz, wcielająca się w rolę niewolnicy Liu. Ciekawie zagrali i zaśpiewali Wojciech Dyngosz (jako Ping), Andrzej Kalinin (Pong) i Aleksander Zuchowicz (Pang).

Na szczególną uwagę zasługuje niepowtarzalna scenografia, zwłaszcza wijący się kilometrowy Mur Chiński i setki żołnierzy z terakoty.

Wyjątkowości operze dodaje również fakt, że jest to ostatnie dzieło Giacomo Pucciniego. Historia powstania "Turandota" jest niezwykle zawikłana. Początkowo z powodu rozbieżności zdań pomiędzy kompozytorem a autorem libretta, Puccini chciał zwrócić honorarium wydawcy i zrezygnować z pracy nad operą. Ostatecznie jednak po kilku latach skończył pracę nad drugim aktem.

Dzieło Pucciniego wywarło ogromne wrażenie na Toscaninim, włoskim dyrygencie, który zaproponował datę premiery na rok 1925. Niestety, wkrótce lekarze zdiagnozowali u kompozytora zaawansowanego raka gardła. Puccini trafił do szpitala. Jeszcze tam kończył pracę nad partyturą. 28 listopada 1924 roku pojawiły się komplikacje, o godz. 4 nad ranem Puccini zmarł. Przy jego łóżku leżało 36 stron niedokończonego dzieła.

Turandot na Stadionie Olimpijskim


Przygotowania do widowiska we Wrocławiu rozpoczęły się pod koniec 2009. Nakład pracy, jaką musiano wykonać przez te kilka miesięcy, był olbrzymi. I było to widać podczas piątkowej premiery na Stadionie Olimpijskim. Organizacyjnie wszystko zostało perfekcyjne dopracowane. Ogromne telebimy o wymiarach 11 na 6,5 metra umożliwiały śledzenie akcji, a obsługa pomagała w odnalezieniu miejsc. Uruchomiono też specjalne autobusy przyjeżdżające w nocy po widzów wracających ze spektaklu. Nawet komary i pogoda okazały się łaskawe. Na dobre rozpadało się już po zakończeniu spektaklu, późnym wieczorem.

Mimo że niezwykła scenografia "Turandot" i gwiazdorska obsada zapierają dech w piersiach, to jednak wydaje się, że nic nie jest w stanie równać się z wystawioną siedem lat temu na Odrze "Giocondą" Krzysztofa Jasińskiego, mimo że Stadion Olimpijski mieści trzy razy większą widownię.

"Turandot" grany będzie jeszcze dzisiaj i jutro. Oba spektakle rozpoczną się o godz. 21. i potrwają do północy.

"Turandot" to jubileuszowa, bo dwudziesta superprodukcja Opery Wrocławskiej. Na czerwiec 2011 roku zaplanowano kolejną, zatytułowaną "Skrzypek na dachu". Widowisko, podobnie jak "Turandot", zobaczymy na Stadionie Olimpijskim. Spektakl reżyserował Michał Znaniecki.


Czytaj też:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto