Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć 8-latka z Oleśnicy. Szpital odmówił przyjęcia chłopca, ten później zmarł. Lekarze z zarzutami

Redakcja
www.usk.wroc.pl
Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu postawiła zarzuty dwóm lekarzom z oddziału ratunkowego, którzy nie podjęli próby ratowania chłopca.

Aktualizacja, 25 marca

Dziś prokuratura postawiła dwóm lekarzom z oddziału ratunkowego zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia 8-latka.

- Lekarze mając świadomość zagrożenia życia, nie podjęli czynności leczniczych, do których byli zobowiązani. Nie przyjęli chłopca do szpitala - mówi Małgorzata Klaus z prokuratury.

Lekarzom grozi do pięciu lat więzienia.

Aktualizacja, 5 lutego

Kontrola w szpitalu trwała cztery miesiące. Po otrzymaniu wyników NFZ postanowił ukarać szpital kwotą 60 tys. złotych. Jednym z powodów: "brak w zespole urazowym lekarza specjalisty w dziecinie medycyny ratunkowej".

Jednak zdaniem szpitala sekcja zwłok oraz wszelkie dokumenty świadczą o tym, że chłopiec i tak by nie przeżył. Dlatego USK będzie się odwoływać od tej decyzji.

Jak informuje TVN24, dyrekcja placówki uważa, że szpital nie może być karany za to, że wymogi NFZ nie są możliwe do zrealizowania. "To przepisy odstające od realiów".

Na Dolnym Śląsku jest 36 lekarzy ze specjalizacją w medycynie ratunkowej, a szpitalnych oddziałów ratunkowych jest 15. "Z uwagi na bardzo niewielką liczbę lekarzy medycyny ratunkowej w Polsce, niewiele szpitali będących centrami urazowymi zatrudnia taką liczbę lekarzy, by zabezpieczyć każdy zespół" przyznają otwarcie.

Szpital zamierza wysłać list do ministerstwa zdrowia, w którym przedstawi problemy z jakimi borykają się szpitale w całym kraju.

Przypomnijmy, że w poniedziałek, 22 września, ośmioletni chłopiec z Oleśnicy został potrącony przez dwa samochody. Dziecko przetransportowano śmigłowcem do szpitala na ul. Borowskiej, gdzie nie zostało przyjęte.

W raporcie opublikowanym na stronie Uniwersytetu Medycznego czytamy, że chłopiec powinien od razu zostać przetransportowany do szpitala im. Marciniaka. Jednak skoro dziecko zostało przewiezione do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, to natychmiastowo lekarze powinni się podjąć czynności resuscytacyjnych. Według komisji przepisy dotyczące funkcjonowania szpitali, powinny zostać zweryfikowane, bo jak widać, w niektórych kwestiach wciąż pojawiają się wątpliwości.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny opublikował też wcześniej nagranie z monitoringu podczas lądowania śmigłowca z rannym 8-latkiem z Oleśnicy, który nie został przyjęty do szpitala i zmarł niedługo później w Szpitalu Wojskowym przy ul. Weigla.

Czytaj: Szpital nie przyjął rannego chłopca i przekierował go do innej placówki. Dziecko zmarło

Do wypadku doszło o godz. 17.27. Już kwadrans później śmigłowiec przyleciał na miejsce wypadku. Tuż po godz. 18. dziecko znajdowało się w śmigłowcu, który poleciał do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam ratownikom powiedziano, że chłopca trzeba przetransportować do szpitala na Weigla, który tego dnia pełnił dyżur neurochirurgiczny. Lekarze na Borowskiej orzekli, że chłopiec wymaga zabiegu chirurgicznego, a w placówce znajdował się tylko jeden neurochirurg. Awaryjne ściągnięcie lekarza zajęłoby kolejne kilkadziesiąt minut.

Po decyzji podjętej przez lekarzy, na szpital przy Borowskiej spadły gromy. Szpital tłumaczył się, że "lekarze nie odmówili dziecku pomocy".

Czytaj: Szpital na Borowskiej: nie odmówiliśmy pomocy chłopcu. Dziecko powinno od razu trafić na Weigla

W celu uwiarygodnienia podawanej przez siebie informacji, USK postanowił opublikować zapis z monitoringu przedstawiający lądowanie śmigłowca na płycie lądowiska USK i działania podejmowane przez lekarzy SOR wobec pacjenta.

"W uzupełnieniu do prezentowanego materiału filmowego szpital informuje, że ze względów na konieczność zachowania warunków bezpieczeństwa, teren lądowiska jest niedostępny dla personelu szpitala w czasie lądowania i startu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wstęp na teren lądowiska, zgodnie z procedurami bezpieczeństwa lotów, jest możliwy dla personelu medycznego, dopiero po całkowitym zatrzymaniu wirników statku powietrznego" - czytamy na stronie internetowej szpitala.

Śmigłowiec przyleciał do szpitala o godz. 18.17. Wtedy personel SOR-u oczekiwał przy lądowisku na zezwolenie na podejście do śmigłowca. W godz. 18.20.-18.25. przeprowadzono konsultacje. O godz. 18.28. śmigłowiec odleciał z lądowiska.

Na filmie widać jak lekarze podchodzą do śmigłowca. Jednakże nie udzielali konsultacji medycznej, tylko od razu poinformowali, że dziecko trzeba przetransportować do szpitala przy ul. Weigla.

- Trzeba rozróżnić dwa rodzaje przylotów. Pierwszy jest taki, gdy pacjent jest wyciągany ze śmigłowca i przenoszony na nosze, wózek czy do karetki, gdzie jest transportowany dalej. W tym przypadku lekarze wyszli, żeby poinformować, że to nie jest właściwy szpital. Nie badali tego pacjenta - mówi Justyna Sochacka z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Szpital opublikował nagranie 30 września.

Zobacz materiał spoza miasta:

TVN24/x-news

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto