Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Rok Reportera" Piotra Kraśko

Grzegorz B.
Grzegorz B.
Piotr Kraśko, dziennikarz TVP, prezentował swoją książkę "Rok Reportera" w Centrum Kultury w Leśnicy. Była to znakomita okazja, by przeprowadzić rozmowę o książce i nie tylko.

A. Borek: O czym jest ” Rok Reportera”?

P. Kraśko: Jest to opowieść o wydarzeniach, których byłem świadkiem przez ostatnie 12 lat, od wojny domowej w Kongo, w Rwandzie przez Strefę Gazy, Zachodni Brzeg, Irak, huragan Katrina, tsunami w Tajlandii i wojny w Libanie.

A. Borek: Dlaczego książka nosi tytuł „Rok Reportera, skoro akcja rozgrywa się na przestrzeni 12 lat?

P. Kraśko: Bardzo dobre pytanie. Dlatego, że reporterzy jak zauważyłem przestają dzielić tydzień na dni powszednie. Zazwyczaj nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Bo ja i tak jestem w pracy. Zaobserwowałem, że dziennikarze, reporterzy, a już na pewno ja, przestajemy czuć upływ czasu. Wszystkie wydarzenia opisane w tej książce rozgrywały się w czasie upalnego lata. Czy to było tsunami w Tajlandii, czy to huragan Katrina i jak potem to wspominałem to miałem takie wrażenie, że to było jedno długie upalne lato. Jeden długi rok reportera, który miał o wiele więcej niż 12 miesięcy.

A. Borek: Czy przed wyjazdem zastanawia się pan, jak tamtejsza ludność zareaguje na wizytę dziennikarską?

P. Kraśko: Ciekawe pytanie. W sumie zaskakuje mnie to, że zawsze wszędzie dobrze nas przyjmowano. Mnie to też bardzo uderzyło kiedyś w Bejrucie, w trakcie wojny, jak byliśmy tam w szpitalach, gdzie byli ranni. Tłumy, tłumy ciężko rannych ludzi, naprawdę ciężko ranni. Dzieci, starsi ludzie z amputowanymi nogami, naprawdę strasznie okaleczeni. I wchodzę tam ja, nie wątpliwie nie wyglądam jak Arab i takie miałem poczucie, że przecież ci ludzie w jakimś sensie mogą mnie uważać za wroga. Może nie za Izraelczyka, ale za przedstawiciela cywilizacji, która w ich mniemaniu ich krzywdzi i jest im wroga. Nikt nigdy nie wykonał jednego nieprzyjaznego gestu wobec mnie. To mnie zaskoczyło. Raz, gdy musieliśmy zatrzymać się w Kenii, napadli na nas, kiedy byliśmy z moim operatorem gdzieś w środku nocy, gdzie nie powinniśmy być. Ukradli mu zegarek, ale to tyle.

A. Borek: Co pan wspomina najlepiej z tych 12 lat?

P. Kraśko: Była taka zabawna historia z wywiadem z Jaserem Arafatem. Czekaliśmy cztery dni na ten wywiad i codziennie słyszeliśmy, że Jaser Arafat strasznie się cieszy na spotkanie z nami, że od dawna na nas czeka, że nic nie sprawia mu większej przyjemności niż myśl o tym, że nas spotka. Myśmy mieli zapewnienia z Ambasady Palestyńskiej w Warszawie, że ten wywiad jest umówiony i jest zgoda Arafata. Potem się okazało, że panuje tam jakiś kosmiczny bałagan, nikt nic nie wie, tego wywiadu nie da się zrobić i w takiej sytuacji, jak my tam, było kilka innych stacji telewizyjnych. Potem wszyscy się z tego się śmialiśmy i my i Anglicy, którzy czekali na ten wywiad, a zwłaszcza na te słowa, że Jaser Arafat się strasznie cieszy na to spotkanie z nami.

A. Borek: Praca dziennikarska może być jednocześnie przygodą, ale również nauką, prawda?

P. Kraśko: Absolutnie! Ja myślę, że to co najcenniejsze w tym zawodzie, to doświadczenie, które zdobywa się w kontaktach z ludźmi. Nie ma nic cenniejszego niż to czego się od nich nauczymy, czego się od nich dowiemy, co zrozumiemy dzięki nim. Każdy człowiek ma w sobie jakąś ciekawą historię, która sprawi, że będziemy więcej rozumieli. Nie ma nic ważniejszego od rozmawiania z ludźmi.

A. Borek: Jak pan został dziennikarzem?
P. Kraśko: Marzyłem aby być „Panem samochodzikiem”. Nie wiem czy teraz młodzi ludzie to czytają, ale ja czytałem i chciałem być poszukiwaczem skarbów na dnie mórz. Mi to się wydawało strasznie ciekawe i chciałem studiować archeologię śródziemnomorską. Jednak ktoś mi wytłumaczył, że powinienem dać spokój. Ale tak wyszło, że moi koledzy zaczynali pracować w telewizji, kiedy ja byłem na pierwszym roku studiów i tak wyszło, że ja tam zostałem, a oni zaczęli robić co innego. Jeden z nich jest teraz świetnym reżyserem operowym. Ale w telewizji z tej trójki zostałem tylko ja.

A. Borek: Czym się Pan zajmuje poza pracą?

P. Kraśko: Muszę uczciwiej powiedzieć, że nie mam innej pasji poza moim zawodem, to mnie strasznie fascynuje. To, że dzisiaj nie muszę iść do pracy nie znaczy, że nie przeczytałem wszystkich gazet i dwadzieścia razy już nie sprawdziłem w Internecie i w telefonie komórkowym, co się dzisiaj wydarzyło. Ja biegam w maratonach, jeżdżę konno, robię licencję lotniczą, ale prawdę mówiąc robię to, bo nie da się pracować non stop. Gdyby można było, to bym pracował.

A. Borek: Co Pan myśli o dziennikarstwie społecznym?

P. Kraśko: To jest rzecz szalenie cenna, choć strasznie trudna. Czasem nie ma nic łatwiejszego, niż sfilmowanie zamieszek czy demonstracji, bo tyle tam się dzieje. Wystarczy włączyć kamerę, gdy ludzie krzyczą, policja z jednej strony, demonstranci z drugiej. To jest łatwy materiał do zrobienia. Natomiast opowiedzieć o problemie społecznym jest o wiele trudniej. Proszę spróbować zrobić fascynujący materiał o problemie służby zdrowia na jutro. Nie jest to łatwe. Ciekawe zdjęcia, sfilmowanie szpitala to nie wszystko. Szpitale filmowane są tysiące razy. A proszę to zrobić ciekawie na jutro. Piekielne trudne. Jestem naprawdę pełen podziwu dla ludzi, którzy dobrze robią tematy społeczne.

A.Borek: Dziękuję za wywiad.

P. Kraśko: Ja dziękuję również.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto