Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratujmy wrocławską siatkówkę!

madzia_m
madzia_m
Rozgrywki drugiej ligi w toku, a sytuacja siatkarzy Burzy Wrocław z dnia na dzień przybiera coraz to ciemniejsze barwy. Nie chodzi tu o wyniki sportowe.

Wrocławscy siatkarze na trzynaście spotkań przegrali tylko jedno. Jednak porażkę z Kamienną Górą można uznać za wypadek przy pracy, szczególnie, gdy patrzy się na poczynania wrocławian w innych spotkaniach. Podopieczni Dominika Fristera i Krzysztofa Janczaka są liderem swojej grupy, ale - nie bójmy się tego powiedzieć - także jednym z głównych pretendentów do awansu na pierwszoligowe parkiety.

Wydawać by się mogło, iż warunki pracy we wrocławskim zespole są wręcz idealne. Niestety, to tylko złudzenia. Nie można się tu jednak przyczepić do atmosfery panującej w drużynie. Niektórym trudno będzie w to uwierzyć, ale rzadko spotyka się tak zgraną ekipę. Tutaj priorytetem jest dobro zespołu, a myślą przewodnią "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Niestety, zawsze znajdzie się ktoś, kto potrafi zepsuć coś tak "niezniszczalnego". Relacje na linii prezes-zawodnicy pozostawiają wiele do życzenia. Powodem tych nieporozumień oczywiście są pieniądze…

To już kolejna drużyna ze stolicy Dolnego Śląska (zaraz po Gwardii Wrocław), która może przestać istnieć w ciągu najbliższych dni. Dlaczego? Powodem tego może stać się słomiany zapał i brak kreatywności prezesa Burzy - Mariusza F., którego cała ta sytuacja najzwyczajniej przerosła. Na początku sezonu były obietnice, deklaracje… Niestety, na tym się skończyło. To były tylko puste i nieprzemyślane słowa.

Kolejnym absurdem wydaje się to, że taki klub jak Burza nie ma własnej hali. Mecze rozgrywane są w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Brzegu Dolnym, gdzie na spotkania przychodzi garstka kibiców. Jednak dla prezesa załatwienie hali na miejscu stanowi zbyt duży problem. Niekiedy zawodnicy, pomimo najszczerszych chęci, najzwyczajniej nie mają gdzie trenować. Chylimy czoła przed wrocławskimi siatkarzami, którzy przed meczem z Rybnikiem mieli zaledwie dwa treningi. I pomimo przeciwności losu wygrali.

W sytuacji bez wyjścia znalazła się szóstka siatkarzy Burzy, którzy w przypadku rozpadu klubu pozostają na lodzie. W najgorszej sytuacji znajdują się zawodnicy będący na wypożyczeniu, gdyż do końca sezonu musieliby pożegnać się ze swoją ukochaną dyscypliną sportową.

Niestety, dla kibiców z Wrocławia sytuacja też nie jest zbyt kolorowa. Zamiast drużyny w pierwszej lidze może okazać się, że nie będzie można zobaczyć męskiej siatkówki nawet w wykonaniu drugoligowym. Wrocław to miasto z ogromnymi tradycjami siatkarskimi. Miasto, w którym taka drużyna powinna być w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak jest? Tego nie trzeba chyba nikomu uświadamiać.

Apelujemy do ludzi, którym sport we Wrocławiu, a w szczególności siatkówka w męskim wykonaniu, nie są obojętne. Może znajdzie się ktoś, kto zechce pomóc i sprawić, by siatkówka nie zniknęła z wrocławskich parkietów. Prezes Burzy na spotkaniu z zawodnikami w ubiegłym tygodniu powiedział, że ze względu na swoją niemoc nie widzi dalszej możliwości prowadzenia męskiej siatkówki. Zadeklarował, że jeżeli zgłosi się osoba, która zgodzi się poprowadzić Burzę i znajdzie środki na jej funkcjonowanie, on zrzeknie się swojego stanowiska na rzecz tej osoby. Na podsumowanie postawy prezesa Burzy można tylko dodać, że nie był on obecny na ostatnim spotkaniu - "jeszcze" - swojej drużyny, bo "miał pilne sprawy domowe" (może gotował).

Wrocławscy fani tej drużyny - z nami na czele - liczą, iż znajdzie się firma lub kilka osób dobrej woli, które w najbliższych dniach nie pozwolą, aby najgorszy scenariusz się sprawdził. W przeciwnym razie ostatni męski klub siatkarski we Wrocławiu przestanie istnieć. Zgaśnie światło i nastanie ciemność... Tylko ciemność...

* Autorkami tekstu są Magdalena Jagintowicz (www.siatkowka.net) i Joanna Chmiel (www.volleylife.pl)

Komentarz Mariusza Fijałkowskiego, prezesa Burzy Wrocław

Czy Burza ma jakieś kłopoty?

- Rzeczywiście Burza ma problemy. Głównym ich powodem jest brak funduszy. W 2008 roku założona została spółka inwestycyjna. Na działce przy ul. Kołłątaja chcieliśmy postawić budynek. Niestety, osoba która posiada cześć udziałów nie wywiązała się z umów i teraz jest nam winna pół miliona złotych.

Mieliście byc sponsorowani

- Tak, prowadziłem rozmowy i było kilku zainteresowanych, ale im bliżej od ogółu do szczegóły tym ich zainteresowanie malało. Potem przyszedł kryzys i nikt już nie chciał zainwestować w Burze. Ciągle szukam dróg finansowania klubu. Planuję zbycie gruntu na Kołłątaja.

A co z halą ? Mieliście grać we Wrocławiu, a jeździcie do Brzegu.

- Podpisaliśmy umowę przedwstępną z Gimnazjum nr 13. Mieliśmy trenować w ich nowej hali. Kiedy przyszło do podpisania kolejnej umowy, dyrektorka chciała od nas 95 zł netto za godzinę treningu i 250 z ł netto za godzinę meczu, liczoną od chwili wejścia na halę i jej przygotowanie, co zajmuje 1,5 do 2 godzin. Kiedy przyszło do podpisania umowy, dyrektorka zmieniła warunki umowu zawartej we wrześniu 2008. Pozwolę sobie skomentować kolokwialnie - to przegięcie. Dzięki uprzejmości burmistrza Brzegu Dolnego płacimy za cały mecz 200 zł brutto i 100 za trening.

Rozmawiał pan o sytuacji z zawodnikami?

- Przed sezonem mówiłem,ze nie będzie łatwo, że może być dużo tzw. łatania dziury, i wspólnie zdecydowaliśmy o starcie w II lidze. Ostatnio zebrałem drużynę, powiedziałem zawodnikom, że jest bardzo źle. Przedstawiłem nasza obecną sytuację.

Niezbyt kolorową

- Kryzys dotknął również mnie, pieniądze winnych jest mi wielu dłużników, przez co moja płynność finansowa również jest zachwiana.

A internecie i prasie pojawia się artykuł kilku siatkówki, które obarczają pana winą za problemy klubu

- Nikt nie pamięta, że włożyłem w Burze swoje pieniądze, teraz też wkładam w drużynę pieniądze, które przeznaczone były na inne cele. Zawodnicy nie mają zapłacone za październik i listopad, ja nie zarabiam już od maja i dwoje pracowników klubu też nie dostaje pensji. Artykuł Magdaleny Jagintowicz wycelowany jest we mnie. Mimo że autorka jest na meczach Burzy i robi zdjęcia, to gdy kiedyś poprosiłem ją o udostępnianie po każdym spotkaniu, udostępniła je jeden raz, a za kolejne zażądała pieniędzy, nie określając jednocześnie kwoty.

To co teraz będzie z klubem, wycofujecie się z gry?

- Wypowiedzeń zawodnikom nie dałem, choć dług wobec nich rośnie. Najłatwiej byłoby się wycofać z ligi, co kosztuje tylko 600 zł, ale nie składamy broni. Odezwało się kilka osób, które dowiedziały się, że mamy problemy. Wierzę, że sobie poradzimy.

Rozmawiał Michał Potocki




Czytaj też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ratujmy wrocławską siatkówkę! - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto