Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Patenciarz: Moje największe marzenie właśnie się spełnia

Lucyna Jadowska
Lucyna Jadowska
O Chaplinie, niekontrolowanych wybuchach i zniżkach w tartaku rozmawiamy z Patenciarzem, finalistą drugiej edycji programu "Mam talent".

Czujesz się przegrany?

Nie, w żadnym wypadku. Program mnie wypromował, telewizja ma naprawdę zbawienną moc. Pomysły, który pisałem kilka lat temu w końcu ujrzały światło dzienne i co najważniejsze spodobały się ludziom. Mam już mnóstwo kolejnych patentów, przygotowuje "Złodzieja", "Kucharza", "Pijaka", "Policjanta", wszystkie numery z pewnością przedstawię szerszej widowni.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z pantomimą?

Nie wiem, kiedy tak naprawdę zacząłem się w to bawić, ale było to z pewnością kilkanaście lat temu. Pantomima klasyczna, inaczej zwana slapstickiem, to formuła wykorzystywana kiedyś w filmach przez Charliego Chaplina czy Bustera Keatona. Z czasem kino nieme robiło się coraz mniej popularne, aż w końcu słuch po nim zaginął. Kiedyś zupełnie przypadkiem natknąłem się w telewizji na filmy z Chaplinem i zainspirowało mnie to do działania. Dłuższy czas robiłem performance na ulicach różnych krajów Europy, od Skandynawii poczynając, a na południu kontynentu kończąc. Za granicą były lepsze pieniądze, lepsza publiczność. Mogłem się utrzymać z moich występów, poza tym wydaje mi się, że za granicą ludzie lepiej odbierali moje występy.

Ale dzięki programowi zostałeś doceniony również w Polsce.

Tak, mam już 27 lat i strasznie się cieszę, że program dał mi możliwość skończenia z performancem na ulicy. Trochę męczyła mnie ta cała bieganina, samoloty, pociągi, bagaże. Teraz całą swoją energię mogę wykorzystać na przygotowanie kolejnych patentów. Tym bardziej, że pojawiły się już propozycje współpracy. Od marca przyszłego roku będę miał kącik w programie Szymona Majewskiego, w którym będę mógł pokazywać przygotowane numery.

Powiedz, jak wygląda realizacja twoich pomysłów?

Najgorsze jest samo wykonanie. Scenariusze mam już gotowe, gdyż powstały one kilka lat temu. Gorzej z urzeczywistnieniem pomysłów. Robota do "Mam talent" skręcałem na przykład pół miesiąca. Siedziałem w garażu, przygotowywałem wybuchy, mnóstwo pracy z chemią. A chemia to kwestia szczęścia, a nie umiejętności. Może wypalić, może nie wypalić. Na szczęście do tej pory nic poważnego mi się nie stało. Tylko ostatnio poparzyłem sobie palec na występie w Lublinie, 2 tys. stopni Celsjusza przygrzało mi w niego. Teraz jest już dobrze, ale wcześniej nie mogłem go nawet zginać.


Poświęcasz się swojej pasji kosztem...

Kosztem rodziny, które tak naprawdę z programu dowiedziała się, co robię i przyznaję, że zareagowała bardzo pozytywnie. Moje przedstawienia realizuję też z pewnością kosztem własnego zdrowia. Podczas przygotowywaniu występu siedzę ciągle w garażu i popijam napoje energetyzujące. Poza tym zimą garaż ogrzewam butlą gazową i po dwunastu godzinach pracy mam już kręćka w głowie od wdychania spalin. W garażu trudno też się zmieścić, miejsce pracy jest małe a projekty duże. Biurko, które przygotowywałem do finału "Mam talent" miało wymiary 3 metry na 30 cm i zajmowało cały garaż. Całe przewiezienie sprzętu do Warszawy i złożenie tego, zajęło też mnóstwo czasu. Biurko na scenę wnosiło 6 osób, a składało kilkanaście.

Patenciarz podczas występu



Dużo pieniędzy wydajesz na przygotowanie przedstawienia?

Na samego robota wydałem 2 tys. złotych i była to najdroższa rzecz którą zrobiłem. Poza tym nie jest tak źle. Mam swój upatrzony tartak, w którym kupuję drzewo, dali mi tam nawet zniżkę dla stałego klienta. A chemiczne rzeczy kupuję w hurtowni fajerwerków, jakieś upusty też tam mam.


Czyli wszystko idzie w dobrą stronę. A jakie jest twoje największe marzenie?

Właśnie się spełnia. Pokazywanie swoich pomysłów publiczności, to jest najważniejsze. Również miłe komentarze na mój temat ze strony jurorów. Fajnie usłyszeć od Kuby Wojewódzkiego, że to był chaplinowski występ. Naprawdę doceniam takie słowa, tym bardziej, że to właśnie na Chaplinie się wzoruje i tak jak on chce jedynie przedstawić moje pomysły ludziom, nie chcę być sławny. Chaplin, gdy zdejmował melonik i odklejał wąsy, był zwykłym człowiekiem, nikt go nie rozpoznawał. Ja też staram się kamuflować w trakcie swoich występów, chcę by ludzie znali Patenciarza, nie chłopaka, który wymyślił jego postać.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto