Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzyczny mix na Wrocławskim Festiwalu Gitarowym

rakabo
rakabo
Młodzi adepci gitary i ciut starsi gitarowi wyjadacze zagrali podczas kolejnego dnia festiwalu.

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze.

W poniedziałkowy wieczór miałem okazję uczestniczyć w kolejnym dniu Wrocławskiego Festiwalu Gitarowego, który odbył się w budynku Akademii Muzycznej. Tym razem był to wieczór autorski Witolda Kozakowskiego. Pretekstem do tego spotkania było 15-lecie pracy artystycznej i pedagogicznej gitarzysty. Muzyk znany jest z wielu przedsięwzięć artystycznych. Był inicjatorem chociażby takich wydarzeń jak Gitariada, najstarszego na Dolnym Śląsku festiwalu gitarowego czy Letnich Warsztatów Gitarowych w Jedlinie Zdrój.

Na samym początku tego wydarzenia przedstawiona została sylwetka artysty. Na scenie pojawili się goście, którzy dziękowali muzykowi za jego kulturalne dokonania i propagowanie gitarowego grania. Słowom nie było końca. Już myślałem, że nie doczekam się pierwszych dźwięków. Tego wieczoru moja cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę, ale przeszedłem ją pomyślnie.

W końcu zaczęli. Usłyszeliśmy kilkunastu wykonawców, którzy zmagali się z różnorodnym materiałem muzycznym. Był pop, tango, muzyka klasyczna, blues i klimaty z Ameryki Południowej. Koncert zaczęli młodzi adepci sztuki gitarowej, którzy występowali w różnych konfiguracjach. Mogliśmy zobaczyć występy solo, duety, tria i kwartety. Nie były to dźwięki wysokich lotów, które odkrywały przed nami nowe, muzyczne krajobrazy, ale nie zapominajmy, że to bardzo młodzi artyści, którzy z pewnością zachwycą w przyszłości niejednego słuchacza. Wielkie brawa za ich wytrwałość i upór w dążeniu do celu. 

Koncert nie mógł się obejść bez występu samego Witolda Kozakowskiego, który zagrał dla nas dwa utwory. Na scenie pojawił się razem ze swoją żoną Agnieszką Kozakowską, która również poświęciła swoje młodzieńcze lata gitarze klasycznej.

Godne uwagi, według mnie oczywiście, były jeszcze dwa występy. Oczarował mnie swoją grą Michał Daniel Bąk, który za pomocą swojej gitary opowiadał nam absorbujące muzyczne historie. Jako ostatni pojawił się Roman Puchowski. Jak tylko zobaczyłem w jego ręku gitarę, od razu wiedziałem, że będzie pięknie. Nie myliłem się, grał, śpiewał, melorecytował i wytwarzał pozytywne wibracje "okołobluesowe". Jako jedyny wykonał utwór na bis. Piosenka, którą zagrał, była muzyczną pocztówką z jego pobytu w Afryce. Do tej pory nie wiem czy była to totalna improwizacja, czy rzecz, która została skomponowana. Nie ma to zresztą znaczenia, bo i tak było cudnie.


Czytaj też:
Zmień swoje drogowe miasto
Matura 2011 próbny egzamin z Operonem
Ale obciach! Czego wstydzi się Wrocław
Twórz z nami MMWrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto