Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrzowie fotografii w Domku Romańskim

ITK
ITK
Na tej wystawie nie ma zdjęć celebrytów czy pożywki dla tabloidów.

9 kwietnia w Domku Romańskim przy pl. Nankiera otwarta została wystawa zdjęć, które zwyciężyły w konkursie BZWBKK Press Foto 2009.

- Jury stawiało na oryginalność, chciało pokazać światu fotografie różniące się od tych, którymi zalewają nas na co dzień media. Zdjęcia, na których nie zobaczymy celebrytów czy relacji z wydarzeń będących pożywką dla tabloidów - mówiła podczas otwarcia wystawy przedstawicielka organizatora konkursu.

Czy to się udało? Zdecydowanie tak! Wśród nagrodzonych fotosów znalazły się nostalgiczne portrety Karczebów, pejzaże Australii i wysmakowane artystycznie zdjęcia z pielgrzymki do Częstochowy. Refleksje budzą sceny z życia popegeerowskich miasteczek, obrazy hinduskich dzieci ze szkoły dla niewidomych czy pacjentów z zakładu dla umysłowo chorych.

Uśmiech pojawia się na widok "morsów" w czasie zimowej kąpieli, małej dziewczynki zachwyconej fajerwerkami czy ojców zajmujących się swoimi kilkumiesięcznymi maluchami (jedna ze zwiedzających wystawę nazwała ich "męskimi kurami domowymi").

Na wystawie zobaczymy też świetne portrety byłych mistrzów olimpijskich, reportaże o poławiaczach bobrów, pewnym witrażyście, ekspedycji archeologów na Wyspy Wielkanocne czy kobietach pracujących w kopalni. I jeszcze parę innych zdjęć.

Pomimo nasuwających się skojarzeń z World Press Photo, w konkursie BZWBK Press Foto znalazło się zaledwie kilka zdjęć na temat kataklizmów, wojen i innych nieszczęść dotykających zwykłych ludzi.

Moim zdaniem, do najmocniejszych fotografii należą prace Wojciecha Grzędzińskiego, największego wygranego konkursu, zdobywcy: nagrody za Zdjęcie Roku, I i II miejsca w kategorii Wydarzenia - zdjęcie pojedyncze, I miejsca w kategorii Wydarzenia - fotoreportaż i II miejsca w kategorii Cywilizacja - zdjęcie pojedyncze.

Pierwsze dwie oraz czwartą z wymienionych nagród dostały zdjęcia zrobione w mieście Gori w Gruzji, na początku konfliktu zbrojnego z Rosją i Osetią Południową (sierpień 2008). Ten sam reportaż został również nagrodzony we wspomnianym WPP 2009 (3. nagroda w kategorii reportaży "Spot News").

Zdjęcia z konfliktów zbrojnych zawsze wstrząsają, ale wstrząs szybko mija. Zalewani ogromną ilością informacji i obrazów, również tych przerażających, po prostu zaczynamy się na nie uodparniać. Chyba że poznamy historię osób oglądanych na zdjęciach. Miałem okazję być na spotkaniu z Wojciechem Grzędzińskim. Opowiadał o swojej pracy w czasie wojny w Gruzji. I dopiero wtedy dotarło do mnie, jaki ogrom nieszczęść, jaką grozę, ból i bezsilność odczuwali ci ludzie.

Najbardziej poruszająca była historia mężczyzny (Zdjęcie Roku), który nie mógł uwierzyć w śmierć swego brata i nie chciał go zostawić. Rozpaczając niósł jego ciało przez kilka kilometrów, nie pozwalając sobie pomóc. Niósł go, aż sam upadł.
Żołnierze, którzy na zdjęciu przyjmują ostatni sakrament przed wyjściem na front, są żołnierzami zawodowymi. Ale większość wojska gruzińskiego stanowili ochotnicy. Byli niedozbrojeni, zdezorientowani, a w krytycznej chwili pozostawieni przez oficerów samym sobie.

Kobieta na tle palącego się domu płacze, bo właśnie straciła dorobek swojego życia - to jej mieszkanie płonie. I tak jak wielu innych mieszkańców Gori, mamiona buńczucznymi deklaracjami rządu i prezydenta, karmiona propagandą zwycięstw w radiu i telewizji, nie spodziewała się, że Rosjanie zaatakują tak szybko i do tego obiekty cywilne. A rosyjskie helikoptery i migi nadlatywały często. I nigdy nie było wiadomo, czy szykują się do kolejnego chaotycznego ataku (bo tak one wyglądały), czy też wykonują tylko rozpoznanie.

W Gori co jakiś czas pojawiały się plotki o zbliżających się wojskach rosyjsko-osetyńskich. Następował wtedy exodus ludności, która uciekała z miasta, czym tylko mogła. Jak rodzina ze zdjęcia, która zapakowała swój dobytek i w 11 osób wyjeżdżała stamtąd jednym autem.

W mieście panował chaos. W pierwszych dniach wojny brakowało wody, prądu i żywności. Szpitale nie mogły funkcjonować nawet w podstawowym zakresie. Ciała zabitych cywilów leżały kilka dni na ulicach. W Gori z kilkudziesięciu tysięcy zostało kilkaset osób. I to oni sami się organizowali, pilnowali dobytków, gasili pożary 30-letnim wozem strażackim, który jakimś cudem udało im się uruchomić...

Taką właśnie historię opowiadają zdjęcia, które zdobyły I miejsce w kategorii Wydarzenia - reportaż.

Wystawa będzie gościć we Wrocławiu do 30 kwietnia. Polecam.


Czytaj też:

PISZ DLA MMWROCLAW.PL, BLOGUJ, RELACJONUJ WAŻNE WYDARZENIA!

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto