Sklepy oferujące oryginalne ciuchy w przystępnych cenach na stałe wpisały się już w krajobraz stolicy Dolnego Śląska. Drogie markowe ubrania to luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić. Dlatego coraz więcej osób korzysta z usług sklepów potocznie zwanych lumpeksami. Można tam za małe pieniądze kupić ubrania znanych marek.
- W secondhandzie można znaleźć prawdziwe perełki. Oczywiście trzeba poświęcić trochę czasu i poszperać w górze ubrań, ale często cierpliwość popłaca - przekonuje wrocławska studentka Monika Pereczko - Ostatnio znalazłam fioletowe, pluszowe spodnie od Armaniego i zapłaciłam za nie tylko 20 złotych. Już widzę te zazdrosne spojrzenia gdy wyjdę w mojej nowej zdobyczy na ulice Wrocławia - śmieje się Monika.
Moda na lumpeks
O tym, że ciuchlandy stanowią świetne miejsce do znalezienia oryginalnego ubrania przekonana jest też inna studentka Ania Horbaczewska.
- Kiedyś lumpeksy były symbolem biedy, dzisiaj chodzi tam każdy, kto chce mieć fajne ubrania i nie zapłacić za nie ogromnych sum - wyjaśnia - Ja jestem wielką fanką ciuchów z drugiej ręki, oryginalne ubrania za grosze to dobre wyjście dla biednej studentki - śmieje się Ania Horbaczewska.
Barbara Lewkowicz, właścicielka nieistniejącego już sklepu Rzeczniepospolita przekonuje, że wrocławianie nie chcą wyróżniać się z tłumu i dlatego interesują się takimi przedsięwzięciami. Sama jednak musiała zamknąć interes. Ubrania w stylu retro, jakie miała w ofercie, nie cieszyły się powodzeniem.
- Lumpeksy to sklepy skierowane do tak zwanych "osobowości ". Dzisiaj wrocławianie chcą się ubierać tak samo - dodaje.
Panie szperają, panowie trochę rzadziej
Zawodowi szperacze, którzy są najczęstszymi klientami second handów to głównie panie.
- Klienci mojego sklepu to przede wszystkim kobiety - wyjaśnia Damian Jędrzejski, właściciel sklepu Merona. - Oczywiście zdarzają się także mężczyźni, ale stanowią oni jedynie mały procent osób kupujących - dodaje.
Podobnego zdania jest często odwiedzająca secondhandy Monika Kościuk. - Spotkać faceta w takim sklepie jest naprawdę trudno. Jeżeli już są, to przyszli tam zaciągnięci przez swoje dziewczyny i dzielnie czekają aż te skończą przeglądać ubrania - dzieli się swoimi spostrzeżeniami pani Monika - Ale oczywiście są też rodzynki, którzy szukają swojego stylu we wrocławskich ciuchlandach - dodaje.
Kryzys w ciuchlandach
Choć popularność lumpeksów jest ogromna, nawet one odczuły skutki wszechobecnego kryzysu.
- Mój sklep istnieje od 14 lat - opowiada właścicielka Aleksandra Milak-Podoba - Przychodzi do mnie dużo osób, ale zauważam, że w przeciągu ostatniego roku liczba klientów spadła. Najpewniej to wina wszechobecnego kryzysu. Ale myślę, że i tak klientów mam więcej niż w jakimś sklepie w Galerii Dominikańskiej - dodaje pani Aleksandra.
A co wy myślicie o wrocławskich secondhandach? Podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami.
Czytaj też:
- Moda uliczna: Różowe dresy i zwiewne tuniki
- Moda uliczna: co się nosi we Wrocławiu
- Rusza Ekojarmark na Placu Solnym
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?