Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janina Paradowska: Życie wraca na swoje tory

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
O nastrojach społecznych po katastrofie samolotu prezydenckiego, teoriach spiskowych i kampanii wyborczej rozmawiamy z Janiną Paradowską.

Będąc we Wrocławiu Janina Paradowska w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego wygłosiła wykład zatytułowany "Medialne mówienie i powinność milczenia". Nam udało się z nią chwilę porozmawiać.

Nasza żałoba narodowa trwała właściwie dziewięć dni. To nie zdarzyło się jeszcze w żadnym innym kraju europejskim.

Uważam, że przesadziliśmy. Ale jednocześnie trzeba podkreślić, że nikt nie miał takiej katastrofy, co oczywiście nie jest powodem do dumy. Powinno być raczej przyczynkiem do poważnej analizy i zastanowienia się, jak mogło do tego dojść. Myślę, że wtedy wszyscy działali w szoku. Decyzja zapadła, a potem wypadało tę żałobę przeciągnąć do pogrzebu prezydenckiej pary.

Ale w związku z tym ta żałoba też nie była aż tak przestrzegana przez ludzi, jakby to wynikało z relacji medialnych i naszego przekonania. To nie było tak, że zastygliśmy na te dziewięć dni. Ludzie żyli normalnie. Nikt psychicznie nie jest w stanie tyle wytrzymać.

Już pod koniec, co niektórzy skarżyli się na otaczający ich wokół depresyjny klimat.

Część wpadała w taki nastrój, a część nie. Zawsze życie toczy się normalnie. Po pierwszych dwóch dniach szoku ludzie musieli przecież pójść do pracy, zrobić zakupy. Ich życie toczyło się własnym rytmem. Były oczywiście chwile, które mobilizowały, np. pogrzeb. Zresztą, szukali w mediach informacji o katastrofie i jej przyczynach. To stanowiło temat przewodni ostatnich dni.

Moim zdaniem, większość demonstrowała żałobę raczej zewnętrznie. Nie wiem, czy to właściwie była żałoba, czy raczej szok. Czy ludzie już uświadomili sobie, co się stało? Trudno mi powiedzieć.

Żałoba trwała za długo?


W Internecie wytworzył się mniej wyidealizowany obraz niż w telewizji. Pojawiały się komentarze sugerujące, jakoby katastrofa miała być wynikiem zamachu dokonanego przez Rosjan. Część internautów dopatrywała się nawet początku III wojny światowej. Skąd biorą się takie teorie spiskowe?

Każdy czas kryzysu prowokuje do tego, by dla wytłumaczenia zjawisk, które są niewytłumaczalne (jednak żadnemu krajowi nie przydarzyła się katastrofa, w której zginęłaby para prezydencka, większość kancelarii, generałowie i przedstawiciele elity politycznej) szukać racjonalnych wyjaśnień. A samo wydarzenie jest irracjonalne - wydaje się przecież, że nie ma bezpieczniejszego pokładu niż pokład samolotu prezydenckiego. A ten okazał się tym razem najniebezpieczniejszy. Dlatego też szuka się przyczyn, pozwalających ludziom oswoić się z sytuacja nadzwyczajną.

Ponadto, każdy kryzys powoduje, że uaktywniają się ludzie z pewną nadpobudliwością psychiczną. Obserwuję to od lat w pracy redakcyjnej. Właśnie w chwilach kryzysu nagle otrzymuję mnóstwo korespondencji, które np. obaliły teorię Kopernika albo dokonały światowych odkryć, których nikt nie chce docenić. To jest pewna kategoria ludzi.

Teorie spiskowe zawsze są najłatwiejsze do przyjęcia. Jeżeli czegoś nie możemy ogarnąć rozumem, to ogarniamy spiskiem. Tak było zawsze. Od tysiącleci mamy zakodowany taki kod kulturowy: Żyd, Mason, spisek, Ruscy, Niemcy czy ktokolwiek inny. To jest normalne zwłaszcza wtedy, gdy nie dysponujemy wystarczającą liczbą informacji sprawdzonych. Tu sprawdzonych informacji być nie mogło. Pojawiało się bardzo dużo domniemań. Jeżeli są domniemania, to automatycznie tworzą się teorie spiskowe. Była jedna informacja, która okazała się w końcu i tak nieprawdziwa. Mówiono, że samolot cztery razy podchodził do lądowania. Samo to już mogło uruchomić kilka teorii spiskowych.

Inną rzeczą jest to, że po tego typu katastrofie pojawia się tzw. kategoria ekspertów, którzy "niby" się znają, ale nie byli, nie wiedzą, nie zbadali przyczyn. Oni jednak snują swoje teorie, a to daje pożywkę do tworzenia następnych teorii.

Jak będzie teraz wyglądała kampania wyborcza? Będzie złagodzona czy wręcz przeciwnie?

Wszyscy zapewniają, że będzie złagodzona. Na pewno będzie bardzo trudna. W jakiejś formie powinna zostać złagodzona. Trudno sobie wyobrazić, żeby politycy nagle wyciągali kwity, haki, a to przecież miało stanowić podstawę kampanii wyborczej. Czy tak się nie stanie - zobaczymy, możliwe.

Ponadto spójrzmy na aktorów występujących w tej kampanii. Bronisław Komorowski nie jest człowiekiem agresji. Trudno powiedzieć, jak sztabowcy opracują tę kampanię. Obawiam się, że wytworzy się podział na prawdziwych Polaków i nie-Polaków, czyli zastosują tradycyjną metodę wykluczania części społeczeństwa ze wspólnoty. Podział na Polskę liberalną i solidarną - to już dawno minęło. Toczyć się będzie prawdopodobnie spór o to, kto jest największym z patriotów. A to wariant najgorszy z możliwych.

Nie jest trochę tak, że przez ostatnie tygodnie mitologizowaliśmy nieco postać Lecha Kaczyńskiego? Wcześniej niejednokrotnie był krytykowany nie tylko przez media, ale i samych polityków?.

Zależy kto mitologizował. Oczywiście, że media go zmitologizowały. Będzie bardzo trudno rozliczyć się z tą prezydenturą rzetelnie. Ale uważam, że trzeba to robić. Nie może do przyszłości przejść fałszywy wizerunek prezydenta, który - nie zapominajmy - w momencie śmierci miał jedne z najniższych notowań w opinii publicznej. Obawiam się jednak, że pozostanie w naszej pamięci taka jego sztuczna maska pośmiertna. A to zamknie możliwość dyskusji na temat jakiegokolwiek modelu prezydentury.

SLD też poniosło straty. Wiemy już, że wystartuje Napieralski. Mówi się, że wystawienie go było zagrywką członków partii, którzy chcą, by do pierwszych szeregów powrócił Wojciech Olejniczak. A porażka Napieralskiego to umożliwi.

Lider partii jest w takiej sytuacji naturalnym kandydatem na prezydenta. To samo zrobiło PSL, wysuwając Pawlaka. Próba poszukiwania kandydatury zastępczej była próbą unikania odpowiedzialności przez Napieralskiego. Ja uważam to za najbardziej naturalne rozwiązanie. Jego przyszłość będzie zależała od wyniku, jaki uzyska. Tak powinni postępować liderzy partyjni. To, co działo się wcześniej, uważałam za nieporozumienie. W systemie demokratycznym przewodniczący partii startuje w wyborach.

Politologowie doszukują się w tym strategii politycznej...

U nas bardzo chętnie snuje się rożnego rodzaju przypuszczenia. Właściwie jeden jedyny Donald Tusk nie startuje, ale on powiedział dlaczego. On chce poprowadzić partię do wyborów parlamentarnych. Dla mnie od samego początku naturalnym kandydatem był Grzegorz Napieralski. Jeszcze byłam w stanie zrozumieć, dlaczego postawiono na wicemarszałka sejmu, Jerzego Szmajdzińskiego. Dłużej był w polityce, był bardziej rozpoznawalny. W momencie, gdy go zabrakło, nie było moim zdaniem innego kandydata.

Wróćmy jeszcze na koniec do nastrojów społeczeństwa po katastrofie. Czy my otrząśniemy się z tej tragedii, wrócimy całkiem do normalności, czy coś w ogóle ma szansę się zmienić?

Doświadczenie papieskie uczy, że wrócimy do normalności. Zresztą już wracamy. Ponadto nie sądzę, żeby było słuszne twierdzenie, że całe społeczeństwo przeżywało tę tragedię jednakowo. Uważam, że społeczeństwo jest pluralistyczne i dlatego ludzie różnie to przeżywali z rożnych powodów.

Jestem bardzo powściągliwa w różnego rodzaju ocenach. W tej chwili obserwujemy rozchwianie nastrojów społecznych. Jak będzie wyglądać sytuacja za miesiąc czy dwa - wydaje mi się, że logika jest taka, że życie wraca na swoje normalne tory.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto