Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prof. Wiesław Godzic: Rozum śpi, a emocje buzują

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Z prof. Wiesławem Godzicem, medioznawcą i prorektorem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej rozmawiamy o reakcjach społeczeństwa na wydarzenia ostatnich dni i tygodni.

Prof. Wiesław Godzic był we Wrocławiu przy okazji wykładu monograficznego, jaki wygłosił w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej przy ulicy Sienkiewicza. Wykład zatytułowany był "Celebryci, celetoidzi, celewebowie i dziennikarz".

Była mowa o Paris Hilton, która sądzi, że Londyn znajduje się poza Anglią oraz Marii Carey, która chciałaby być tak szczupła, jak dzieci w Afryce. Nie zabrakło jednak również odniesień do bieżących wydarzeń, choć nie to było głównym tematem wykładu.

Nam udało się porozmawiać z prof. Godzicem właśnie na temat dominujących w środkach masowego przekazu oraz społeczeństwa nastrojów po katastrofie.


Wielokrotnie w mediach pojawiały się komentarze, że tej skali tragedia przeobrazi cały system wartości wielu ludzi, zwłaszcza polityków. Czy rzeczywiście mamy szansę się zmienić?

Każde zdarzenia o takiej intensywności pewnie odciska na nas jakieś piętno. Tempo życia zwolniło, pewne rzeczy stały się mniej istotne. Zobaczyliśmy, jak kruche jest ludzkie życie. Ale to wszystko zalicza się do tej egzystencjalnej, filozoficznej sfery. Jeśli pani spyta mnie o mój sąd na temat polityki czy świata, który nas otacza, to przyznam, że nie widzę możliwości większych zmian. I to by nawet było groźne.

To znaczy, że ostatecznie wrócimy do normalności?

Wrócimy, ale wydaje mi się, że nieco bogatsi. Będziemy zdawać sobie sprawę z kruchości życia ludzkiego. Efekty mogą być naprawdę różne. Jedni się będą bawić i korzystać z życia, inni zastanowią się, co dalej.

Co pan profesor sądzi na temat reakcji ludzi, którzy tworzą spiskowe teorie dziejów. Zaczyna mówić się o tym, że to był zamach, spisek dokonany przez Rosjan albo jeszcze lepiej - że to początek III wojny światowej. Z takimi komentarzami spotykamy się zwłaszcza w takim medium, jakim jest Internet. To dziwi tym bardziej, że w stacjach telewizyjnych przedstawia się raczej pozytywny obraz Rosjan, którzy wykazywali bardzo przyjazne gesty wobec nas po tej tragedii.

Taka jest natura Internetu. Mam koleżankę, panią profesor, która ogłosiła jakiś swój tekst w Internecie i po przeczytaniu tej niezliczonej liczby komentarzy o mały włos nie dostała choroby serca. Nie była przygotowana na taką napastliwość, często prymitywne i niesprawiedliwe zarzuty. Ale to nie jest tak, że to absolutna cecha Internetu. Te wypowiedzi obiegające sieć nie stanowią większości opinii ludzi.

Ogólne badania Internetu wykazały, że tego typu komentarzy - chamskich, nie liczących się z faktami - jest dużo, dużo mniej. W sieci każdy chce zaistnieć. Ja bym się tak tym ni przejmował. Po prostu jest kategoria "nadekspresywnych krzykaczy".

Ja nie kontroluję reakcji ludzi na moje wypowiedzi. Gdybym to robił, dużo czasu by mi to zajęło. Ostatnio znalazłem 1200 opinii na jeden z wywiadów, który ze mną przeprowadzono. To jest bardzo niebezpieczne, bo w ten sposób Internet może stać się medium jednostronnym.

To znaczy, że nie uważa Pan, żeby takie komentarze odzwierciedlały rzeczywiste opinie ludzi?

Absolutnie nie. Gdy przeprowadzano badania na temat tego, kto zwycięży w wyborach prezydenckich, to w notowaniach internetowych wygrywali Ci z końca listy. To znaczy, że to nie Internet zdecyduje o rzeczywistości.

Zatem jeśli chodzi o najbliższe wybory prezydenckie, czy kampania zostanie złagodzona przez to, co się stało?

Wprost przeciwnie. Wszystko, co krótsze, musi być wyrazistsze. Będziemy mieli do czynienia z osądami bardzo często brutalnymi. Ton nadaje kampanii PiS, bo to PiS poniósł symboliczną porażkę. Zobaczymy, czy zechce z tego skorzystać i rozpocznie grę. Być może usłyszymy głosy: "Chcemy dokończyć tę wizję".

Gdyby tak się stało, że Jarosław Kaczyński wystartuje w wyborach, czy media i społeczeństwo nie potraktują Wawelu jako początku kampanii prezydenckiej?

Moim zdaniem decyzja o umieszczeniu zwłok na Wawelu była decyzją ściśle polityczną. Tu o to chodziło, żeby mieć rodzaj męczennika.

Żałoba narodowa trwała właściwie ponad tydzień. Pod koniec część ludzi deklarowała, że znajduje się w stanie depresyjnym. Z czego to wynika? Z siły mediów?

Dotąd byłem dość sceptyczny wobec sądów o sile mediów. Ale teraz okazało się to w pełnej krasie. Mamy do czynienia z pewnym rodzajem halucynacyjnej siły. Media właściwie nie mówiły nam tego, co mamy myśleć, ale wprowadzały nas w taki trans, w pewną spiralę. Mówiło się: "koniec świata", "nie potrafimy tego wyrazić". To są szamańskie praktyki. Rozum śpi, a emocje buzują.

To jest groźne. Ja jestem człowiekiem, który chciałby racjonalizować pewne rzeczy, co nie znaczy, że jestem bezduszny. Wystarczyłyby trzy dni, bo pewne sprawy należy racjonalizować, a potem przechodzimy do porządku dziennego.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto