Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Frankenweenie – nowa wersja starego filmu? [recenzja użytkownika MM]

Zielkq
Zielkq
Kolejna animacja nawiązująca do kina grozy, tym razem w wydaniu Tima Burtona. Jest co oglądać!

Tim Burton jest postacią rozpoznawalną w całym filmowym świecie. Jego znakomite filmy towarzyszą nam od dawna i co ważne, ciągle mogą się podobać. Nie inaczej jest z nowym dziełem Burtona – "Frankenweenie". Z pozoru to jedynie odświeżenie starej krótkometrażówki z 1984 roku i przedstawienie jej w nowej, animowanej wersji. W rzeczywistości jest to całkiem nowy pastisz kina grozy w znacznie szerszym zakresie, niż miało to miejsce pierwotnie.

Bajka o niemożliwym?

Frankenweenie to opowieść o chłopcu imieniem Wiktor i jego ukochanym psie Sparky’m, który ginie śmiercią tragiczną. Chłopiec nie mogąc pogodzić się z kolejami losu i odejściem jedynego prawdziwego przyjaciela, postanawia przywrócić go do świata żywych.

Do tego z pozoru niemożliwego zadania wykorzystuje naukę, którą próbuje zaszczepić w młodych ludziach nauczyciel fizyki. Przywrócony do życia pies wywołuje znaczne zamieszanie, które odciska swoje piętno nie tylko na Wiktorze i jego rodzinie, ale również na całej społeczności małego miasteczka, w którym rozgrywa się akcja.

To trzeba zobaczyć!

Nowe dzieło Burtona to przede wszystkim zlepek motywów znanych z filmów i literatury grozy. Przez cały seans przewijają się nawiązania nie tylko do ich autorów, ale przede wszystkim do bohaterów, sytuacji czy nawet scenografii. We "Frankenweenie" dopracowano każdy szczegół. Co więcej, Burton ukrył tutaj całą masę nawiązań do własnej twórczości, jak chociażby postać nauczyciela przywodząca na myśl Vincenta czy duet Wiktor-Sparky, mający swoje odbicie w Gnijącej Pannie Młodej.

Wszystko to sprawia, że chcąc w pełni docenić kunszt wykonanej przez twórców pracy, konieczne jest kilkukrotne obejrzenie całości! Nie ma sensu zdradzać tutaj wszystkich nawiązań, gier słownych czy sytuacyjnych – to po prostu trzeba zobaczyć.

Jednak co by tutaj nie napisać – inspiracja, a nawet hołd dla grozy z Frankensteinem na czele, stoją na pierwszym miejscu, co przedstawia się także w warstwie wizualnej. Czerń i biel znakomicie znajdują tutaj zastosowanie przywodząc na myśl stare kino grozy klasy B. Trudno sobie wyobrazić nowe dzieło Burtona w jaskrawych kolorach - film straciłby w znacznym stopniu na wyrazie artystycznym.

Warto?

Obecny "Frankenweenie" jest z pewnością bardzo dobrym filmem, który znajdzie wielu odbiorców. W porównaniu do krótkometrażówki z 1984 roku, nie polecałbym go jednak małym dzieciom. Nie każdy film animowany jest kierowany do najmłodszych pokoleń i nowe dzieło Burtona jest tego znakomitym przykładem.

Nie chodzi tutaj jednak o sceny czy treści, których nie powinny one oglądać, ale o fakt, iż będzie to dla nich nudne. W takim przypadku znacznie lepiej byłoby wybrać "ParaNormana", czy chociażby "Hotel Transylwania". Młodzieży i dorosłym odświeżonego i rozbudowanego "Frankenweeniego" polecam z czystym sumieniem.


Film oglądałem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki.





Koncerty w klubachWoodstock 2013
Premiery kinoweKoncert Matisyahu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto