Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekolodzy na ulicach Wrocławia

Amoralia
Amoralia
Zamiast rozdawać ulotki, wolą przekonywać ludzi na ulicach do wsparcia organizacji ekologicznych.

Od kilku miesięcy, niemal codziennie można spotkać ich we Wrocławiu. Ich obszar działania to przede wszystkim Rynek oraz ulice Świdnicka i Oławska. Działacze pracujący dla ekologicznych organizacji pozarządowych Greenpeace i WWF. Tak zwani Fundraiserzy.

Nie zbierają pieniędzy na ulicy, lecz namawiają do wypełnienia druku polecenia zapłaty, akceptowanego przez bank, z którym współpracuje organizacja. W ten sposób z naszego konta co miesiąc ściągana jest określona przez nas kwota. Fundraiserzy zapewniają, że jest to bezpieczna forma przekazywania środków. Pieniądze trafiają na ogólne konto organizacji, nie na konkretną kampanię.

Młodzi ekolodzy nie są wolontariuszami. Ich zarobki to minimum 11 złotych za godzinę. Większość z nich to studenci, którzy w ten sposób sobie dorabiają. Minimalny czas jaki muszą poświęcić na taką pracę to 20 godzin w tygodniu. Godziny pracy mogą ustalać sobie sami, tak by móc pracę pogodzić ze studiami.

- Nie uważam, że branie za to pieniędzy jest czymś złym. Dorabiam, ale jednocześnie robię coś dobrego. Większość pracowników jest darczyńcami i przekazuje część wypłaty na działalność organizacj i- mówi Karolina, namawiająca do wsparcia Greenpeace na ulicy Oławskiej.

Ciężko się od nich opędzić

Od działaczy Greenpeace na wrocławskim rynku naprawdę ciężko się opędzić. W charakterystycznych zielonych kamizelkach pracuje tam codziennie około 10 osób.
Większość przechodniów nie daje się im zaczepić, ale są i tacy, którzy chętnie wdają się w dyskusję.

- Są ludzie, którzy widząc nas uciekają na drugą stronę ulicy, są też tacy którzy biegną do nas i mówią że chcą pomóc - mówi Karolina.

Przechodnie różnie reagują na namowy. Zdecydowana większość mówi, że się śpieszy i w ogóle nie chce rozmawiać. Dla niektórych spotkanie z Greenpeace to okazja do, niekiedy ostrej, wymiany poglądów.

- Mnie nie przekonali, dlatego że pieniądze u nich lądują w ogólnej puli, a tam są działania, z którymi się zgadzam i takie z którymi się nie zgadzam. Nie mam pewności na co to pójdzie. Co do sposobu zbierania przez nich funduszy, to ani mnie to ziębi ani grzeje. Jeżeli ta zbiórka jest legalna to nie ma problemu. Kto chce daje im kasę, kto nie chce nie daje - mówi Jarek, zaczepiony na Rynku przez Greenpeace.

Poza Greenpeace, w tych samych miejscach, do wsparcia swoich kampanii namawia WWF. Jest ich mniej. Dziś na mieście pracują 4 osoby. Ich pracownicy niezbyt przychylnie odnoszą się do działalności Greenpeace.

- Nasze kampanie nie są tak agresywne jak kampanie Greenpeace. Są bardziej pokojowe, mają na celu poszerzanie świadomości ekologicznej człowieka, nie tylko doraźne działania - mówi Kacper, fundraiser WWF.

Entuzjazm

Większość takich działaczy entuzjastycznie podchodzi do swojej pracy. Takie przynajmniej sprawiają wrażenie.

- Ja czuję to, czuje tę kampanię, ja w to wierzę, ja tym żyję i chcę być ekopozytywna - mówi Karolina.

Tym młodym ludziom na pewno nie można zarzucić braku zaangażowania. Duża część z nich od dawna interesuje się ochroną środowiska i działa w organizacjach ekologicznych. Są też tacy, którzy ekologami zostali niedawno.

- Zacząłem w tym tygodniu. Trafiłem na ofertę pracy, zacząłem o tym czytać i pomyślałem, że to fajna sprawa. Chcę zrobić coś dla środowiska - mówi Błażej, od poniedziałku pracujący dla Greenpeace.

Pracownicy z wielkim oddaniem opowiadają o działalności swoich organizacji, ale nie są aż tak chętni by odpowiadać na wszystkie pytania związane z ich pracą. Niektóre osoby w ogóle nie chciały na ten temat rozmawiać i odsyłały do swoich supervisorów.

Co na to ulica?

Fundraiserzy nie mają wyznaczonych limitów, ile osób dziennie muszą przekonać. W Greenpeace przełożeni motywują, by zachęcić przynajmniej 8 osób w tygodniu, ale nie jest to bezwzględny wymóg.

Czy wrocławianie dają się zachęcić do wsparcia ekologów? Z tego co mówią sami działacze wynika, że namówić udaje się niewielu.

- Dziennie udaje mi się zachęcić 3-4 osoby - mówi Kacper z WWF.

Czy oznacza to, że nie interesuje nas los naszej planety? A może po prostu zbyt wielu ludzi próbuje nam na ulicy coś sprzedać lub do czegoś namówić? Dla większości z nas, po pewnym czasie, staje się to naprawdę męczące.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto