Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmiennicy po wrocławsku, czyli kto jeździ w szarej strefie?

Maciej Kisiel
Maciej Kisiel
Wystarczy zadzwonić do fabryki breloczków lub poprosić o transport rybek akwariowych, by za kilka minut przyjechała nieoznakowana taksówka.

O wrocławskich taksówkach krążą legendy. Jedna z nich sięga "najdawniejszych" czasów, a zaczyna się tradycyjnie:

"Dawno, dawno temu w małej osadzie zwanej Wrocławiogrodem czarownice dały ludziom 10 magicznych cyfr ułożonych w odpowiedni sposób. Ludzie byli wdzięczni czarownicom, bo dzięki tym liczbom mogli się przemieszczać po grodzie za niewielką ilość dukatów. Mogli wprawdzie korzystać z królewskich orszaków, ale były one o wiele droższe i nie tak rozrywkowe. Król się rozgniewał okrutnie i wydał dekret, aby te cyfry wymazać z ludzkiej pamięci, a czarownice spalić. Na grodzie zaczęły się więc pojawiać rycerskie orszaki i skutecznie egzekwowały królewskie rozkazy. Mijały lata i pojawiły się nowe cyfry" - czytamy na stronie jednej z najpopularniejszych "nieoficjalnych" firm taksówkarskich we Wrocławiu.

Tajemnicze liczby to, jak łatwo się domyślić, numery telefonów do kierowców, którzy chętnie udzielą pomocy każdemu, kto potrzebuje transportu. Oczywiście za okazaniem "wdzięczności", która może być wyrażona "niewielką sumą pieniędzy". Niewielką w porównaniu do cen oficjalnie działających taksówek.

Zrzeszeni taksówkarze narzekają i skarżą się, że nieoficjalnie działający przewoźnicy odbierają klientów uczciwie pracującym, płacącym podatki i wywiązującym się z wszelkich opłat legalnym kierowcom.

- Podobno we Wrocławiu jeździ około dwustu takich "taryf" - mówi Marian Kamiński, taksówkarz z wieloletnim stażem. - Są tańsi, ale nie ponoszą też żadnej odpowiedzialności za przewożonego pasażera. Legalnemu taksówkarzowi grozi utrata licencji nie tylko za zawyżenie ceny kursu, ale nawet gdy klient poskarży się, że ten był wobec niego niegrzeczny. Tamci nie muszą się tym przejmować, nie muszą przecież przestrzegać żadnych zasad - twierdzi.

Według taksówkarzy istnieje niebezpieczeństwo, że wybierając taki nielegalny transport, trafimy na nieubezpieczony, niekoniecznie sprawny technicznie samochód i kierowcę bez odpowiednich umiejętności. Twierdzą, że w razie problemów nie ma się do kogo odwołać.

Wrocławianie są nieco innego zdania. Nie widzą w takim procederze nic złego, zwłaszcza, że za mniejszymi kosztami wcale nie musi iść gorsza jakość. Michał Zagórski, ubiegłoroczny absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, twierdzi, że z usług nieoficjalnych przewoźników jest zadowolony.



- Wielokrotnie wracając z jakiejś imprezy, kiedy w środku nocy nie było możliwości przedostać się sprawnie do domu, decydowaliśmy się ze znajomymi na właśnie taki transport - mówi z uśmiechem. - Nigdy nie było problemu z ceną ani formą transportu, a teksty o braku dobrych manier wśród "nieoficjalnych" taksówkarzy można włożyć między bajki.

Podobnego zdania jest studiujący we Wrocławiu Adam Rajzer. Według niego liczne przepisy i obowiązkowe opłaty spychają przedsiębiorczych ludzi do szarej strefy.

- Przejażdżka legalną taksówką jest dużo droższa ze względu na wysokie opodatkowanie. Nie podejrzewam, żeby pseudotaksówkarze gorzej dbali o swoich klientów lub jeździli wrakami. Fakt, jeździ się na własne ryzyko, ale to tak, jak wsiadając do samochodu z kolegą - mówi. - Dlaczego, jeśli chcę, nie mogę legalnie zapłacić człowiekowi, który podwiezie mnie z bagażami ze stacji do domu lub przywiezie późnym wieczorem z imprezy.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że za transport nieoznakowaną taksówką na trasie do sześciu kilometrów pasażer musi zapłacić 15 złotych, powyżej sześciu 30 zł. Według legalnej taryfy sześciokilomerowa przejażdżka kosztuje około 25 zł.

- Dotrzeć do nich można po numerze telefonów. Z tego co słyszałem, jest szykowana jakaś akcja na takie niby taxi. Może uda się wreszcie rozpędzić tę bandę często nie potrafiących jeździć autem - pisze na jednym z forów internetowych Jurek. -  Ludzie, zanim zadzwonicie po te pseudotaksówki przemyślcie to kilka razy. Życie jest więcej warte niż ta zaoszczędzona złotówka.

Wrocławski Wydział Transportu jest bezradny. Według Julii Wach z biura prasowego Urzędu Miejskiego kompetencje do ścigania tego typu przestępstw leżą po stronie policji i inspektora transportu drogowego.

- Kontrolować możemy jedynie tych taksówkarzy, którym wydaliśmy licencję. W przypadku działających nielegalnie kurierów, jesteśmy bezradni - tłumaczy.

Według policji w wyniku dotychczas przeprowadzonych akcji ujawniono i zatrzymano kilka osób trudniących się nielegalnym przewozem. Zostały one ukarane wysokimi grzywnami. Policja nie ukrywa, że przygotowywane są kolejne akcje wymierzone przeciwko "kurierom".

- Należy przypomnieć, że korzystanie z tej formy transportu daje niejako przyzwolenie społeczne na tego typu proceder. Tak naprawdę osoba, która z takiej "taksówki" korzysta nie wie jednak czy kierowca ma odpowiednie uprawnienia i umiejętności, czy samochód, którym jedzie jest sprawny technicznie i czy posiada ubezpieczenie w razie wypadku - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji.

Chcesz dołaczyć do Mafii Mojego Miasta?


od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto