Uczestnicy imprezy mają do pokonania trasę Wrocław - Rimini we Włoszech. W ubiegłym roku na starcie stanęło prawie 200 osób, ponad połowa dotarła na metę w chorwackiej Puli. Teraz trzeba jak najszybciej dostać się do włoskiego Rimini autostopem, trasa wynosi około 1400 km. Główną nagrodą jest skok na spadochronie dla dwóch osób z pierwszego zespołu.
- Zgłosiło się 420 osób, ale wystartowało 390. Zapisy były ciężkie. Po spotkaniu informacyjnym i zakończeniu zapisów internetowych ludzie zaczęli do nas wydzwaniać i część z nich dziś się tu pojawiła - mówi Agnieszka Szewczyk, jedna z organizatorek ASR 2010. - Sami jedziemy na miejsce samochodem i mamy nadzieję być przed zawodnikami - dodaje.
Połowa uczestników wyścigu przyjechała na start spoza Wrocławia. W dwuosobowych zespołach będą próbować dojechać jak najszybciej do Rimini.
- Mamy dwa wstępne plany z moją dziewczyną. Pojedziemy albo na Drezno, następnie Monachium, albo na Pragę i na Monachium. Później szybka jazda przez Austrię i jesteśmy we Włoszech - mówi Adam Najbar. - Myślę, że w 24 godziny jesteśmy w stanie to zrobić - zapewnia.
Autostopowicze zebrali się na kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego. Niektórym łapanie stopa nie jest obce.
- Nie boję się tak podróżować. Myślę, że na farmach pomidorów we Włoszech nie jest tak źle, jak opowiadają. Najniebezpieczniejszy może być przejazd przez Polskę - śmieje się Konrad Łysowki z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Jeździłem trochę stopem i do tej pory nic mi się nie stało prócz incydentu z grupką ekshibicjonistów we Francji. Moja technika zatrzymywania aut jest taka: stoję w rozkroku, wyciągam rękę i macham. Chcemy z kolegą dotrzeć do mety do wtorku do godz. 22, bo wtedy mamy samolot powrotny - wyjaśnia.
Niektórzy wybrali Auro Stop Race jako lepszą alternatywę do majówkowej oferty w mieście. Nie każdy z uczestników specjalnie się przygotowywał do podróży.
- To jest wszystko na spontanie, nie mamy nawet mapy. Kiedyś dojechałyśmy tak w siedem godzin nad morze. Mam nadzieję, że wygramy, ale najważniejsze to dojechać - ocenia Marta Adamusiak z Wołowa. - To najciekawsze , co dzieje się w majówkę, a ja nie byłam jeszcze we Włoszech - uzupełnia.
Zawodnicy zapakowali do plecaków różne rzeczy, u niektórych było miejsce na maskotkę, ktoś miał rakiety do badmintona. Kila osób przyczepiło sobie do bagażu polskie flagi. Wielu miało kartonowe tablice z napisami miast. Grupka dziewczyn liczyła zapas prezerwatyw, a ktoś inny sprawdzał, ze wziął nóż. Niektórzy mieli oryginalne wyposażenie.
- Pół nocy smażyłyśmy z koleżankami naleśniki. Będziemy dawać je kierowcom, jeśli nas zabiorą. Mam nadzieję, że pomysł poskutkuje - mówi Gracja Bobner, studentka UWr. - Kierowcy w trasie często bywają głodni. Pogoda jest dziwna, a konkurencja duża, ale wszystko zależy właśnie od kierowców - wyjaśnia.
Na starcie pojawiła się również zwyciężczyni ostatniej edycji ASR.
- Stojąc w tym deszczu, zastanawiam się, czemu biorę udział w wyścigu. - Pierwszy raz w życiu jechałam stopem w zeszłym roku i wygrałam. Poszło błyskiem - wspomina Hanna Bobak. - Jechałyśmy pięcioma stopami. Wyjechałyśmy rano, a byłyśmy o godz. 2. w nocy w Chorwacji. W tym roku jest 100 proc. więcej osób i mam mniejsze szanse, bo jadę z chłopakiem, a wtedy w zespole byłam z koleżanką. Dziewczynom w tej konkurencji jest łatwiej - dodaje.
Juwenalia 2010 [serwis specjalny] |
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?