Zobacz też: Wypadek koło Żmigrodu. Jedna osoba nie żyje
- Rodzice poinformowali nas, że dziecko nie oddycha. Wspólnie z kolegą instruowaliśmy ich, jak mają udrożnić drogi oddechowe, podejrzewaliśmy zadławienie – relacjonuje asp. Łukasz Pieluszczak. Dyżurni zadysponowali także na miejsce straż pożarną i karetkę.
Zanim rodzice wykonali wszystkie wskazówki przekazane przez dyżurnych, dziecko zaczęło oddychać. Pierwsze, po około 15 minutach, na miejsce dotarły jednostki z Niemodlina. Chwilę później pojawiła się karetka. Asp. Pieluszczak i jego kolega – mł. Kpt. Piotr Kruk - nie widzą w swoim czynie nic nadzwyczajnego.
- To nasza praca. Jesteśmy do tego szkoleni – mówi asp. Pieluszczak i przy okazji apeluje do wszystkich, którzy dzwonią na numery alarmowe: - Poszkodowany, który się z nami kontaktuje, powinien precyzyjnie podać swoje położenie. Bez tego służby nie będą mogły szybko i sprawnie dotrzeć na miejsce zdarzenia – dodaje.
W tym przypadku określenie, że rodzice znajdują się na 211 km autostrady A4, zajęło półtorej minuty.
Nagranie dramatycznej rozmowy ojca dziecka ze strażakiem
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?