- Szukam dziewczyny z autobusu nr 146, która jechała dzisiaj około godziny 15 w stronę Gaju. Średniego wzrostu, brunetka, rozpuszczone włosy, czerwone paznokcie, na ręce miała bransoletkę z pereł, ubrana w granatowy płaszcz, siedziałaś w środkowej części autobusu z koleżanką. Jeśli to czytasz, odezwij się ;) - pisze na profilu "Spotted: MPK Wrocław" niebieskooki blondyn stojący przy drzwiach.
Spot" to po angielsku m.in. "zauważyć", a "spotter" to ten, który wypatrzył śliczną dziewczynę lub przystojnego chłopaka, a teraz stara się go znaleźć poprzez internet. Najczęściej dlatego, że "w realu" bał się zagadać.
Niektórzy zjawisko to nazywają "spottingiem", jednak nazwa ta oznacza hobby polegające na fotografowaniu obiektów komunikacyjnych.
- Mój znajomy to świetny chłopak, ale bardzo nieśmiały. Postanowił napisać do administratorów jednego z profilów "spotted", że widział na ławce w parku Szczytnickim blondynkę zaczytaną w książce Stiega Larssona, które bardzo lubi. Post ukazał się na Facebooku, a po kilku dniach kolega dostał wiadomość treści mniej więcej następującej: "Wprawdzie to nie ja siedziałam wtedy na ławce w parku, ale mamy chyba podobne zainteresowania czytelnicze". Teraz są razem - opowiada Gosia, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego.
Profilów "spotted" jest coraz więcej. Mają je nawet miasta i wsie. Jest "Spotted: Wrocław", czy też "Spotted: Wrocławskie kluby i puby". Powstał nawet "Spotted: Ulica Zielińskiego". Ostatnio swój profil spottingowy założyła Długołęka.
- Serce stanęło mi w gardle, czułem, że się rumienię. W tym momencie nadjechał autobus. A ja (kretyn!) zamiast podejść, zagadać, na kawę zaprosić, wsiadłem, kupiłem bilet i... odprowadzałem dziewczynę wzrokiem, aż straciłem ją z pola widzenia. Dzisiaj znów czekałem, ale niestety jedynie starsza pani przysiadła się na ławce. Pozdrawiam serdecznie brunetkę. Do zobaczenia (mam nadzieję) - pisze na facebookowym profilu jeden z mieszkańców Długołęki.
Informacje od spotterów są zazwyczaj anonimowe. Wysyła je się twórcom profilu z prośbą o opublikowanie. Komentarze najczęściej można dodawać swobodnie. Jedni biorą takie profile na poważnie, drudzy traktują nową metodę na podryw jako zabawę, a jeszcze inni śmieją się z osób, które w ten sposób postanowiły wyznać swoje uczucia.
- To żałosne i dziecinne. Prawdziwej miłości nie znajdzie się w internecie, tym bardziej, że spotterzy narażają się tylko na szykany. Gdybym rozpoznała się w opisie jednego ze spotterów i była pewna, że to o mnie chodzi, nie odpisałabym - mówi 26-letnia Kamila z Wrocławia. Jest singielką, ale nie wierzy, że strzała amora trafi ją choćby w tramwaju.
Spotterzy nie są spotterami, dopóki nie opiszą poszukiwanej osoby w internecie. Wpisy dotyczą różnych miejsc - można się przecież zauroczyć wszędzie: na uczelnianym korytarzu, przystanku, na siłowni, czy też na basenie. Niektórzy kpią, że powstał nawet "Spotted: Wrocławskie szalety". Jest czysto prześmiewczy. Na razie polubiło go 14 osób. Profil spotted Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego lubi aż 7 tysięcy 541 osób.
A nie lepiej zamiast korzystać z profilów spotted, przełamać się i zagadać? - Znam dziewczynę, która poznała chłopaka na koncercie, podeszła do niego i powiedziała, że się w nim zakochała od pierwszego wejrzenia. On też się w niej zakochał i natychmiast pojechał za nią do Świnoujścia - opowiada Maciek, student z Politechniki.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?