Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SocWroc, blog nie taki niszowy

Michał Potocki
Michał Potocki
Paweł Ziarko, autor bloga Socwroc
Paweł Ziarko, autor bloga Socwroc Michał Potocki
Paweł Ziarko urodził się w Szpitalu 40-lecia PRL. Żartuje, że właśnie dlatego interesuje się tamtymi czasami.

Na PRL powoli robi się moda. Powstają knajpy, które nawiązują nazwami i wystrojem do klimatu tego okresu. Internauci umieszczają na stronach dużo wpisów nawiązujących do przedmiotów czy programów telewizyjnych PRL-u. Nie bez uwagi pozostają również budynki i pomniki zbudowane w latach 1945 - 1989.

Dwa lata temu Paweł Ziarko stworzył niszowy blog SocWroc na temat pozostałości tej epoki we Wrocławiu. Został wyróżniony w konkursie Dolnośląski Blog Roku 2011. Na swojej stronie zaplanował m.in. wycieczkę, dzięki której można zobaczyć, jak najwięcej PRL-owskich pamiątek w stolicy Dolnego Śląska w ciągu 1,5 godziny.

Paweł mieszkał w bloku z płyty, ale przeniósł się do kamienicy, która jest bardziej „klimatyczna”. Pracuje w jednej z wrocławskich instytucji kultury, zupełnie niezwiązanej z tym, o czym pisze prywatnie. Rozmawiamy z nim o jego pomyśle na bloga.

Lubisz socrealizm?

To tylko mała część tego, czym zajmuję się na blogu. Socrealizm trwał ledwie 7 lat od roku 1949. Trudno powiedzieć, żebym go lubił, ale w pewien sposób mnie fascynuje. Jest parę ciekawych budynków, które mają w sobie coś ciekawego. Socrealizm stawiał na monumentalne budowle i taki pl. Kościuszki we Wrocławiu chociaż wciąż się zmienia, to wciąż można się tam poczuć jak kilkadziesiąt lat temu.

Magisterkę również pisałeś na podobny temat. Blog był wcześniej?

Sam nie wiem. Oba były efektem mojego zainteresowania najnowszą historią i miejscowościami, w których mieszkałem. Udało się pogodzić bloga z pracą o wpływie PRL-u na miejski krajobraz Wrocławia.

Duży to był wpływ.

Bardzo. W Polsce jest taka tendencja, by odżegnywać się od tego dziedzictwa, a trzeba się z nim pogodzić. Nie wszystko, co mieliśmy w latach 1945-1989 było złe. Mieliśmy wiele ciekawych projektów, które potem zostały popsute. Z braku konserwacji i szybkiego wykonania nie wyglądały tak okazale, jak wymyślili je architekci.

Na Ciebie też ma taki wpływ.

To może wkurza moją narzeczoną i znajomych, ale jak gdzieś idziemy, to lubię opowiadać o okolicy. Często właśnie z informacjami z tego okresu.

Coś Cię razi w pozostałościach po PRL-u.

Nie ma co ukrywać, na ogół są brzydkie. Np. wrocławski trzonoliniowiec, który oddawał charakter nazwy przez 7 lat, jednak już po tak krótkim czasie potrzebny był gruntowny remont, zmieniający konstrukcję i niwelujący niedopatrzenia. Na jego wygląd nałożyły się lata zaniedbań i mimo że był ciekawym pomysłem, kiepskie wykonanie i brak konserwacji sprawia, że się rozsypuje. Słynny wrocławski Manhattan przy pl. Grunwaldzkim jest straszny. Jak tamtędy przechodzę, staram się nie ogarniać wzrokiem całości, bo to przygnębiający widok, a projekt był bardzo fajny.

Ale niektóre budynki warto zachować.
Jasne, bo dużo pomysłów było fajnych w pierwotnym projekcie. Nie było kolorowych farb, musiało też być prosto, żeby robotnicy czy toporny sprzęt wszystkiego nie zepsuli. Jestem przeciwny wpisywaniu takich budynków na listę zabytków, bo po tym nie można nic w nich zmieniać. Warto byłoby odświeżyć je według pierwotnych projektów, mogłoby wyjść coś pięknego.

Zauważasz rosnące zainteresowanie PRL-em.

Robi się moda na PRL, to widać chociażby po wrocławskich lokalach, które lansują się na taki klimat. Z jednej strony starsi ludzie wspominają młodość, a to zawsze miły czas. Nie pamięta się też złych stron systemu. To taka swojska egzotyka, z jednej strony obca, z drugiej własna.

Neony to perełki tamtego czasu?

Bardzo często dobrze się kojarzą. Mają ciekawe wzornictwo, mogły przekazywać historie, jak ten PZU na pl. Kościuszki. Neony wyróżniały się w szarości PRL-u. Tanim kosztem można było zrobić fajną rzecz. W natłoku dzisiejszych reklam ciągle je widać i wciąż się podobają.

Długo da się prowadzić takiego bloga.

Cały czas znajduję coś nowego. Czasem ktoś mi podeśle jakiś temat. Czuję się też jak zdobywca i tropiciel. Niedawno odkryłem stary dom kultury przy ul. Bierutowskiej. We Wrocławiu nie brakuje również tabliczek urzędowych z orzełkiem bez korony. Choć zmieniło się dużo nazw ulic, to można znaleźć te nawiązujące do minionej epoki.

Poszukam zatem w mieście i na blogu. Dzięki.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto