W niedzielne popołudnie idę w kierunku Hali Stulecia na Rewię Paryską. Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiem czego się spodziewać. Mijam Iglicę, wokół dość sporo ludzi. Już sama przestrzeń Hali Stulecia sprawia, że panuje tu ciekawy klimat i napięta atmosfera. Z lekkim zdumieniem dostrzegam, że większa część publiczności to kobiety. Dominują osoby w wieku 50 lat i więcej. Sala wypełnia się w ok. 60 procentach. Rzut oka w stronę sceny, scenografia dość umiarkowana - dwie latarnie uliczne, w tle wieża Eiffla. Paryż w pigułce.
Muzyka, światła i kankan
Spektakl startuje, zaczyna się gra świateł, muzyki, ruchu, tańca. A więc jest rewia, są barwne stroje i pióropusze. Artyści na scenie przemieszczają się bardzo dynamicznie.
W pewnym momencie nadchodzi czas na nieco spokojniejsze układy taneczne.
Gdy mija już początkowa ciekawość, pojawia się lekkie znudzenie, może nawet jakiś niedosyt. Układy choreograficzne przeplatane są piosenkami. Przy utworach "Les Champs-Elysées" i "Milord Edith Piaf" artyści skutecznie próbowali rozruszać publiczność.
Czas na 15-minutową przerwę. W Hali Stulecia wciąż dobrze ma się chleb ze smalcem i ogórek. Niezależenie, czy to wydarzenie sportowe, czy Rewia Paryska.
Po przerwie kolejne układy taneczne przeplatane są występami wokalnymi.
Mocnym akcentem jest zaserwowany pod koniec kankan. Tancerki na początek schodzą na dół pomiędzy widzów, by po chwili wrócić na scenę i zaprezentować się w czymś dużo bardziej zaawansowanym niż to, co można zobaczyć w westernach. Szpagaty, gwiazdy i inne figury akrobatyczne były na tyle efektowne, że przestałem na chwilę złośliwie dopatrywać się, czy tancerki były idealnie zsynchronizowane.
Lekki niedosyt
Dwie godziny przedstawienia minęło i czasem się dłużyło. Spektaklu nie można nazwać eksplozją dynamizmu. Przy niektóre elementach rewii artyści jedynie przechadzali się po scenie. Po zakończeniu publiczność nie domagała się bisów.
Wyszedłem z poczuciem lekko spędzonego wieczoru, ale i z lekkim niedosytem. Nie jestem frankofilem i po tej niedzieli nie zostanę.
A jednak budzę się w poniedziałkowy poranek i ze zdumieniem stwierdzam, że "przyczepiło się" do mnie "Aux Champs-Elysées".
Czytaj też:
- Taniec afrykański we Wrocławiu [fotorelacja]
- Brave Festival 2010: Taniec masek Nuna
- Progessteron - odkrywanie kobiecości
Zmień swoje drogowe miasto | American Film Festival [program] |
Ale obciach! Czego wstydzi się Wrocław | Festiwal NowoBrzmienia 2010: program, bilety |
**
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?