Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Puchar Davisa: "Kosmiczny mecz" w Hali Stulecia. Polacy nie dali rady [zdjęcia]

oski92
oski92
Po niezwykle zaciętym i dramatycznym meczu polski debel, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski 2 lutego przegrali ze Słoweńcami Blażem Kavciciem i Gregiem Żemlją 2:3

Tym samym przedłużyli nadzieje rywali na awans do kolejnej rundy Pucharu Davisa. W decydującym secie biało-czerwoni ulegli przeciwnikom 11-13. To było kapitalne widowisko obejrzała publiczność zgromadzona we wrocławskiej Hali Stulecia.

Horror z udziałem Polaków trwał ponad cztery godziny, jednak z rozgrywanych dziś pojedynków deblowych nie był najdłuższy. Widzowie zobaczyli bowiem ponad siedmiogodzinny maraton w Genewie, gdzie miejscowi Szwajcarzy podejmowali aktualnych zdobywców Pucharu Davisa – reprezentację Czech.
Nasi południowi sąsiedzi po emocjonujących pięciu setach zwyciężyli ostatecznie 3:2, triumfując w decydującej odsłonie aż 24-22!

Wróćmy jednak do spotkania Polaków ze Słoweńcami. Po piątkowych pojedynkach singlowych Biało-czerwoni objęli prowadzenie 2:0. Swoje mecze zgodnie wygrywali Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot. Fenomenalnie zagrał zwłaszcza ten drugi, który pierwszej rakiecie gości – Gregowi Zemlji oddał zaledwie pięć gemów.

W sobotę do walki stanął nasz najlepszy debel, czyli Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Naprzeciwko nich mieli stanąć zawodnicy, którzy grali w piątek mecze singlowe – wcześniej wspomniany Grega Zemlja oraz Blaz Kavcic. Co ciekawe, goście nie grają ze sobą na co dzień i był to ich pierwszy mecz, jaki rozegrali razem.

Wszystko wskazywało więc na szybkie spotkanie i błyskawiczne zwycięstwo 3:0 dla Fyrstenberga i Matkowskiego, którzy przecież znają się "łyse konie", a w dodatku mają olbrzymie doświadczenie i wiele sukcesów w grze podwójnej - tj. np. finały US Open i World Tour Finals w Londynie z 2011 roku.


Zobacz pełną galerię zdjęć

Jednak po raz kolejny sport okazał się nieprzewidywalny i udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Przed sobotnią grą podwójną duet Fyrstenberg/Matkowski zostali uhonorowani przez Międzynarodową Federację Tenisowa (ITF) za oddanie rozgrywkom o Puchar Davisa.
Stało się tak ze względu na to, że popularni "Frytka" i "Matka" wystąpili wspólnie jako debel w dwudziestu meczach, za co otrzymali nagrodę w postaci małej salatery za wieloletnie oddanie rozgrywkom o Puchar Davisa.

Co ciekawe – Polacy pierwsze z piętnastu zwycięstw odnieśli właśnie nad Słowenią w 2004 roku w Portorożu.

Po ceremonii rozpoczął się mecz. Polacy zaczęli niemrawo. To Zemlja i Kavcic rozdawali karty i byli świetnie dysponowani tego dnia. Fyrstenberg i Matkowski nie mogli znaleźć sposobu na doskonale returnujących rywali. W dodatku serwis nie był mocną stroną naszych tenisistów tego dnia, czego na pewno nie można powiedzieć o gościach, którzy po piątkowych porażkach wyszli na kort mocno zmobilizowani.

Słoweńcy przełamali w trzecim gemie podanie biało-czerwonych, jednak akurat w tej sytuacji mieli trochę szczęścia, gdyż piłka po długiej wymianie trafiła w stopę Matkowskiego.

Polacy (a dokładnie Fyrstenberg) drugie podanie stracili w siódmym gemie. Słoweńcy odskoczyli na 5:2. Polakom udało się jeszcze wygrać gema przy serwisie Kavcica (5:3), jednak podwójny błąd Matkowskiego dał seta Słoweńcom, którzy zwyciężyli 6:3.

Druga partia to przebudzenie naszych reprezentantów. Dobrze funkcjonował zwłaszcza serwis, a kluczem do zwycięstwa w tym secie była świetna gra przy siatce. Polacy przełamali gości dwukrotnie – w piątym i siódmym gemie. Ostatecznie triumfowali 6:2 i wyrównali stan meczu.

Trzeci set to kolejny popis gry gości. Nasz debel popełniał masę niewymuszonych błędów, a Słoweńcy grali swoje. Kavcic doskonale serwował, a Zemlja grał przy siatce. Po podwójnym błędzie Matkowskiego, goście objęli prowadzenie 4:2. Ponownie zawodził serwis, brakowało koncentracji w najważniejszych fragmentach seta.
Podanie stracił także Fyrstenberg, a cały set padł łupem rywali 6:2, którzy odzyskali prowadzenie w meczu.

Czwarta odsłona była niezwykle wyrównana. Oba deble konsekwentnie wygrywali swoje podania, a przy stanie 3:2 dla Słowenii nastąpiła przerwa w meczu ze względu na skurcze, które łapały Grega Zemlję. Pierwszy tenisista gości powrócił na kort i gra toczyła się dalej. Kilka minut później Polacy przełamali Kavcica (4:3), a partię zakończył Marcin Matkowski asem serwisowym. Biało-czerwoni wygrywając w niej 6:4 wrócili do meczu.

O wszystkim decydował set numer pięć, który był strasznie zacięty. Obu stronom zależało na końcowym triumfie – Słoweńcom, bo w ten sposób przedłużyliby swoje nadzieję na awans do II rundy – Polakom, ponieważ wygrywając ten mecz byliby pewni meczu z RPA w kolejnej fazie rozgrywek.

Zobacz pełną galerię zdjęć

Nic dziwnego, że obie drużyny szły gem za gem, a zgromadzona we wrocławskiej Hali Stulecia publiczność przecierała oczy ze zdumienia, że obserwują tak spektakularne widowisko. W doping dla swoich kolegów zaangażował się nawet sam Jerzy Janowicz, który zachęcał do wspólnego kibicowania nie tylko widzów, ale również swoich reprezentacyjnych kolegów.

W siódmym gemie nasz eksportowy debel był bardzo blisko wygrania gema przy serwisie gości (prowadzili nawet 40:0!), jednak nie wytrzymali presji i przegrali ostatecznie na przewagi. Do stanu 12:11 dla Słowenii ponownie utrzymywała się wyrównana walka. Wtedy jednak po raz kolejny zawiódł serwis, a w kluczowych wymianach Polacy popełniali znowu dużo niewymuszonych błędów. Gospodarze obronili jeszcze pierwszą piłkę meczową, ale przy drugiej stracili podanie i przegrali decydującego seta 11:13.

Kavcic i Zemlja fantastycznie returnowali i pokazali, że pomimo niekorzystnego wyniku dalej będą walczyć o awans do II rundy, gdzie czeka już RPA. Cały mecz trwał blisko 4,5 godziny, Słoweńcy triumfowali 3-2.

O tym, kto wygra całą rywalizację, zdecydują więc niedzielne mecze singlowe. O godz. 12 rozpocznie Jerzy Janowicz, a jego rywalem będzie fantastycznie grający w sobotę Grega Zemlja. Jeżeli popularny "Jerzyk" wygra to zapewni
Polakom awans i w drugim meczu wyjdą zawodnicy rezerwowi, a szansę zaprezentowania wrocławskiej publiczności dostanie z pewnością Michał Przysiężny. Jeśli natomiast Zemlja będzie górą, o awansie zadecyduje ostatni pojedynek, w którym na kort wyjdą Łukasz Kubot i Blaż Kavcić.

Zdjęcia: Damian Mękal

Kliknij w pierwsze zdjęcie, żeby rozpocząć przeglądanie fotogalerii:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto