Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezydent śpiewa Fogga

Redakcja
O sikaniu za mównicę i magii Wrocławia rozmawiamy z reżyserem sztuki "Biskupi z Biskupina i Partyzanci z Oporowa targają Tarnogajem". Spektakl miał premierę we wrocławskim Ratuszu.

Podlizujecie się w tej sztuce władzom miasta?
- Nie, ale nie jest to również satyra. Raczej opowieść o pewnym niezwykłym urzędzie w magicznym mieście. W tym spektaklu, mam nadzieję, nie ma ani krytyki, ani pouczania, ani tym bardziej wazeliny. "Biskupi z Biskupina..." to część naszego cyklu "the meeting place", który gramy w różnych częściach miasta. Były już restauracja i dworzec, teraz przyszła kolej na Ratusz.

Głównymi bohaterami sztuki są prezydent miasta i marszałek. Czy panowie będą mieli jakieś cechy wspólne z naszymi włodarzami - Rafałem Dutkiewiczem i Markiem Łapińskim?

- Nie, to fikcyjne postacie. Jeśli ktoś doszuka się w nich jakiegoś podobieństwa do autentycznych osób, to tylko przez przypadek. Prezydent, grany przez Wiesława Cichego, jest w naszej sztuce wielkim fanem Mieczysława Fogga i śpiewa jego piosenki. Chce nagrać płytę, chodzi po mieście, przysiada się ludziom do stolika i nuci kawałki, typu "Panna Anna" czy "Nasza jest noc". Politykę tak naprawdę ma w nosie. Z prezydentem konkuruje marszałek (Krzysztof Kuliński), który dla odmiany śpiewa "Parostatek" Krzysztofa Krawczyka.

Prezydent i marszałek są skonfliktowani, zupełnie jak realnym życiu. Czy w waszej sztuce dogadają się w sprawie instytutu EIT Plus?

- To będzie konflikt bardziej uniwersalny, który spokojnie mógłby rozgrywać się w Krakowie, Poznaniu czy Nowym Jorku. Bo sama historia jest uniwersalna. Urzędnicy wszędzie na świecie zachowują się tak samo.

Czy to znaczy, że podpatrywaliście naszych radnych podczas sesji Rady Miejskiej?

- Nie, to będzie raczej wypadkowa tego, co moi aktorzy zobaczyli w telewizji na różnych posiedzeniach. Niektóre sceny "Biskupów..." mogą wywołać pewne kontrowersje. Na przykład szef ochrony prezydenta będzie sikał koło mównicy, ktoś inny natomiast potknie się w sali sesyjnej o jakieś butelki po wódce. To nie będą ludzie bez wad.

To się może niektórym nie spodobać...

- Aktorka Ania Ilczuk powiedziała mi kiedyś, że jak się chce zrobić coś fajnego, to trzeba ryzykować. Albo można iść do pracy na pocztę. Ktoś może po prostu nie mieć poczucia humoru albo mieć inny gust niż ja. Liczę się z tym.

W spektaklu pojawia się postać pierwszego prezydenta Wrocławia - Bolesława Drobnera. Jaką rolę będzie spełniała?

- Co ciekawe, prezydent Drobner pojawi się w spektaklu pod postacią kobiety i będzie doradzał prezydentowi i marszałkowi w sprawie obwodnicy śródmiejskiej.

Może dzięki temu szybciej ją zbudują. A czy sam Wrocław w pana spektaklu będzie miał jakieś wady?

- Raczej nie. To jest miejsce magiczne, niezwykłe. Osobiście, jestem wielkim miłośnikiem naszego miasta. Nie bez powodu od dziesięciu lat właśnie tu robię niezależny teatr. Nie jestem pewien, czy takie szaleństwo, jak wystawienie sztuki w magistracie, udałoby się na przykład w Warszawie czy Krakowie. Raczej w to wątpię. Wrocław jest jedyny w swoim rodzaju. Wierzę, że tu mogą zdarzyć się cuda.

Tytuł - "Biskupi z Biskupina i Partyzanci z Oporowa targają Tarnogajem" - brzmi zabawnie. Czy ma coś wspólnego ze spektaklem?

- To raczej zabawa słowami i nazwami wrocławskich osiedli. Chciałem, żeby dobrze brzmiało.

Uff..., bo już chciałam zaprotestować jako mieszkanka Biskupina i powiedzieć, że nie mam nic do Tarnogaju.

- Ja też nie mam (śmiech).

Dziękuję za rozmowę

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto