Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Plakaty, ogłoszenia i graffiti opanowały Wrocław

Mariusz Kruczek
Mariusz Kruczek
Ogłoszenia, plakaty, reklamy, graffiti zalewają Wrocław. Czy powinniśmy z nimi walczyć?

Świeżo pomalowana elewacja przyciąga adeptów sztuki ulicznej. Lampy to darmowe słupy ogłoszeniowe. Podobnie traktowane są przystanki autobusowe. Mury to miejsce na uzewnętrznienia własnych emocji i opinii. Popularnością wśród ogłoszeniodawców cieszą się też skrzynki rozdzielcze, parkometry oraz biletomaty. Zamiast walczyć z wiatrakami, może rozwiązaniem jest oddanie przestrzeni mieszkańcom?

Nieskuteczność prawa

Skala zjawiska jest duża. Wystarczy krótki spacer po centrum, żeby się o tym przekonać.
- To bardzo trudna sprawa - mówi Beata Urbanowicz, plastyk miejski Wrocławia. - To, z czym mamy do czynienia, to rozbój. Taką działalność określiłabym piractwem. Firmy, które zamawiają rozlepianie ogłoszeń, nie patrzą na konsekwencje. Nie zwracają uwagi, gdzie ogłoszenia są rozwieszane. Natomiast prawo pozwala nam karać jedynie złapanego na gorącym uczynku. Według mnie, powinno się karać nadawcę ogłoszenia. Złapanie kolportera jest prawie niemożliwe - wyjaśnia.

Słupy, znaki drogowe, skrzynki rozdzielcze - ulubione miejsca ogłoszeniodawców


Starsi mieszkańcy Wrocławia często uważają, że omawiane zjawisko to kwestia wychowania.
- Plakatów w mieście jest tak dużo, że już się ich nie zauważa - mówi Helena Łucka, wrocławianka. - Dla mnie to zwykły wandalizm. Nowo pomalowana kamienica za chwilę jest już pomazana sprejem. Nawet ławki w parku są oblepione. Wszystko, co się da, byle zniszczyć. Ciekawe, czy w domu po ścianach też tak mażą - zastanawia się.

Za czyszczenie miasta płacimy bajońskie sumy.
- Usuwanie nielegalnych reklam i ogłoszeń pochłania rokrocznie ok. 3 milionów złotych - mówi Ewa Mazur, rzeczniczka ZDiUM-u we Wrocławiu.

Zabawa w kotka i myszkę

Urzędnicy szukają metod na masowe "zalepianie" miasta. 
- Zleceniodawcy reklamy, z którymi kilkakrotnie się kontaktowałam, tłumaczą się, iż mają umowę, z której wynika, że nie biorą odpowiedzialności za to, gdzie ogłoszenie zostanie umieszczone - mówi plastyk miejski. - Prawo nie pomaga nam uporządkować miasta. W takiej sytuacji możemy tylko edukować społeczeństwo. Należy wzmocnić kontrolę społeczną. Jeżeli widzimy takie akty wandalizmu, powinniśmy reagować, chociażby poprzez zawiadomienie odpowiednich służb - dodaje.

Za nielegalne rozwieszanie ogłoszeń grozi mandat do 500 złotych oraz obciążenie kosztami usunięcia.
- W przypadku słupów czy wiat działa taki sam mechanizm, jak z przechodzeniem na czerwonym świetle - wszyscy stoją, dopóki jedna osoba się nie odważy, wtedy rusza za nią tłum. Jak wisi jedna ulotka, wkrótce pojawia się ich cała lawina - tłumaczy Ewa Mazur.

Inwazja w centrum

Prawdziwe zatrzęsienie ogłoszeniowej inwencji twórczej możemy obserwować w centrum. Jak się okazuje, zakazany owoc lepiej smakuje. W katalogu tzw. mebli miejskich (kosze na śmieci, ławki itp.) mamy taką formę, jak bezpłatny słup ogłoszeniowy. Jednak według plastyka miasta, miejsca wydzielone do umieszczania ogłoszeń nie cieszą się popularnością.

Mieszkańcy centrum zwracają uwagę na problem "zalepiania" miasta.

- Te ogłoszenia wiszą właściwie wszędzie - mówi Alicja Marzec, mieszka pl. Nowy Targ. - Od czasu do czasu służby porządkowe zrywają plakaty z lamp, wtedy wyglądają one gorzej, niż jak są oblepione - dodaje.

Plac Nowy Targ oraz ul. Szewska z reklamami


Alternatywne rozwiązania

Zamiast walczyć z wiatrakami, może dobrym rozwiązaniem byłoby oddanie przestrzeni mieszkańcom? Austriacki artysta przedstawił projekt z miastem pozbawionym ogłoszeń, reklam, graffiti, plakatów i wlepek. I okazało się, że straciło ono charakter.

Przestrzeń publiczna zaprezentowana w pracach Georga Grafa jest nachalnie czysta i pozbawiona nieładu. Wrocław w takiej postaci mógłby nie uzyskać społecznej aprobaty.

Darek Onyszkiewicz, fan street artu, uważa, że miasto bez wlepek czy graffiti wiele by straciło.
- Taka twórczość nadaje metropolii charakteru - przekonuje. - Chociaż nie każde graffiti można nazwać sztuką. Sterylnie czyste mury? To jakiś koszmar.

Gregor Graf oczyścił Warszawę z reklam


Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto