Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomnik Żołnierzy Wyklętych we Wrocławiu. Wiceprzewodniczący rady miejskiej nazwał go przeklętym

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Bartłomiej Ciążyński zdecydowanie opowiada się przeciwko pomnikowi Żołnierzy Wyklętych jako elemencie propagandy. Jego słowa postanowili skomentować członkowie stowarzyszeń patriotycznych i rodzina Żołnierzy Wyklętych.
Bartłomiej Ciążyński zdecydowanie opowiada się przeciwko pomnikowi Żołnierzy Wyklętych jako elemencie propagandy. Jego słowa postanowili skomentować członkowie stowarzyszeń patriotycznych i rodzina Żołnierzy Wyklętych. Archiwum Polska Press
Wrócił temat pomnika Żołnierzy Wyklętych. Po części przez oszczędności, jakie podejmuje Wrocław w dobie kryzysu. Kij w mrowisko włożył także Bartłomiej Ciążyński, wiceprzewodniczący rady miejskiej. Jego słowa nie pozostały bez echa. "Wypowiada się w podobnym stylu jak stalinowski prokurator Jerzy Tramer, który skazywał na karę śmierci".

Sprawa pomnika Żołnierzy Wyklętych wróciła do debaty publicznej wobec oszczędności, jakie podejmuje Wrocław w czasie kryzysu. Jak zapewnia nas skarbnik miasta, Marcin Urban, pomnik zgodnie z harmonogramem zostanie wybudowany.

Oni są na "nie" dla pomnika

Sprzeciwia się temu radna miejska z ramienia Klubu Nowej Nadziei Jolanta Niezgodzka pisząc:

"Ze względu na trudną sytuację finansową, gmina Wrocław odkłada w czasie budowę pomnika Żołnierzy Wyklętych - tak powinna brzmieć odpowiedź na pytanie, które zadałam na ostatniej komisji ds. Polityki Senioralnej, Zdrowia i Bezpieczeństwa. Niestety rzeczywistość jest inna. W czasie, kiedy prezydent ogłasza szereg cięć i oszczędności, budowa pomnika pozostaje dla niego wciąż priorytetem"

Przypomnijmy, że wykonanie, posadowienie i oświetlenie pomnika Żołnierzy Wyklętych wyniesie 1,6 miliona złotych.

Głos w tej sprawie zabrał Bartłomiej Ciążyński radny miejski z Lewicy, doradca Prezydenta Wrocławia ds. Tolerancji i Przeciwdziałania Ksenofobii. W swoim tekście na stronie wroclawskiportal.pl nazwał pomnik przeklętym i służącym propagandzie. Jego zdaniem będą się tam zbierać osoby o poglądach radykalnych i neofaszystowskich. Będzie to miejsce szerzenia haseł sprzecznych z fundamentalnymi zasadami demokracji i praw człowieka oraz zszarga ono wizerunek Wrocławia, jako miasta otwartego, gościnnego i tolerancyjnego.

Ciążyńskiemu postanowili odpowiedzieć wrocławianie od lat zajmujący się historią Żołnierzy Wyklętych.

Pomniki stawia się bohaterom i również ten pomnik będzie postawiony bohaterom, którzy oddali życie za Polskę. Tu nie ma się co zastanawiać, czy ten pomnik dzieli, czy łączy. Dzieli właśnie udawanie, że walki żołnierzy niezłomnych nie było, że ci ludzie nie istnieli. Absurdalne jest twierdzenie, że tam będą gromadzić się neofaszyści czy neokomuniści, czy ktokolwiek radykalny. Oni mogą się gromadzić wszędzie. Niezależnie od swoich poglądów musimy zaakceptować fakt, że kilkadziesiąt tysięcy patriotów nie poddało się presji oprawcy sowieckiego tylko złapało za broń i walczyło o wolną Polskę. Jak zauważył pan Ciążyński nie wszystkie z tych postaw były godne naśladowania, ale mówimy o marginesie, jak w każdym środowisku. Większość z nich to normalni, dzielni żołnierze Rzeczpospolitej i zasługują na pomnik - odpowiada radnemu Ciążyńskiemu Eugeniusz Gosiewski, wiceprezes stowarzyszenia "Odra-Niemen", ekspert w temacie żołnierzy podziemia antykomunistycznego.

Odnosi się także do postaci Zygmunta Szendzielarza ps. "Łupaszka", którego Ciążyński ocenia negatywnie, jako osobę "której działania nawet IPN ocenił jako noszące znamiona ludobójstwa".

- Wśród rzetelnych historyków, oceniających postawę Zygmunta Szendzielarza przeważa opinia, że był bohaterem i ja też nie mam wątpliwości. Tutaj, co do tej postaci, nie ma po prostu tematu do dyskusji. Natomiast pomnik jest potrzebny. Możemy tam przychodzić z młodzieżą i opowiadać im historię prawdziwą, bez koloryzowania. Interesuje nas prawda historyczna. Pokazać bohaterstwo ludzi, którzy w sytuacji beznadziejnej nie zrezygnowali z przysięgi, którą złożyli. To ważne dla naszego pokolenia. Wiem, że niektórym ta historia jest nie na rękę i woleliby zapomnieć o tamtych bohaterach, ale tego już nie zatrzymają - punktuje E. Gosiewski.

Ciążyński w swoim felietonie napisał: "uważam, że większość wrocławian i wrocławianek tego pomnika po prostu nie chce".

- Nie wiem, na jakiej podstawie radny Ciążyński tak twierdzi? Myślę, że większości wrocławian jest po prostu obojętne, czy ten pomnik powstanie. Niewielka grupa jest przeciwna, choć grupa za pomnikiem też nie jest zbyt duża. Większość się tej dyskusji po prostu przysłuchuje - podsumuje wiceprezes "Odry-Niemen".

Pogrążeni nadal w oparach komunistycznego fałszu, propagandy i zaprzaństwa narodowego

Zapytaliśmy o opinię rodzinę Żołnierzy Wyklętych. Ludzi, którzy przez lata nieśli trudne piętno bohaterskich decyzji swoich najbliższych.

- Kiedy zapoznałem się z opiniami Bartłomieja Ciążyńskiego, wiedziałem, że gdzieś już takie słowa słyszałem. Około czterdziestoletni radca prawny, wykształcony i robiący karierę już w wolnej Polsce, wypowiada się o bohaterach naszej historii w podobnym stylu jak stalinowski prokurator Jerzy Tramer na procesie kierownictwa IV Zarządu Zrzeszenia WIN w październiku 1950. Rozprawa zakończyła się wydaniem siedmiu wyroków śmierci i kilku wyroków więzienia. Prokurator Tramer, podobnie jak obecnie p. Ciążyński, twierdził, że wśród podsądnych były „elementy faszyzujące”, a oskarżeni prowadzili działania przeciwko ludności cywilnej, splamili się współpracą z nazistowskim okupantem, niektóre działania nosiły charakter ludobójstwa - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Przemysła Lazarowicz.

To wnuk legendarnego ppłk. Adama Lazarowicza ps. "Klamra", straconego 1 marca 1951 roku w mokotowskim więzieniu (szczątki do dziś nie zostały odnalezione) i syn płk. Zbigniewa Lazarowicza ps. "Bratek", również żołnierza niezłomnego.

- Jeżeli poglądy pana Ciążyńskiego są reprezentatywne dla Lewicy, a sam tak mówi, to oznacza, że to środowisko jedynie udaje partię socjaldemokratyczną, a pogrążone jest nadal w oparach komunistycznego fałszu, propagandy i zaprzaństwa narodowego. Wygłaszane przez Bartłomieja Ciążyńskiego opinie to stek prymitywnych, propagandowych i kłamliwych opinii, zaskakujących u osoby wykształconej już po upadku komunizmu - oświadcza Przemysław Lazarowicz.

I odnosi się konkretnie do opinii przedstawionej przez Bartłomieja Ciążyńskiego..

- Pomniki powinny służyć pamięci a nie propagandzie – tu się zgadzamy, tylko wniosek wysuwamy zupełnie odmienny. Właśnie gdyby takie pomniki stanęły wcześniej, być może dałyby szansę lepszego kształcenia historycznego młodych pokoleń. Poza tym pomnik taki dałby wielu rodzinom, bezimiennie pochowanych, straconych bohaterów, szansę pomodlenia się, złożenia kwiatów i zapalenia znicza jako symbolu oddania czci swoim bliskim. Jestem jedną z takich osób, mieszkańcem Wrocławia - mówi P. Lazarowicz.

Jak dodaje, opinia, że większość wrocławian i wrocławianek pomnika nie chce, jest równie prawdziwa, jak opinia przeciwna. Czy p. Ciążyński może powołać się na jakieś badania, czy też porusza się jedynie w gronie osób podzielających jego poglądy?

- I na koniec krótka konstatacja: ofiarą swojego życia żołnierze niezłomni walczyli o wolną Polskę, gdzie panuje wolność słowa i możliwość nieskrępowanego prezentowania swoich poglądów. Również takich, które niewiele mają wspólnego z przyzwoitością i prawdą. Co pamięci pana Bartłomieja Ciążyńskiego polecam - kwituje syn i wnuk Żołnierzy Wyklętych.

Sami rozpalają emocje, a potem ogłaszają, że się pali, bo ktoś podpalił

Głos w tej sprawie zabiera także Piotr Sutowicz, dyrektor wrocławskiego oddziału Civitas Christiana.

- Po kilkudziesięciu latach zniekształconej polityki historycznej, w której obok siebie występowały pomniki Armii Czerwonej i np. Fryderyka Chopina czy Adama Mickiewicza, od dłuższego czasu widzimy, przebiegającą nie bez oporów i sprzeciwów korektę dotyczącą przestrzeni publicznej, w tym w znacznym stopniu miejskiej. W opinii niektórych osób pomnik Żołnierzy Wyklętych jest kontrowersyjny, bo rozpala emocje i dzieli społeczeństwo. Metodak jaka tu zostaje użyta, jest prosta - najpierw rozpalimy emocje i wzniecimy pożar, a potem ogłosimy, że się pali, bo ktoś podpalił - uważa Piotr Sutowicz.

Jego zdaniem fakty co do podziemia antykomunistyczne są generalnie już znane, stąd dziwi go reaktywacja jakiegoś oporu w rzeczonej kwestii.

- Oczywiście pojawiają się kwestie uważane za dwuznaczne - to jest pole dla prac historyków a nie polityczno–światopoglądowej mowy nienawiści osób, którym wszystko się kojarzy z faszyzmem, nazizmem. Dziś trudno akceptować sytuację, w której miałyby stać pomniki opcji komunistycznej, zamiast antykomunistycznej. Oznacza to po prostu tkwienie w pozycjach sprzed roku 1989 - puentuje wiceprzewodniczący rady nadzorczej stowarzyszenia "Civitas Christiana".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto