Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Tarnowski: Otrzymałem drugie życie

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Bohater tego wywiadu sam przyznaje, że cieszy się z tego, że każdego poranka może widzieć otaczający go świat i to właśnie daje mu siłę.

Wszystko zaczęło się w 1999 roku. Wtedy Paweł Tarnowski wyraził zgodę na pobranie narządów od ojca (nerki, serca, rogówki), który zmarł  na skutek pęknięcia tętniaka mózgu na aorcie (wylew krwi do mózgu). W ten sposób uratowano trzy osoby.

Wówczas Paweł Tarnowski nie spodziewał się, że wkrótce sam będzie potrzebował pomocy. W 2004 roku podczas pobytu na urlopie jego skóra stała się żółta, a Pawła przewieziono do szpitale. Lekarze nie mieli wątpliwości: pierwotne twardniejące zapalenie dróg żółciowych. Ale to nie wszystko. Do tego doszła choroba jelit Leśniowskiego–Crohna. Jedynym ratunkiem był przeszczep. I udało się.

Jak wygląda życie po przeszczepie?

Życie po przeszczepie wygląda wspaniale. Widzimy swoich bliskich i możemy cieszyć się światem. Oczywiście, nie brakuje momentów przejściowych, kiedy człowiek jest i szczęśliwy, i trochę podłamany. To trudno opisać. Nie wiemy, jak o wszystko potoczy się dalej. Tymczasem okazuje się, że w 75-90 proc. to życie mija nam wówczas raczej w radosnej atmosferze. Człowiek cieszy się, że otrzymał drugą szansę, ten dar. Mogę teraz wychowywać syna, zająć się żoną, wyjechać gdzieś, pójść razem z rodziną do restauracji.

Zdarza się, że społeczeństwo unika osób chorych. Mnie się poszczęściło. Podjąłem pracę. Cieszę się, że doczekałem przeszczepu.

W wieku 23 lat przeżyłem prawdziwą tragedię. Wtedy umarł mi tato i nie mogłem się pozbierać, odnaleźć w otaczającym świecie. Jednak podjąłem słuszną decyzję, wyrażając zgodę na pobranie jego narządów. Uważam, że działałem w słusznej sprawie.

Akcja "Daj coś od siebie" musi być dla Pana w takim razie bardzo pozytywną inicjatywą, tym bardziej że większość z tych młodych ludzi nie ukończyła jeszcze osiemnastu lat i nie ma pojęcia o śmierci?

Kiedy ja podejmowałem taką decyzję w wieku 23 lat, nie wiedziałem prawie nic. A jednak uważałem, że ratując komuś życie, czynię coś dobrego. I to jest ważniejsze niż pochowanie bliskiego z tymi narządami.

Zresztą, jestem jedyną w Polsce osobą, która stoi po obu stronach - to znaczy jestem jednocześnie rodziną dawcy, jak również człowiekiem po przeszczepie.

Do pobrania narządów konieczna jest śmierć pnia mózgu, czyli...

Śmierć nie ma miejsca tylko i wyłącznie wtedy, kiedy przestaje bić serce. Śmierć zachodzi także wtedy, kiedy mamy do czynienia ze śmiercią pnia mózgu. To znaczy, że nasz mózg przestaje pracować, a organizm jest podtrzymywany sztuczną aparaturą. W rzeczywistości mamy przed sobą wentylowane zwłoki.

Zaczął Pan bardziej szanować życie po przeszczepie?

Przed przeszczepem szanowałem życie. Chciałem go w ogóle doczekać. To, że tak się stało, zawdzięczam pani doktor, która powiedziała: "Paweł, jedź do Warszawy, tam może ci uratują życie". Wrocław przestał przeszczepiać, Katowice mnie odrzuciły. Sam pojechałem do Warszawy i tam lekarz zdecydował się na przeszczep. Myślę, że tą postawą udowodniłem Katowicom, że jadąc do innego ośrodka, da się. Dzięki temu doczekałem tego przeszczepu i dostałem drugą szansę. Byłem uparty w tym, co robię. A wątrobę przeszczepiano mi w stanie dobrym, a nie agonalnym.

Szanuję życie, choć do września 2009 roku byłem dla ZUS-u w pełni zdrowy, a tak się do końca nie czuję. Nie mam wystarczającej wydolności fizycznej. Leki, które zażywam, powodują pobudzenie, często zasypiam gdzieś koło drugiej nad ranem. Niestety, bez tego byłby odrzut i człowiek odszedłby z tego świata.

Nie uważa Pan, że młodzi ludzie nie doceniają życia? Akcja "Daj coś od siebie" wyszła od samych licealistów. To znaczy, że młodzież jest teraz dojrzalsza?

Ja też kiedyś zapaliłem sobie papierosa, też pracowałem od poniedziałku do piątku na dwóch etatach, z czego jeden to była praca fizyczna. Wydaje mi się, że kiedy w piątek pójdę do jednego z wrocławskich klubów, to mieści się to w ramach ludzkich standardów. Chodziło o odprężenie, zrelaksowanie się. Niektórzy studiują i pracują jednocześnie, ale to można połączyć, kiedy człowiek jest młody.

Nie zawsze chodzi tylko o papierosy i imprezy.

Młodzież w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że palenie niszczy płuca. Trzeba przez to przejść, ale jednocześnie nie zbaczać z tej właściwej drogi. A niektórzy niestety z tej drogi schodzą. Alkohol, narkotyki... To są choroby, które nie pozwalają na przejście przez odpowiednie kwalifikacje do przeszczepu. Będą żyć tylko tyle, na ile sami sobie pozwolą. Ale to dobrze, że ratuje się życie nienadużywającym tych używek.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję.


Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto