Nie łamcie się!

(WROCŁAW) Ponad 100 pacjentów dziennie przyjmuje ambulatorium chirurgiczne pogotowia ratunkowego. W minionym tygodniu przy Traugutta opatrzono setki złamań, zwichnięć i potłuczeń. To skutek ostatnich przymrozków i śniegowej chlapy.

- Dzisiaj jest urodzaj na Izabele. Od rana to już czwarta - skwitował Jerzy Borkowski, specjalista chirurg, kiedy tuż po jedenastej zjawiliśmy się w jego gabinecie w stacji pogotowia przy ul. Traugutta.
Wraz z pierwszymi mrozami na pogotowiu kończy się czas połamanych deskorolkowców i rowerzystów. Co nie znaczy, że pacjentów jest mniej. Ich miejsce zajmują natychmiast ofiary oblodzonych chodników.
- Teraz mamy około stu, stu trzydziestu pacjentów dziennie - mówi doktor Jerzy Borkowski. - Pierwsza sala połamanych trafia do nas rano, kiedy wszyscy idą do pracy, druga po południu, kiedy wracają do domów.
Zdarza się, że ból wyzwala w ludziach ogromne siły. Jak tylko w poczekalni robi się tłoczno, spontanicznie, jak za dawnych czasów w sklepach, zawiązują się komitety kolejkowe.
- Ostatnio kolega musiał wejść do pracy przez okno - mówi Barbara Dąbrowa, technik w pracowni radiologicznej. - Był w prywatnym ubraniu więc komitet uznał, że się po prostu wpycha do kolejki i za żadne skarby nie chciał go wpuścić do gabinetu.
Dlatego jeśli nie czujecie się na siłach, by stawić czoła komitetowi kolejkowemu w poczekalni pogotowia, jedyna rada: nie łamcie się!