Mieszkańcy Kozanowa oceniają skutki powodzi

W najgorszej sytuacji znaleźli się ci, którzy mieszkają w tzw. punktowcach - czerwonych blokach przy ulicy Dokerskiej. Te budynki woda otaczała ze wszystkich stron. Podobnie mieli mieszkańcy ulicy Ignuta. Budynki, w których mieszkają, powstały po roku 1997.

Pracownicy spółdzielni mieszkaniowej "Energetyk", z którą się kontaktowaliśmy, niechętnie komentują sytuację na osiedlu.
- W niektórych blokach nie ma jeszcze gazu. Musimy też wynieść to, co zostało zalane. Skupiamy się na razie na usuwaniu skutków powodzi - mówi jedna z pracownic spółdzielni, która nie chciała nam się jednak przedstawić.

Na pytanie, czy będą podwyżki czynszu, nie udzielono nam odpowiedzi. Nie udało nam się też skontaktować z prezesem Marią Nowak. Zapytaliśmy więc mieszkańców, czy spółdzielnia zaoferowała im jakąkolwiek pomoc.
- Pani chyba w cuda wierzy. Czynsz co najwyżej podniosą. Jak siłą się nie pójdzie, to nic się tu nie zmieni - twierdzi Jerzy Chudziński.

Niektórzy optymistycznie liczą na obniżenie opłat. - Każdy jest trochę oburzony. Ja płacę 450 złotych, znajoma powyżej 500 za czynsz. Co chwilę jesteśmy zalewani, nic tu się nie robi, a opłaty się nie zmieniają, nawet rosną. A przecież ci ze spółdzielni wiedzą, jaka jest sytuacja - żali się pani Henryka.

Tym czasem prezydent Rafał Dutkiewicz zapowiedział, że najemcy mieszkań komunalnych z ulicy Ignuta na Kozanowie, których powódź dotknęła bezpośrednio, będą mogli liczyć nawet na dwuletnie zwolnienie z płacenia czynszu. Pozostałym mieszkańcom podmytych budynków zaproponowana zostanie trzymiesięczna ulga.

Czytaj też:

• Rozpoczęło się sprzątanie Kozanowa
• Wrocław: nie ma zagrożenia epidemią