Zaskoczeń było kilka. Od podstawowego - publiczności, aż po najważniejsze tego wieczoru - muzykę.
Oba zespoły znają się i współpracują ze sobą od dawna. Laibach kilkukrotnie zapraszał Juno do współpracy przy tworzeniu muzyki, czego efekty bywały zaskakujące. Niestety, tym razem na scenie WFF nie było wspólnego występu - a szkoda!
Laibach przyniósł publiczności rozczarowanie
Laibach, co okazało się dla wielu fanów zaskoczeniem, zagrał bardzo techniczny koncert. Artyści skupili się na wizji, przekazie i muzyce - nie na wrażeniach publiczności. Stąd rozczarowanie fanów, którzy chcieli show, rytmiki, niekoniecznie precyzji, jaką ich obdarzono.
Mimo tego tłumek pod sceną falował bardzo rytmicznie, zdzierając gardła i będąc z zespołem przez cały czas. Najgłośniej było oczywiście na początku, kiedy to Laibach opóźniony dobre 50 minut wreszcie pojawił się na scenie.
Opóźnieniu też nie ma co się dziwić - ilość osób o 19., kiedy koncert miał się rozpocząć była.. żałosna. Może 200-300 osób w sali. Jednak przed 20. zebrało się już jakieś 700 osób i show ruszyło.
Drugim najgłośniejszym momentem była chwila, kiedy zagrali Slovanię. I kiedy w słowach piosenki padło Poland. Szkoda tylko, że Polska w tym fragmencie wymieniana jest niemalże z poczuciem martyrologii całego narodu.
Technikalia Laibacha, obdarzone bardzo monotematycznym światłem, z którego wyszedł na zdjęciach (poniżej) bardziej teatr cieni, trwały około godziny i dwudziestu minut. Potem przerwa, papieroski na zewnątrz, piwko i rozmowy w kuluarach, aż w końcu pojawiła się energia.
Czysta energia i niesamowita zabawa. Na "kilku" koncertach, festiwalach już byłem, ale takiej zabawy, frajdy i pozytywnego zakręcenia nie doświadczyłem dawno.
Zaczął się show Juno Reactor. Jeśli napiszę, że muzyka była głośna, światła kolorowe, a publiczność żywiołowa, to i tak nie przekażę tego, co wówczas działo się w WFF.
Mijało 40 minut dobrej zabawy, w czasie której chowałem swoje wrażenia za obiektywem. Było infantylnie, prosto, ale co najważniejsze - relaksująco. Po Laibachu, który niestety spiął lekko, Juno było idealnym antidotum.
Juno Reactor zrekompensował ten zawód
Publiczność krzyczała dobre 5 minut, nim powrócili na scenę, by zagrać bis. Set, który zaprezentowali powalil na kolana. Rotorblade, Conga fury, God is God, Pistolero i kilka innych...
Oby częściej można było przeżyć takie show we Wrocławiu, nawet w ubogiej w środki artystycznego wyrazu hali WFF.
Od siebie dodam, że kilka fotek b. mi się podoba, mimo zabawy canonem s2 is na manulu.. i - fakt - na wyświetlaczu podglądu więcej wyglądało lepiej :)
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?