Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jestem mimem, a nie Dodą [wideo]

Mariusz Kruczek
Mariusz Kruczek
Artysta uliczny jak rockandrollowiec
Artysta uliczny jak rockandrollowiec mk
Wrocławski mim opowiada o skąpych poznaniakach, konkurencji na ulicach Krakowa i życiu w "ogórku".

Artysta pochodzi z Jeleniej Góry. Najbardziej lubi grać we Wrocławiu, ze względu na klimat miasta. Choć przyznaje się do tego... po cichu. Namówienie mima, żeby przemówił, kosztowało nie lada zabiegów. W końcu się udało. Umawiamy się na placu Solnym we Wrocławiu. Gdyby nie skinienie ręką, nie poznałbym go. Młody chłopak, o delikatnych wręcz kobiecych rysach twarzy z włosami spiętymi w kitkę.

Za Chiny bym ciebie nie poznał.

I o to chodzi. Od razu sobie wyjaśnijmy - kamera i aparat będą zbędne. Nie chcę ujawniać mojego wizerunku. Nie lubię też słuchać, jak chyba każdy, swojego nagranego głosu. Nie zapominaj: jestem mimem, a nie jakąś tam Dodą.

Gramy według twoich zasad. Jak trafiłeś na ulicę?

Miałem kolegę, który zajmował się grą uliczną. Powiedział: Adam, chodź, zrobisz to samo, pojedziemy sobie na wakacje. I pojechaliśmy. Ups, chyba zdradziłem swoje imię.

Jeden zero dla mnie. Tak bez przygotowania zacząłeś grę?

Tak. Zrobiłem sobie strój. Byłem strasznie zestresowany. Dlatego postanowiłem zadebiutować odpowiednio daleko, żeby nie było odwrotu. Pojechaliśmy do Berlina. Stanąłem tam pierwszy raz. Świetnie się bawiłem i miałem fajne wakacje. Zanim wróciliśmy do domu, zwiedziliśmy kawałek Europy. Tournee trwało dwa miesiące.

Jakie trzeba mieć predyspozycje do takiej gry?

Wystarczy sama chęć. Ubrałem się i zobaczyłem, jak wyglądam w lustrze. Próbowałem stanąć bez ruchu, ale może wytrzymałem ze dwie sekundy, a potem zacząłem się śmiać.

Adam: hotel mam w "ogórku"


Jak trafiłeś na wrocławski Rynek?

Już nie pamiętam...

Kiedy można cię tu spotkać?

Najczęściej w weekendy. Jeżdżę po całej Polsce, a od czasu do czasu zatrzymuję się we Wrocławiu, żeby sobie "dotankować".

Wrocławianie są hojni?

Generalnie wszędzie pod tym względem jest podobnie. Chociaż najgorzej mi się grało w Poznaniu. Nie chcę być źle zrozumiany. Może po prostu miałem pecha. Nie było ani pieniędzy, ani dobrej zabawy. Przede wszystkim chodzi o to, żeby czerpać radość z pracy. Zarobek jest na drugim miejscu. Zdarzają się sytuację, że jeżeli nie poczuję dobrej energii, to nie gram.

Jak oceniasz poziom wrocławskich artystów ulicznych?

Jeden jest naprawdę dobry i pozytywny. Jest kilka ciekawych postaci, a kilka mniej interesujących. Każdy widz może to sam ocenić.

To jest dla ciebie konkurencja?

Nie. Dobrze, gdy jest więcej osób, wtedy jest większa zabawa. Nie lubię stać sam, ale też nie lubię, jak na jednej ulicy stoi 15 artystów. Coraz częściej zdarza się tak w Krakowie.

Gdzie już grałeś?

Grałem w Niemczech, Austrii, Anglii, Słowenii, we Włoszech, chyba byłem we Francji... Teraz wybieram się nad morze. Pewnie będzie można mnie spotkać na wybrzeżu gdzieś od Międzyzdrojów po Sopot.

Jesteś obieżyświatem.

Tak. Bo nie chodzi o grę, ale o podróżowanie. Najlepsze w tym wszystkim jest właśnie zmienianie miejsc. Hotel mam w "ogórku". Nie w autobusie, ale w takim małym busiku. Podróżuję razem ze swoją dziewczyną.

Jesteś aktorem?

Niewykształconym.

Czym się zajmujesz poza grą?

Robię kilka różnych rzeczy. Między innymi jestem mimem, żonglerem i baloniarzem. Wspólnie z moją dziewczyną zajmuję się animacją dla dzieci. Teraz w okresie wakacji, np. w trakcie festynów. Najbardziej lubię skręcanie balonów.

Musisz lubić dzieci, w trakcie gry często cię zaczepiają. Przeszkadzają?

We wszystkim musi być umiar. Zrozumiałe, że dziecko chce zobaczyć, o co chodzi. Jak to dziecko: musi podejść, dotknąć. Przeszkadzają rodzice, którzy nie reagują, kiedy dzieciak mnie kopie.

Zdarzyły się takie sytuacje?

Tak. Specjalnie to nie boli. Irytuje bezczynność rodziców.

Jak to robisz, że kompletnie się nie ruszasz?

To tylko tak wygląda. Normalnie trzęsę się jak osika.

Denerwujesz się?

Nie. Po prostu jestem już chyba stary. Na początku było lepiej. To, że robię wrażenie nieruchomego, to kwestia charakteryzacji. Kiedy przychodzą ludzie, patrzę na mnie, a ja na nich. W tym momencie oni nie ruszają się, tak jak ja. A nawet lepiej, bo robią to bezrefleksyjnie.

O czym myślisz, jak tak stoisz bez słów?

O wszystkim. Odtwarzam sny. Najczęściej jednak obserwuję ludzi. Czasami wydaje mi się, że mam lepszą zabawę niż oni. Obserwuję kilkudziesięciu aktorów, a oni tylko jednego.

Adam: gra na ulicy to jest rock and roll


Powiedziałeś, że się starzejesz. Jak długo będziesz jeszcze grał na ulicy?

Myślę, że do końca wakacji i kończę z tym. Pora zająć się rzeczami, które mają jakiś tam statut.

Czyli sztukę uliczną oceniasz niżej pod względem statusu społecznego?

Ależ skąd. To jest rock and roll. Całkowita wolność. Brak zobowiązań, obowiązków. Jadę tam, gdzie poniosą mnie oczy i serce. Ciągle na walizkach. Żyję po swojemu. Tak wyglądało moje życie od przeszło pięciu lat. Trzeba kiedyś z tym skończyć. To jest dobre, kiedy siada się do "ogórka" i gdzieś jedzie. Ale nie ma np. ZUS-u. Trzeba kiedyś dorosnąć, ustatkować się.

Trudno będzie zrezygnować z takiej swobody.

Nie. Mam dużo pomysłów.

Zdradzisz coś więcej o sobie? Czytelnicy chętnie by coś o tobie przeczytali. Co znajduje się za tą maską przebrania?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto