Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Deweloper vs. mieszkańcy ul. Gagarina

Arek Gołka
Arek Gołka
Mogą stracić kredyty i mieszkania, wrocławski deweloper tłumaczy sytuację kryzysem i problemami z podłączeniem prądu oraz mediów.
Dowiedz się o aktualnych cenach mieszkań i domów we Wrocławiu

Niedawno pisaliśmy o mieszkańcach wrocławskiego osiedla Zielony Zakątek, którzy od miesięcy mieszkają formalnie na placu budowy i borykają się z mnóstwem niewygód.

W podobnej sprawie napisała do nas Beata Kruszyńska z Wrocławia:
"Co to jest kilka miesięcy w porównaniu z dwoma latami?! Tak, dokładnie tyle mieszkałam z mężem i innymi osobami w ramach inwestycji firmy As-Bau przy ul. Gagarina". Jak się okazuje, jest to tylko wierzchołek góry lodowej, jeżeli chodzi o problemy lokatorów kompleksu budynków na Muchoborze Wielkim.

Nikt z przedstawicieli zarząd As-Bau nie chciał z nami na ten temat porozmawiać. W przesłanym do nas piśmie kierownictwo firmy twierdzi, że: "Nie sposób zgodzić się z twierdzeniem, że klienci mieszkali na placu budowy, skoro z łączących dewelopera z klientami umów wynika wprost, że mieszkania zostały przekazane wyłącznie w celu dalszego wykończenia, a zamieszkać w nich można było – zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami prawa budowlanego – dopiero po uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie. Jeśli zaś taka sytuacja miała miejsce wcześniej, to tylko i wyłącznie na ryzyko klientów, a za tego rodzaju decyzje deweloper nie może ponosić odpowiedzialności."

Budowlana gehenna

- Mieszkanie kupiliśmy razem z mężem dokładnie w lipcu 2008 r. Blok stał, budowa miała już siedem miesięcy opóźnienia, pierwotny termin oddania to czwarty kwartał 2007, później październik 2008 - opowiada Kruszyńska. - Co mogło się opóźnić, kiedy blok stał, były okna, ocieplenie, elewacja i nic nie wskazywało, że może być jakiś poślizg? A jednak się przeliczyłam, tak samo jak sąsiedzi.

W pięciu budynkach znajduje się sto mieszkań, oferowała jej wrocławska firma deweloperska As-Bau. Kruszyńska przez dwa lata mieszkała na formalnym placu budowy, choć miała już nadany adres i wykańczała mieszkanie. Skoro nie było pozwolenia na użytkowanie, mieszkańcy nie mogli dostać aktów notarialnych ani wpisów do ksiąg wieczystych. Kruszyńskim udało się to w grudniu 2010 r., ale wielu ich sąsiadów czeka na nie do dziś. Kilka razy pani Beata próbowała dociec przyczyn tak opóźnień. Według niej, deweloper tłumaczył się różnie - ostrą zimą, zabudowaniem rur gazowych w mieszkaniach, brakiem schodów w dwóch miejscach na antresoli albo zrzucał winę na podwykonawców.

Jak mówi lokatorka, przedstawiciele As-Bau kilkukrotnie obiecywali negocjowanie uzyskania rekompensaty za dodatkowe niewygody i koszty, jednak później się z tego wycofywali. Ostatecznie w piśmie z 31 stycznia tego roku jednoznacznie uchylili się od zadośćuczynienia, oprócz uznania wcześniejszego aneksu do umowy, w którym zobowiązują się do płacenia ubezpieczenia od kredytu w wysokości 1,2 proc. jego wartości. 

- Na początku nie mogliśmy dysponować garażem ani komórką, nie było też drogi dojazdowej, tylko zwały błota. Kupiliśmy mieszkanie z ogródkiem, za który zapłaciliśmy, niestety mamy jedynie prawo do wyłącznego korzystania i nie jesteśmy właścicielami - tłumaczy Kruszyńska. - Jak większość lokatorów kupiliśmy miejsce postojowe, ale też mamy tylko prawo do wyłącznego korzystania z niego. Na dodatek nikt przy zakupie tego miejsca nie poinformował nas, że powinniśmy używać małego autka, bo już średniej klasy samochód ma duże problemy ze zmieszczeniem się w tym miejscu. Nikt nam również nie powiedział, że lepiej było zaopatrzyć się w ponton, bo garaż regularnie przecieka i jest zalewany przez wody gruntowe. Możemy się także pożegnać z obiecanym ogrodzeniem podwórka i placem zabaw dla dzieci - wylicza.

We fragmencie swojego pisemnego stanowiska nadesłanego do redakcji MM Wrocław As-Bau tłumaczy opóźnienia obiektywnymi trudnościami, ogólnym kryzysem w branży nieruchomości, a także problemami w swoich kontaktach z zakładem energetycznym i instytucjami instalującymi media.

mieszkańcy bloków przy ul. Gagarinaogrodzenia nie będzie

Z lewej - mieszkanki bloków, jak widać po prawej - ogrodzenia nie ma i nie będzie


Może stracić wszystko

To jednak nic w porównaniu z problemami, z jakimi musi borykać się jej sąsiadka, Agnieszka P. ( kobieta chce pozostać anonimowa). W czerwcu 2009 r. zdecydowała się na kupno mieszkania przy ul. Gagarina, spełniającego kryteria atrakcyjnego kredytu Rodzina Na Swoim, który obejmuje lokale do 75 mkw. Według niej, deweloper od samego początku chwalił się, że liczy metraż po powierzchni użytkowej. Jednak już w sporządzonej przez As-Bau umowie, której ona nie negocjowała, nie podano żadnej normy, tylko powierzchnię użytkową lokalu rzędu 69,65 mkw.

W tej chwili grozi jej utrata kredytu i mieszkania, dotychczas wpłaconych rat oraz środków na remont. Jak do tego doszło?

- Kiedy wyremontowaliśmy z mężem mieszkanie, zdecydowałam się na weryfikację powierzchni użytkowej. Okazało się, że zgodnie z Polska Normą, którą wpisali przy ofercie, jego powierzchnia przy dwukrotnym pomiarze wyniosła co najmniej o 7 mkw mniej - wyjaśnia Agnieszka P. - W trakcie spotkania wiceprezes As-Bau Mariusz Niemiec zaskoczył mnie mówiąc, że różnica w powierzchni to najmniejszy problem, który jeszcze niby wyjaśnimy. Poinformował mnie, że As-Bau nie jest w stanie podpisać ze mną aktu notarialnego na powierzchnię użytkową w rozumieniu innej normy niż ISO, bo w oparciu o tę normę rozliczają powierzchnię wszystkich mieszkań.

Tym samym przedstawiciel dewelopera oznajmił, że muszą jej wpisać powierzchnię użytkową całkowitą podstawową, która wynosi 94,62 mkw.

- W takiej sytuacji bank cofnie mi kredyt, bo przekroczę limit 75 mkw - zaznacza Agnieszka P.


Zobacz jakich nieruchomości może wstydzić się Wrocław


Bank zapowiada, że cofnie kredyt. A w ofercie deweloper wyraźnie gwarantował klientce, że lokum kwalifikuje się pod kredyt Rodzina na Swoim. Następnie w listopadzie 2010 r. padła ze strony As-Bau deklaracja, że podpisze z nią akt notarialny na powierzchnię 62,64 mkw., czyli zgodnie z wynikiem drugiego mierzenia. Wtedy miałaby uzyskać wpis do księgi, pokazać go w banku, podpisać aneks do aktu i poprawkę w księdze wieczystej na powierzchnię całkowitą tak, aby się zgadzało.

- Po spotkaniu zadzwoniłam do swojego banku. Pani kierownik była zszokowana kombinacjami dewelopera i powiedziała, że to wcale nie jest rozwiązanie, bo poprawka w księdze również trafi do banku. Aneks nie jest dla nich żadną gwarancją - mówi nasza rozmówczyni. - Zdziwiła się też, że deweloper tak się zachowuje, bo ewidentnie działa na moją szkodę. Na pytanie o zwrot pieniędzy za nadpłatę w związku z brakującym metrażem odpowiedź nie padła. Problem nie dotyczy tylko mnie, bo sąsiadka jest w identycznej sytuacji. W połowie grudnia wszyscy mieszkańcy dostali wezwanie do podpisania aktów notarialnych, tylko nie my.

Wniosek w tej sprawie przyjął już Miejski Rzecznik Ochrony Konsumenta.

mieszkańcy bloków przy ul. Gagarina i ich problemy z deweloperemmieszkańcy bloków przy ul. Gagarina i ich problemy z deweloperem

Słupów przy wyznaczaniu powierzchni miejsca parkingowego deweloper nie
uwzględnił, a ściany mieszkań porosły grzybem


Co na to deweloper?

"W odniesieniu do mieszkań nabytych w ramach programu Rodzina na swoim, w tym ryzyka wypowiedzenia przedmiotowych umów kredytowych, zarząd As-Bau S.A. pragnie wyraźnie zaprotestować przeciwko wprowadzaniu opinii publicznej w błąd i formułowaniu bezpodstawnych zarzutów nie znajdujących potwierdzenia, tak w stanie faktycznym, jak i obowiązujących przepisach prawnych" - czytamy w pisemnym oświadczeniu. Następnie zarząd firmy stwierdza, że kilka mieszkań, sprzedanych w ramach tego kredytu, spełniało formalne wymogi - zgodnie z definicją takich lokali, zawartą w ustawie o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania.

W ocenie As-Bau nie ma żadnych podstaw dla twierdzenia, że istnieje niebezpieczeństwo wypowiedzenia umowy kredytowej. Zarzuca mieszkańcom niewiedzę, gdyż: "Czym innym jest program „Rns”, a czym innym przyjęty przez spółkę As-Bau S.A. system obliczania powierzchni mieszkań w ramach przedmiotowej inwestycji. W tym pierwszym bowiem przypadku zastosowanie ma norma PN, a w drugim - norma PN-ISO 9836. Jedno nie stoi w sprzeczności z drugim".

Najmocniejsze stwierdzenie wobec pretensji lokatorów, kredytujących mieszkania w ramach preferencyjnego programu, znajduje się natomiast na końcu: "Formułowanie tego rodzaju zarzutów stawia w złym świetle nie tylko dewelopera, ale przede wszystkim samych kredytobiorców, którzy mogą być posądzeni o bezpodstawne objęcie preferencjami."

Szereg nieporozumień, kto winny?

Niedawna powołano wspólnotę mieszkaniową, której jeszcze nie udało się w praktyce zorganizować. Ostatecznie deweloper zatrzymał sobie 48/100 części drogi i wpisał służebność gruntową dla przylegającej działki, która jest jeszcze nie zagospodarowana. Teraz członkowie wspólnoty są jej właścicielami razem z przyszłymi mieszkańcami tej działki i będą musieli ponosić opłaty za ewentualne remonty 52 proc. tej drogi.

- Nieporządek w ich papierach jest normą, każdy ma w umowie zapisane coś innego - podsumowuje Agnieszka P.

Były także problemy z prądem. Do miejskiej sieci energetycznej państwo Kruszyńscy podłączeni zostali w grudniu 2010 r., w dwa lata po wprowadzeniu się. Wcześniej korzystali z tzw. prądu budowlanego, czyli prowizorycznego przyłączenia do najbliższego słupa energetycznego. Ostatecznie przypadkiem okazało się, że właśnie to mogło zdecydować o opóźnieniach z uzyskaniem przez As-Bau pozwolenia na użytkowanie bloku.

- Po wizycie Państwowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego wiceprezes Niemiec przyznał, że to wszystko przez brak podłączenia do prądu. Otwarcie przyznał się do winy! Oznacza to, że wcześniej jawnie nas okłamywał - ocenia surowo Kruszyńska. - Jak się później okazało, budynek był okablowany, wbrew temu co deweloper mówił nam wcześniej. Czyli można było podłączyć nas od razu. Wtedy pan wiceprezes podał inną przyczynę. Argumentował, że nie można było dogadać się z mieszkańcami bloku przy pobliskiej ul. Drohobyckiej, którzy są właścicielami drogi, przez którą przebiegają kable. Zasłaniał się też mgliście jakimiś zmianami przepisów - podkreśla.

Kwestią sporną jest także jakość wykończenia lokali. Mieszkańcy nie są z niej zadowoleni i twierdzą, że nie taka była umowa.

- Nasze mieszkania miały być w podwyższonym standardzie. Dobre sobie, jakoś tego nie widać. Chyba, że za taki uznamy miejscami źle zainstalowaną izolację, najtańszy model pieca, brak gładzi, grzyby na ścianach i plastikowe okna - komentuje Kruszyńska.

Deweloper w swoim oświadczeniu broni się argumentem, że zgodnie z przedwstępnymi umowami sprzedaży i aktami notarialnym wszystkie usterki są usuwane "...przez specjalnie w tym celu powołane służby wewnętrzne".  

W przesłanym do nas piśmie zarząd As-Bau pisze także, że: "Fakt rozłożenia w czasie, na kilka lat, poszczególnych etapów przedmiotowej inwestycji był z jednej strony podyktowany względami rynkowymi i przyjętą w tym zakresie strategią Spółki, a z drugiej, pojawiającymi się problemami na linii: inwestor – organy administracji publicznej i instytucje dostarczające media."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto