Dochodzi 11, wrocławskie styczniowe przedpołudnie wita nas lekkim mrozem i kołderką śniegu. Przed klasztorem oo. Franciszkanów przy ul. Kasprowicza gromadzą się ludzie. Starsi, młodsi, rodziny z dziećmi. Zmęczone twarze, znoszone ubrania, matowe oczy. Mimo ciężkich historii niemal wypisanych na twarzach tych ludzi czasami rozświetla je uśmiech. To na widok przychodzących znajomych, którzy, jak można zaobserwować, są sobie bliscy.
Tworzą się nieformalne grupki, ludzie opowiadają o problemach, minionym dniu, podpowiadają, gdzie można dostać żywność. To miejsce ich spotkań, dzielenia swej doli i niedoli. Dla wielu z nich to jedyna okazja w ciągu dnia, by porozmawiać z drugim człowiekiem.Po pół godzinie przed wejściem do kuchni zgromadził się już spory tłum. Około 400 osób. O 11.30 rozpoczyna się wydawanie posiłków. Przybyłych wita br. Rafał Gorzołka - dyrektor kuchni charytatywnej od 7 lat.
Młody, sympatyczny, 34-letni franciszkanin z chęcią opowiada o swoim powołaniu. Ludzie serdecznie go witają, większość z nich zna po imieniu, potrafi opowiedzieć historię ich życia. - To stali bywalcy od lat, choć każdego roku dochodzi wielu nowych. Staramy się pomagać mądrze - mówi br. Rafał - nie uzależniać od pomocy.Niestety, im dłużej człowiek trwa w bezdomności, tym trudniej mu pomóc. Wielu z nich pogodziło się ze swoim losem, przychodzą regularnie, dbają o okoliczny teren, chętnie odśnieżają, czy pomagają przy innych pracach porządkowych. Traktują to miejsce jak swój dom, którego nie mają.
Azyl, do którego wracają każdego dnia na tę godzinkę, półtorej. Rozpoczyna się wydawanie posiłków. Brat Rafał i pomocnicy nalewają zupę, wydają chleb i słodkie bułki. Ludzie spokojnie stoją w kolejce, nikt się nie przepycha, nie krzyczy, wręcz pomagają sobie, gdy komuś spadnie przykrywka od pojemnika czy brakuje ręki do schowania chleba. Ludzie wymieniają pozdrowienia, uśmiechy. Od razu widać, kto jest nowy: patrzy przestraszony, ze wstydem, iż znalazł się w takim miejscu. Ucieka wzrokiem, chowa się za plecami innych, gdy wyciągam aparat. Zapach zupy jarzynowej miesza się z gwarem rozmów.
Wydawanie posiłków idzie bardzo sprawnie, brat Rafał ze szczególną chęcią rozmawia z dziećmi. Wiele jest takich rodzin, gdzie nie wystarcza na podstawowe potrzeby, a cóż dopiero na słodkości dla maluchów. Dzieci chętnie sięgają po słodką bułkę, radośnie się uśmiechając. - Matki zawsze biorą posiłki na wynos - tłumaczy brat Rafał. - To bardzo ważne, by rodzina zjadła posiłek w domu, razem, wzmacniając więzy rodzinne.W ciągu 1,5 godziny wydano ok. 500 porcji. Ludzie szybko rozchodzą się do domów. Ci, którzy zjedli na miejscu jeszcze chwilę stoją przy klasztorze. Rozmawiają, dyskutują o swoich codziennych kłopotach, czasami wejdą do kościoła na krótką modlitwę. W kuchni rozpoczyna się wielkie sprzątanie. - Kolejny udany dzień - mówi brat Rafał - Wystarczyło posiłków, a zimą niestety nie zawsze to się udaje. Czasami ostatnie osoby dostają suchy prowiant.
Kuchnia charytatywna korzysta nie tylko ze wsparcia klasztorów franciszkańskich, pomaga Bank Żywności, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, który weryfikuje potrzebujących, Rada Osiedla Karłowice - Różanka oraz wielu ludzi dobrego serca. Poza posiłkami co jakiś czas wydawane są środki chemiczne, ciepłe ubrania czy paczki żywnościowe z takimi produktami jak mleko, kawa zbożowa, cukier, makaron, mąka, kasza. To ogromna pomoc dla tych ludzi, którzy żyją praktycznie z dnia na dzień. Nie tylko bezdomni, często starsi i samotni ludzie z niewielką rentą czy rodziny wielodzietne. - Jeszcze nikt nie wyszedł stąd głodny - mówi brat Rafał - nawet osoby "z ulicy", które nie zostały zweryfikowane przez MOPS, dostaną talerz ciepłej zupy.
- Dbamy również o pokarm duchowy - uśmiecha się brat Rafał - Przed Bożym Narodzeniem organizowaliśmy dni rekolekcyjne - specjalne msze św. tylko dla nich. Wspólne modlitwy cieszą się dużą frekwencją, to ważne, by ludzie nie czuli się gorsi, wyizolowani ze społeczeństwa. Wielu z nich wróci do "normalności", często to kwestia wyciągnięcia pomocnej ręki przez rodzinę, sąsiadów czy zupełnie obcych ludzi.Klasztor zatrudnia wiele osób, które kiedyś były bezdomne, korzystały z pomocy, nie radziły sobie z codzienną egzystencją. Dziś skromnie, jednakże z własnym kawałkiem dachu nad głową i stałą pensyjką chętnie pomagają innym. Nie wyrzucajmy niepotrzebnych ubrań, koców czy innych art. codziennego użytku, które mogą przydać się innym.
Wesprzyjmy działalność Franciszkanów: Kuchnia Charytatywna Franciszkanów, al. Jana Kasprowicza 2651-161 Wrocław, tel. 071/ 32 73 593
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?